fbpx
Biegacze na starcie. Fot. Istockphoto.com

Wydarzenia > Aktualności > Czytelnia > Czytelnia > Felietony > Wydarzenia

Kulisy licencji dla amatorów [felieton]

Biegacze na starcie. Fot. Istockphoto.com

Fot. Istockphoto.com

Na temat licencji amatora PZLA wiele już zostało napisane i sam przyłożyłem do tego rękę. Smutno odkrywać kolejne nieczyste zagrania działaczy w tej sprawie. Uśmiech wzbudzają natomiast wypowiedzi nielicznych płatnych klakierów, którzy próbują bronić stanowiska twórców projektu i ich biznesowych partnerów.

Równocześnie dość zabawna jest ewolucja tonu oficjalnych komunikatów, w miarę jak narasta krytyka licencji praktycznie z każdej strony.

Od wielu lat obserwuję arogancję i butę działaczy lekkoatletycznego związku i sama sprawa nie jest dla mnie zaskoczeniem. Nie mam żadnych złudzeń co do intencji czy zamiarów twórców tego żenującego projektu. Różnica w stosunku do wielu innych podejrzanych działań, które PZLA nieustannie podejmuje polega na tym, że tym razem sprawa wzbudziła szerokie zainteresowanie. Działacze zostali przyłapani w świetle dnia z opuszczonymi spodniami, zaskoczeni, nieprzyzwyczajeni do tego, że ktokolwiek neguje ich pomysły czy próbuje dyskutować. Do tej pory wprowadzali kolejne regulacje nakazowo, za nic mając opinie ludzi, których dotyczyły. Tym razem próbowali skubać nie tylko nielicznych wyczynowców, których mało komu jest żal, ale przeciętnego biegacza, często niemającego pojęcia o istnieniu takiego tworu jak Polski Związek Lekkiej Atletyki.

Stąd te nerwowe i niespójne komunikaty. Najpierw dowiedzieliśmy się, że wtrącamy się w nieswoje sprawy, bo PZLA nie ogłosiło jeszcze wszystkich szczegółów i zrobi to w stosownym czasie. Potem zaczęło się coraz bardziej paniczne wycofywanie. Powiedziano nam, że w gruncie rzeczy wszystko ma być dobrowolne, nawet obowiązkowe ubezpieczenia i badania lekarskie. Ostatecznie pojawiły się przeprosiny i mocne oświadczenie prezesa PZLA: „projekt nie jest i nigdy nie był naszym projektem”.

W takim razie sprawa jest oczywista. Był to projekt krasnoludków. Złe krasnoludki zjawiły się spod ziemi i postanowiły opodatkować biegaczy. Podsumujmy jednak, co wiemy o tych krasnoludkach i dlaczego temat licencji nadal jest podejmowany.

Sprawa wyglądała prawdopodobnie tak: grupa znajomych postanowiła zrobić dobry interes. Jeden sprzedał cały pomysł działaczom, kolejny podłączył firmę sprzedającą ubezpieczenia. Inny współpracuje z właścicielem prywatnych klinik medycznych, więc rzekł :”Panowie, bez jaj, ja też muszę coś z tego mieć. Ludzie umierają na biegach, trzeba tu jeszcze wcisnąć obowiązkowe płatne badania lekarskie.”

Tragizm sytuacji polega na tym, że nie był to pomysł wesołych kolegów z podwórka, których można co najwyżej wyśmiać. Panowie mają wysoko sytuowanych znajomych w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, a możliwe, że i w ministerstwie sportu. Postanowili przepchnąć całość w formie obowiązkowej licencji, docelowo wraz ze zmianami prawnymi. Z moich źródeł wynika, że sam prezes PZLA był tu najmniej zorientowany. Klepnął, co mu podsunięto, bo kompletnie nie zna się na biegach ulicznych. Nic dziwnego zresztą, ta dziedzina życia nie interesowała PZLA przez wiele lat, dopóki nie stała się dochodowa.

Gdy sprawa została nagłośniona, zaczęła się paniczna ucieczka. Nieudane projekty bardzo szybko stają się sierotami. Doradcy są nagle nieosiągalni i twierdzą, że z niczym nie mają nic wspólnego. Prezes Skucha odciął się od pomysłu i na placu boju został jedynie Janusz Szydłowski, który przedstawił projekt licencji na forum publicznym. On nadal robi dobrą minę do złej gry, wyjaśniając i udając, czasami grzmiąc i grożąc. W bardzo złym tonie były jego wypowiedzi typu:

Ten zmasowany atak na nasz projekt jest prowadzony głównie przez organizatorów biegów. Boją się, że PZLA będzie oceniał ich działania.

Potrzebujemy jakichś danych, ale tylko – co mocno podkreślam – na użytek naszych partnerów. Oni będą mieli możliwość komunikacji z biegaczami z licencją poprzez adres mailowy, ale tylko po to, by poinformować o swojej ofercie.

Mam wrażenie, że nie wszystkim jest na rękę, żeby znalazło się pewne obiektywne ciało, niezależne od tych organizatorów, które będzie określało pewne ramy, bo część organizatorów ma się bardzo dobrze w tej sytuacji prawnej, jaka dzisiaj ma miejsce i opłaty startowe pozwalają im na dość dobre funkcjonowanie.

Może jednak inaczej: są to wypowiedzi, które zdradzają prawdziwy cel projektu. Inni zarabiają na bieganiu, my też chcemy – tak krótko można podsumować pomysł licencji dla amatorów. Wszystko byłoby śmieszne, gdyby nie było tak straszne i gdyby nie to, że podobne zmiany są w Polsce forsowane często na poziomie ustawowym. Nie jest problemem klepnąć gdzieś w akcie prawnym, że każdy organizator biegu o liczbie uczestników większej niż X musi posiadać licencję PZLA. Gdyby nie nagłośnienie sprawy, obudzilibyśmy się po fakcie, a wtedy minister rozłożyłby ręce i powiedział: „nie da się cofnąć, tak trzeba, dali mi do podpisu”.

Mimo wszystko nie należy się jeszcze cieszyć z pozornego zwycięstwa. Plan wprowadzenia licencji wcale nie został jeszcze wyrzucony do kosza. Z nieoficjalnych informacji wynika, że PZLA wydał na przygotowanie całości duże pieniądze – co najmniej kilkadziesiąt tysięcy, może więcej. W tym jest i wynagrodzenie dla firm zewnętrznych i zatrudnienie specjalnie delegowanego pracownika. Ba, nieoficjalnie wiadomo, że powstał już system informatyczny, mający za zadanie zarządzanie licencjami. Nie jest tak łatwo wycofać się z tej miny, bo to oznaczałoby wyrzucenie tych pieniędzy w błoto. Dlatego w PZLA wiją się teraz jak piskorze, usiłując znaleźć wyjście z sytuacji. Najłagodniejszym wymiarem kary byłoby wprowadzenie jakiejś ograniczonej licencji, której nikt by nie wykupił. Wtedy działacze spokojnie odłożyliby całość na półkę, a równocześnie mieli podkładkę: pieniądze co prawda wydane, ale projekt powstał.

Jaskółki krążące wokół PZLA ćwierkają także, że pomysł spowodował spore zamieszanie wśród sponsorów związku. Biegacze prześcigają się w domysłach, że pierwszym biegiem, który wprowadzi licencje, będzie Orlen Maraton, bo państwowy koncern paliwowy jest głównym wspierającym PZLA. Z moich informacji wynika, że nie ma się tu czego bać. Co prawda pomysłodawcy projektu wpadli nawet na szalony pomysł powiązania licencji z kartą Orlenu, ale marketingowcy koncernu szybko wybili im to z głowy. Orlenowi zależy na masowości własnego biegu i będzie się bronił przed licencją rękami i nogami. Pamiętajmy, że to także są państwowe pieniądze i nikt w zarządzie nie chciałby odpowiadać na niewygodne pytania, dlaczego sponsorowany jest projekt, na którym korzysta jedynie kilka prywatnych firm, związanych z działaczami sportowymi.

Smutne, ale niestety prawdziwe jest to, że w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, podobnie jak w wielu innych związkach sportowych, nic nie jest jasne i przejrzyste. Publiczne pieniądze, regulacje prawne i prywatne interesy krążą niepokojąco blisko wokół siebie i nikt nad tym nie panuje. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć nawet na proste pytanie: kto w gruncie rzeczy wymyślił projekt Licencji Amatora?

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Marcin Nagórek

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej

Choć największy podziw budzą Ci, którzy linię mety przekraczają jako pierwsi, to bohaterami są wszyscy biegacze. Odważni, wytrwali i zdeterminowani, by osiągnąć cel – wyznaczony dystansem 42 km i 195 m – w liczbie 5676 […]

21. Cracovia Maraton: 5676 śmiałków pobiegło z historią w tle