fbpx

Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Ludzie > Wydarzenia

Pierwszy Polak na Dragon’s Back Race – 22 czerwca 2015

Dragons_Back_Race_2012 Fot. Alstair Lee 3

Dragon’s Back Race 2012. Fot. Alstair Lee

Robert Zugaj będzie pierwszym Polakiem, który wystartuje w 5-etapowym wyścigu Grzbietem Smoka w pięknych górach Walii. Codziennie będzie miał do pokonania od 49 do 68 km, przy czym są to dystanse w wariancie optymalnym – trasa nie będzie oznaczona, zawodnicy muszą wykazać się zdolnością nawigacji. Start 22 czerwca.

dragonsback

 KIM JEST ROBERT ZUGAJ? 

Robert Zugaj to ja. Mam 37 lat i jestem ultrasem. Najdłuższy bieg, który ukończyłem, to UTMB (168 km, niespełna 10 000 m przewyższenia), ale najwięcej sentymentu mam do rodzimego Maratonu Pieszego „Kierat” w Beskidzie Wyspowym (100 km na orientację). Po drodze były jeszcze Chudy Wawrzyniec, Bieg 7 Dolin, K-B-L, Łemkowyna Ultra Trail i wiele innych. Moja życiówka w maratonie to 3:06:28 (Orlen Warsaw Marathon 2014). Staram się łączyć obowiązki z pasją. Prowadzę kancelarię adwokacką, mam szczęście być mężem Joanny oraz ojcem Oli (7 lat) i Franka (3 lata). W międzyczasie biegam, czasem całkiem daleko…

Robert Zugaj Fot. Joanna Jarosz-Zugaj

Fot. Joanna Jarosz-Zugaj

 CO TO ZA SMOK? 

Chociaż pierwsza edycja biegu Dragon’s Back Race odbyła się w 1992 roku, na kolejną trzeba było czekać aż 20 lat. 22 czerwca tego roku zawodnicy staną na starcie trzeciej edycji zawodów. Bieg odbywa się w górach Walii, start zlokalizowano w zamku Conwy, a metę również w zamku o nazwie Car­reg Cennen na południu Walii.

Optymalna długość trasy wynosi niespełna 300 km, ale bieg odbywa się w formule na orientację, więc większość uczestników z pewnością pokona dłuższy dystans. Cała trasa została podzielona na 5 etapów. Myliłby się jednak ten, kto myśli, że pokonanie średnio 60 km dziennie to spacerek. Organizator zaplanował bowiem nie tylko trudności związane z poruszaniem się po bezdrożach z pomocą mapy i kompasu, ale niezwykle duże przewyższenie. W trackie 5 dni biegu zawodnicy pokonają bowiem prawie 16 000 metrów deniwelacji. To daje nam średnią ponad 3000 metrów dziennie. Jak na około 60-kilometrowe etapy to bardzo dużo. W zasadzie nieustanna walka z podejściami i karkołomne zbiegi ze skalistych szczytów walijskich gór.

Dragons_Back_Race_1992_Fot. Rob Howard

Pierwsza edycja Dragon’s Back Race – 1992 rok. Fot. Rob Howard

Trudność tego biegu została po pierwszej edycji oceniona przez uczestników tak wysoko, że dwie dekady nie odważono się na powtórzenie zawodów. Na tę trudność składa się kilka czynników. Długość trasy, bardzo duże przewyższenie, brak ustalonej trasy – jedynie obowiązek zaliczenia punktów kontrolnych, niedostępne i trudne technicznie podłoże oraz nakładające się na siebie zmęczenie, które będzie sprawiać, że każdy dzień będzie trudniejszy od poprzedniego. A jak sami uczestnicy poprzedniej edycji mówili, jeden dzień tych zawodów to bieg trudniejszy niż każdy inny ultramaraton.

Ideą, która przyświecała organizatorom biegu, jest pokonanie grzbietu głównego pasma Walii z północy na południe – to właśnie w nawiązaniu do symbolu Walii, czyli smoka, tytułowy Grzbiet Smoka, którym będziemy biegli. Trasa prowadzi z północy Walii poprzez takie miejsca i rejony jak przykładowo: Carneddau, Glyders i Snowdon, Moelwyns and Rhinogs, Cadair , idris i Plynlimon, Elan Valley oraz Brecon Beacons.

Szczegółowe zestawienie poszczególnych długości  i przewyższeń we wszystkich trzech edycjach wygląda następująco:

tabela_dystanse

Ile to kosztuje?

Koszt wpisowego w tegorocznej edycji Dragon’s Back Race wynosił 750 funtów, czyli ok. 4300 zł za osobę. W zamian organizator zapewnia: udział w imprezie, asystę medyczną podczas wyścigu, zakwaterowanie na czas wyścigu w 8-osobowych namiotach, transport bagażu (59-litrowy worek) na miejsce noclegu każdego dnia, transport torby zawodników na  miejsce przepaku każdego dnia, śniadanie, przekąski i obiad każdego dnia, kawę, herbatę oraz gorącą i zimną wodę do picia, okolicznościowy T-shirt, system SPORTident na czas wyścigu, cyfrowe śledzenie GPS zawodników, wodoodporne mapy (jedna na każdy dzień), szczegółowy opis trasy (po jednym dla każdego dnia).

Do tego musiałem doliczyć koszt dotarcia na miejsce zawodów. Ja korzystam z tanich linii lotniczych do Liverpoolu, więc bilet w obie strony z dodatkowym bagażem wyniósł mnie niecałe 500 zł. Z Liverpoolu na miejsce startu i z mety na lotnisko planuję dostać się pociągiem – bilety ok. £50 (niecałe 300 zł).

Dochodzą jeszcze koszty niezbędnego wyposażenia w zależności od tego, jakie kto posiada i czego potrzebuje. Przede wszystkim rzeczy biegowe, buty do biegów górskich, ciepły śpiwór czy kijki – ja zdecydowałem się np. na kije Trail Blaze produkcji Mountain King.

Dragons_Back_Race_2012 Fot. Alstair Lee 4

Dragon’s Back Race 2012. Fot. Alstair Lee

Kto może wystartować?

Żeby aplikować do organizatorów o możliwość wzięcia udziału w zawodach, należało wykazać się całkiem niezłym biegowym CV. Organizator wymagał bowiem doświadczenia zdobytego w przeciągu ostatnich trzech lat w ultramaratonach, w imprezach wieloetapowych, w zawodach w biegach górskich, w szczególności w maratonach górskich oraz doświadczenia związanego ze startem w górskich zawodach na orientację. Przy czym nie było szczegółowo sprecyzowanych wymagań, organizator podejmował arbitralną decyzję na podstawie przesłanego zgłoszenia zawierającego wskazane przez każdego doświadczenie biegowe.

Wysypka trudności

Kiedy analizuję zawody pod kątem największych trudności, które mogą mnie spotkać, odległość 300 kilometrów plasuje się poza pierwszą trójką. Przede wszystkim najtrudniejszym elementem, z którym będę musiał się zmierzyć, to wspomniana wyżej ogromna suma przewyższeń. W związku z tym, że najwyższe szczyty w Walii wynoszą maksymalnie ok. 1000 m n.p.m., to średnie przewyższenie dzienne, tj. ok. 3000 m, oznacza, że właściwie cały czas będziemy albo wspinać się po stromych zboczach, albo po nich zbiegać. W kontekście 5 dni startu może to być zabójcze dla mięśni. Drugą rzeczą, która może sprawić duże trudności zawodnikom, to brak dróg i ścieżek na trasie. Organizator ostrzega, że trasa będzie prowadzić bezdrożami, o trudnym podłożu. W wielu miejscach może zatem nie być miejsca na swobodny bieg, ale pokonanie trasy może wymagać walki nie tylko z własnym zmęczeniem, ale także z przeszkodami naturalnymi.

Jednak jest jeszcze jedna rzecz, której chyba jako jedynej się boję. W pięciodniowym biegu każde obtarcie czy każdy pęcherz na stopach podczas kolejnych dni stanowi zagrożenie nieukończenia zawodów. Jeśli doznamy tego typu urazów na choćby najdłuższym, ale jednoetapowym biegu, to wystarczy dotrwać do mety, ponieważ potem jest czas, żeby leczyć rany. W biegu etapowym wszelkie urazy z pierwszych dni będą w następnych dniach stanowić coraz większy problem.

Wiem, że wielu zawodników boi się także nawigacji. Te osoby, które na co dzień nie biegają z kompasem, rzeczywiście będą musiały być bardzo uważne. Być może dla mnie to będzie szansa na zyskanie nad nimi przewagi. Z biegami na orientację związany jestem od początku mojego dorosłego biegania. Nie można zapominać także o jeszcze jednej trudności, która na biegach jednodniowych nie występuje. To logistyka. Organizator wyznaczył obowiązek zmieszczenia wszystkich niezbędnych rzeczy na czas całej imprezy do 59-litrowych worków (wliczając w to karimatę i śpiwór). Dodatkowo na ok. 10-godzinnych etapach przewidziano tylko jeden przepak, więc zaplanowanie odpowiednich zapasów płynów i jedzenia stanowi nie lada wyzwanie.

Dragons_Back_Race_2012 Fot. Rob Howard 2

Dragon’s Back Race 2012. Fot. Alstair Lee

Pomiędzy etapami też nie będzie kolorowo. Organizator zapewnia nocleg oraz pożywienie po każdym etapie, ale żadnych luksusów nie przewidziano. Noclegi będą zapewnione w sześcioosobowych namiotach. Zawodnicy będą mieli dostęp do łazienek, ale już bez gwarancji prysznica.

Mam mieć ze sobą wszystkie inne elementy niezbędnego wyposażenia biwakowego. Karimatę lub materac, śpiwór, rzeczy do przebrania, jedzenie na poszczególne etapy, nawet naczynia do jedzenia. To oznacza, że każdego dnia po męczącym biegu, żeby odpocząć, umyć się, zjeść, no i wreszcie się przespać, trzeba będzie rozpakować nieporęczne worki (mamy obowiązek spakować się w nieprzemakalne worki), a rano dokładnie je spakować, uwzględniając rzeczy potrzebne na przepak.

Mniej więcej w połowie każdego etapu uczestnicy będą mieli dostęp do przygotowanych wcześniej przez siebie 22-litrowych worków. Tam będziemy musieli zapakować wszystko co może okazać się niezbędne podczas biegu, przede wszystkim zapas jedzenia i picia.

Reasumując: żadnych oznaczeń trasy, żadnych punktów odżywczych, żadnych gorących kąpieli po zakończeniu etapu.

Dragons_Back_Race_2012 Fot. Rob Howard 1

Dragon’s Back Race 2012. Widać worki i namioty, z których korzystają uczestnicy biegu. Fot. Alstair Lee

Odrobina statystyk

W tym roku na starcie w zamku Conwy pojawi się 123 zawodników indywidualnie oraz 8 par. Wśród nich zwycięzca poprzedniej edycji, Steve Birkinshaw, a także Jaz Bragg czy Charlie Sharpe, a wśród pań takie sławy jak Lizzie Wraith czy Joanna Zakrzewski. Warto dodać, że Jez Bragg pokonał między innymi ponad 3000-kilometrową trasę Te Araroa Trail w Nowej Zelandii, a Charlie Sharpe został wybrany na Wyspach Brytyjskich ultrabiegaczem roku 2012, między innymi za pokonanie Gobi Challenge. Wśród Pań Lizzie Wraith nie trzeba przedstawiać, plasowała się wysoko w takich biegach jak UTMB, Lavaredo Ultra Trail czy Lakeland 100. Natomiast Joanna Zakrzewski to między innymi srebrna medalistka mistrzostw świata na dystansie 100 km w 2011 roku.

W pierwszej edycji w 1992 roku całą trasę ukończyło 16 par oraz 7 zawodników indywidualnie. Zwycięska para (Diamantides i Stone) ukończyła wyścig w łącznym czasie 38 godzin i 38 minut, a pierwszy zawodnik indywidualnie wbiegł na metę po 42 godzinach i 59 minutach. W 2012 roku, czyli w drugiej edycji, na starcie stanęło 84 zawodników. Na metę po pięciu dniach dotarło jedynie 32 z nich. Wygrał doskonale znany na wyspach biegacz górski Steve Birkinshaw, który osiągnął łączny czas 43 godziny i 25 minut. Nie tak dawno pobił on rekord ustanowiony przez Jossa Naylora w 1987 r., który pokonał 214 szczytów Lake District (Anglia) w 7 dni, jedną godzinę i 25 minut. Steve Birkinshaw przebiegł 515 km o przewyższeniu 36 000 m w sześć dni i 13 godzin.

Strona organizatora: www.dragonsbackrace.com

 PRZYGOTOWANIA 

Do aktywnego biegania wróciłem sześć lat temu (wcześniej uprawiałem lekkoatletykę w szkole). Rzuciłem się od razu na głęboką wodę. Maraton, a w tym samym roku bieg 24-godzinny. Wyniki były mizerne, ale w następnych latach udało mi się je znacząco poprawić. Z mojego debiutanckiego maratonu przebiegniętego w czasie 4:40 udało mi się urwać ponad półtorej godziny i w zeszłym roku przebiegłem maraton w 3:06 minut.

Ale tak naprawdę wciągnęły mnie ultramaratony. Ukończyłem ich ponad dwadzieścia. Wśród nich dwukrotnie Chudego Wawrzyńca (w 2012 roku, 4. miejsce), Bieg 7 Dolin, K-B-L, Kierat, Ultra Babią, Zimowy Ultramaraton Karkonoski i kilka innych, w tym beskidzką etapówkę Beskidy Adventure Run. W 2011 roku wybrałem się do Chamonix i ukończyłem bieg CCC (98 km), a dwa lata później UTMB. Regularnie startuję w biegach 12-godzinnych i 24-godzinnych (więcej o takich imprezach pisałem w tekście „Biegi 24-godzinne – jak to się robi?”). To mi dało doświadczenie niezbędne do aplikowania o możliwość startu w Dragon’s Back Race. Regularnie staram się też brać udział w imprezach na orientację. Krótkich i długich, klasycznych BnO i rajdach przygodowych. To mi daje poczucie pewności, że w Walii będę umiał odnaleźć się w terenie.

O tym niezwykłym biegu dowiedziałem się w 2012 roku podczas Festiwalu Filmów Górskich w Lądku Zdro­ju. Wśród nich był film, który opowiadał o nieznanym mi wcześniej biegu etapowym w górach Walii, Dragon’s Back Race. Byłem zupełnie oczarowany. Gdzieś z dala od dużych miast, wśród malowniczych wzgórz głównego masywu górskiego Walii, kilkudziesięcioro odważnych walczyło z niezliczonymi trudnościami.

Kocham biegać, kocham góry i bardzo lubię to robić właśnie z mapą i kompasem. Oglądałem film, słuchałem niesamowicie zmęczonych, ale szczęśliwych zawodników i wiedziałem – wyczytywałem to z ich twarzy, że biorą udział w czymś absolutnie niepowtarzalnym.  Przeniosłem się pomiędzy nich i marzyłem, że jestem tam i biegnę. Bez wątpienia obrazy, które zobaczyłem, wywarły na mnie nieusuwalne piętno.

Dopiero kilka tygodni później, po powrocie do domu, zajrzałem na stronę organizatora… Okazało się, że w 2015 roku będzie kolejna edycja. Kiedy obejrzałem film, wyścig stał się moim abstrakcyjnym marzeniem, a kiedy okazało się, że ponownie się odbędzie, wiedziałem, że muszę tam jechać. Dopiero jednak kiedy wybrano mnie po dokonaniu selekcji do grona uczestników, jako pierwszego i jedynego Polaka, marzenie stało się bardzo realne.

Niełatwo jednak wziąć udział w takich zawodach, kiedy obowiązki rodzinne i zawodowe związane z wykonywaniem zawodu adwokata, wypełniają cały wolny czas. Niełatwo zrealizować w pożądanym zakresie trening, ale też niełatwo wyjechać na tydzień bez gwarancji na dostęp do służbowej skrzynki pocztowej. Prowadzimy z żoną firmę wspólnie, więc obowiązki zarówno rodzinne, jak i służbowe spadną na nią. Bez wątpienia bierzemy więc w tych zawodach udział razem, choć ja tylko w tej przyjemniejszej części. Dlatego jestem Asi bardzo wdzięczny za wsparcie. To jest pierwsza i zasadnicza różnica pomiędzy tym startem a innymi. Różnic jest jednak znacznie więcej, a główne to bardziej skomplikowane kwestie logistyczne, no i oczywiście dużo większy wysiłek sportowy. Jest jednak jeszcze inna bardzo ważna różnica. Ten bieg to nie tylko współzawodnictwo, to także moje marzenie. I w tym sensie jest absolutnie jedyny i wyjątkowy.

Robert Zugaj na UTMB

Ultra-Trail du Mont-Blanc. Fot. archiwum organizatora

Trening

Ciężko jest mi czasem zrealizować trening w zwykłym zakresie, a co dopiero trening, który należycie przygotowałby mnie do takiego wyzwania. Postanowiłem zatem, że nie będę wprowadzał jakichś zasadniczych różnic. I tak bym nie miał czasu na dodatkowe jednostki treningowe. Ale przez te prawie dwa lata, od kiedy wysłałem swoją aplikację do biegu, jeszcze większy nacisk położyłem na biegi na orientację. Dodatkowo specjalnie z myślą o Dragon’s Back Race wziąłem w ubiegłym roku udział w górskich zawodach etapowych w Istebnej. Postanowiłem, że dłuższe wybiegania będę realizował w ramach organizowanych w Polsce imprez, takich jak Kierat, Łemkowyna Ultra Trail czy Ultra Babia. Zacząłem też regularnie chodzić na basen, w celu wzmocnienia różnych partii mięśni. W wolnych chwilach starałem się jechać na trening w góry, czasami choćby na godzinę lub dwie. Wszak góry to góry.

Nie jestem przekonany, czy jestem przygotowany w stu procentach. Wręcz przeciwnie – myślę, że nie. Ale na więcej nie starczyło po prostu możliwości. W trudnych chwilach liczę na moje doświadczenie w biegach ultra i wierzę, że jestem wystarczająco zmotywowany i dobrze przygotowany psychicznie.

Logistyka

Inną stroną moich przygotowań są przygotowania od strony logistycznej. Poczynając od zebrania niebagatelnej kwoty wpisowego, poprzez skompletowanie całego niezbędnego sprzętu, aż po zaplanowanie liczby żeli na każdy dzień. Pomocy w należytym wyekwipowaniu mnie na zawody udzielił producent suplementów sportowych Etixx, sklep dla biegaczy Natural Born Runners oraz producent kosmetyków Gehwol, za co im jestem bardzo wdzięczny. Aktualnie wszystko planuję i spisuję. Co będzie mi potrzebne podczas biegu i powinienem mieć w plecaku. Co przygotować do 22-litrowego worka na każdy dzień na przepak i wreszcie jak to wszystko i pozostałe niezbędne rzeczy zmieścić do narzuconego przez organizatora 59-litrowego worka. Bardzo ważną pozycję na mojej liści ekwipunku zajmują wszelakie maści rozgrzewające, schładzające, plastry i inne medykamenty. Do tego chciałbym zmieścić jakieś ulubione smakołyki, których na miejscu nie będzie, a którymi będę mógł się nagrodzić za udany etap.

Robert Zugaj na mecie Chudego Wawrzyńca

Chudy Wawrzyniec. Fot. archiwum organizatora

 OSTATNIE ODLICZANIE 

Teraz, kiedy start jest już bardzo blisko, czuję ogromną tremę. Przede wszystkim nie wiem, jak moje ciało będzie zachowywać się czwartego lub piątego dnia. Czy można jeszcze szybko biec po przebiegnięciu 200 km po górach? Czy w ogóle będę w stanie biec? Boję się wszelkich nawarstwiających się mikrourazów. W bardzo polowych warunkach noclegu ciężko będzie się dobrze zregenerować pomiędzy etapami. Nakładające się zmęczenie psychiczne i fizyczne może być najtrudniejszym wyzwaniem tego startu. Jestem jednak dobrej myśli i pełen zapału.

Organizator umożliwi śledzenie wszystkich zawodników na żywo za pomocą SPOT-a GPS. Bieżące informacje będą też na mojej stronie poświęconej temu startowi: www.grzbietemsmoka.pl lub na moim blogu: www.ciaglebiec.pl.

Proszę, trzymajcie kciuki. Na pewno bardzo się przydadzą!

 Magazyn „Bieganie” objął patronat medialny nad wyjazdem Roberta na Dragon’s Back Race 2015. 

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Marta Tittenbrun

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Pęcherze na stopach nie są niczym niezwykłym. Zapewne każdy borykał się z taką przypadłością przynajmniej raz. Medycyna ludowa zna wiele sposobów na pozbycie się pęcherzy. Nie wszystkie są polecane przez współczesną medycynę. Skąd się biorą […]

Jak szybko usunąć odciski i pęcherze ze stóp? Domowe sposoby na bolesne rany

Jak zakochać się w sporcie od najmłodszych lat? Czy bieganie to sport indywidualny? Kto najlepiej motywuje do bycia aktywnym? Czy grywalizacja ma sens? Czym jest ruch #długodystansZDROWI? Jak wygląda w praktyce employer branding i dlaczego […]

Sport mam we krwi od dzieciństwa, a o zdrowiu myślę długodystansowo. Ada Stykała. Ruch #długodystansZDROWI

Konkurs rzutu młotem z udziałem największych gwiazd tej konkurencji będzie głównym punktem tegorocznej odsłony Memoriału Czesława Cybulskiego. Na Stadionie POSiR Golęcin nie zabraknie również rywalizacji na bieżni i skoczniach. Od środy 24 kwietnia można kupować […]

Memoriał Czesława Cybulskiego już 23 czerwca! Rusza sprzedaż biletów

Jak wygląda proces projektowania nowych butów biegowych? Jakie czynniki trzeba w nim uwzględnić? Co wyróżnia najbardziej zaawansowane modele i w którym kierunku może pójść rynek butów biegowych w kolejnych latach? O tym i wielu innych […]

Rohan van der Zwet z ASICS: Nie podążamy za żadnymi trendami, ale sezon po sezonie wprowadzamy innowacje i udoskonalamy produkt po produkcie

W niedzielę, 12 maja odbędzie się jedenasta edycja PKO Białystok Półmaratonu, największego biegu w Polsce wschodniej, imprezy z prestiżowego cyklu Korona Polskich Półmaratonów. Już wiadomo, że uczestnicy będą pokonywać dokładnie taką samą trasę jak przed […]

Trasa 11. PKO Białystok Półmaratonu. Zapamiętacie ją na długo!

Stowarzyszenie Sportowe Polskie Ultra zaprasza w sobotę, 20 kwietnia, na V edycję biegu „6 godzin pełnej MOCY”. Uczestnicy tej wyjątkowej rywalizacji powalczą o tytuł Mistrzyni i Mistrza Polski na dystansie czasowym 6 godzin. Wśród nich […]

V edycja biegu „6 godzin pełnej MOCY” w ten weekend na stadionie OSiR Targówek

Długość kroku biegowego i kadencja to czynniki, które wzbudzają wiele emocji w biegowym świecie. Nic dziwnego, to bowiem jedyne sposoby, które pozwalają nam zwiększyć prędkość biegu. Czy jednak istnieją konkretne liczby, które określają, jakie wartości powinny przyjmować te czynniki?

180 to mit, czyli kadencja i długość kroku jako sposoby zwiększania prędkości biegu

W sobotę 25 maja odbędzie się 21. edycja Biegu Ulicą Piotrkowską Rossmann Run. Uczestnicy tradycyjnie pobiegną na szybkiej trasie o długości 10 kilometrów, której większa część prowadzi główną ulicą miasta. Jakie atrakcje czekają na biegaczy […]

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run – trwają zapisy!