fbpx

Blogi > Blogi > Magda Ostrowska-Dołęgowska

Z cyklu: Przychodzi kontuzja do biegacza. #2 Może ona się wyleczy sama?

Lajka Kazurka 3

Fot. Dominik Kaczorek

Jak wygląda świat wewnątrz tuby, w której robią Ci rezonans magnetyczny? Jakie nietypowe pytania usłyszysz zanim znajdziesz się w jej wnętrzu? Czy łąkotka może wyleczyć się sama? I czym właściwie jest ta łąkotka?

– Czy moja kobieca intuicja nie mogła potwierdzić swojego istnienia w jakiś fajniejszy sposób? – pomyślałam czytając opis swojego rezonansu magnetycznego. Łąkotka, której uraz uświadomiłam sobie natychmiast po przebudzeniu się z bólem w środku nocy po wypadku, rzeczywiście nie chciała być cała. Jakby nie czytać i z której strony by nie patrzeć – była uszkodzona. W dodatku, ciemny, niepokojący kolor na rezonansie pokazywał, że kość też nie poczuła się najlepiej.

Do Centrum Medycznego Gamma pojechałam mniej więcej tydzień po feralnym zdarzeniu, bez skierowania od lekarza ortopedy. Nadal myślałam, że pewnie nic szczególnego się nie stało i trochę się nad sobą rozczulam. Po rejestracji moje konto zrobiło się chudsze o 800 zł. Musiałam wypełnić druczek, w którym pytano mnie między innymi o śruby w ciele, makijaż permanentny ale i… tatuaże. Na stronach niektórych klinik piszą, że nie robi się badania MRI części ciała z tatuażem. Ponoć niektóre barwniki zawierają żelazo, które może  się nagrzewać. Przed wjazdem w tubę trzeba zmyć makijaż, wyciągnąć piercingi. Na jednym z forów internetowych znalazłam wyjaśnienie: “Ta cewka jest cholernie mocna i w najlepszym wypadku bardzo boleśnie naciągnie nam np. płatek ucha czy sutek”. Cóż, piercingu nie mam, ale wytatuowany zwierzyniec na moim ramieniu musiałam jeszcze pokazać operatorce tuby, do której miałam zaraz wjechać. Wystrojona w pelerynkę w rozmiarze unisex czyli mniej więcej pięć razy na mnie za dużą i coś, co wyglądało jak dwa czepki kąpielowe naciągnięte na moje stopy. Jeszcze gdzie indziej przeczytałam, że do tuby nie można wnosić… kart magnetycznych. Takich do bankomatu. A gdzie miałabym ją sobie wsadzić? W czepek kąpielowy? Należy też poinformować przeprowadzającego badanie o ranach postrzałowych.

Czym jest rezonans i czarno-biały obraz, który oglądamy później na komputerze? Przeczytałam, że tuba, do której wjeżdżamy to duży magnes. Nasze ciało trafia więc w silne pole magnetyczne, a dodatkowo, w jego kierunku wysyłane są fale radiowe oddziaływające z jądrami wodorów (protonami) w naszym ciele. Protony ulegają w tymże polu namagnesowaniu, pochłaniają impulsy fal elektromagnetycznych o częstotliwości radiowej i zmieniają parametry magnetyzacji. Wreszcie, po zakończeniu wysyłania fali radiowej protony powracają do swojego pierwotnego stanu i same stają się źródłem sygnału radiowego. Ten różni się natężeniem w zależności od rodzaju tkanki. Jest przetwarzany przez system komputerowy i przekształcany w obraz naszych kości, łąkotek, mięsiw i pozostałych elementów.

Centrum Medyczne Gamma

Aparat do rezonansu magnetycznego w Centrum Medycznym Gamma. Fot. www.cmgamma.pl

Podobno ludzie dowiadują się w badaniach MRI o tym, że mają klaustrofobię. Ja pasjonowałam się kiedyś przeciskaniem się przez czarne, wąskie tunele jaskiń, więc bliskość ścian nie była niczym strasznym. Bałam się tylko tego, że nie uleżę spokojnie, bez ruchu przez godzinę lub więcej. Poinformowano mnie, że rezonans robi się w przedziałach czasowych. Każdy (w moim przypadku) miał trwać po ok. 7 minut i jeśli się przez ten czas poruszę to cały obraz z tego czasu będzie rozmazany i trzeba będzie go robić jeszcze raz. Moje stopy zwykle się wiercą. Nawet teraz, gdy piszę ten artykuł, można by mi postawić drugi komputer pod nogi i gdybym miała bardziej podzielną uwagę mogłabym pograć nimi np. w Wiedźmina. Niespokojna kończyna trafiła w MRI do czegoś na kształt etui, dzięki czemu mogłam łatwiej opanować jej ADHD. Zanim zaczęło się badanie stopy już zdążyły mi zmarznąć, więc poprosiłam panią operatorkę machiny by szczelniej otuliła je kocem. Dostałam wielkie, hipsterskie słuchawki i wjechałam do środka. W burczące brzuszysko wygłodniałego wieloryba. W pobliżu ręki znajdował się czerwony przycisk. Taki panic button. Tuba wydawała z siebie różne dźwięki, pomruki, postukiwania, ale muzyka pozwalała przenieść się myślami gdzie indziej. Pod kocem zrobiło się tak przyjemnie, że gdy przebudziłam się wyjeżdżając na zewnątrz, myślałam, że robimy krótką przerwę na rozprostowanie kości, a nie że to już koniec.

Zaskoczyło mnie, że na opis muszę poczekać porządnych kilka dni. W międzyczasie trafiłam na kozetkę do Ewy Witek-Piotrowskiej z Ortorehu. Darzę ją największym zaufaniem, bo żaden inny fizjoterapeuta nie trafiła u mnie tak celnie w ból. Na początku Ewa popatrzyła na mnie z politowaniem, że poleciałam od razu zrobić rezonans. “No jak ci nie szkoda pieniędzy to ok, ale najpierw się robi zwykle USG”, powiedziała. Jednak po chwili, gdy pomacała moją nogę i pokręciła nią w różnych kierunkach stwierdziła: “No dobra. Pokaż ten rezonans. Na 99% masz pękniętą łąkotkę”.

Co po mi w ogóle ta łąkotka? To półksiężycowaty twór pomiędzy kośćmi – udową i piszczelową (od zewnętrznej strony kolana jest druga – łąkotka boczna), zbudowany z kolagenowych włókien. Pod wpływem nacisku elastycznie się deformują i na tym polega ich amortyzująca funkcja w kolanie. Na stronie internetowej dr. Roberta Świerczyńskiego przeczytałam, że “łąkotka przyśrodkowa przenosi 50% obciążeń przedziału przyśrodkowego, w pełnym wyproście kolana”. Dodatkowo łąkotki mają też funkcję stabilizującą kolano. Niestety, doktor pisze również, że “utrata właściwości amortyzujących łąkotki istotnie zwiększa nacisk na powierzchnie stawowe i prowadzi do przedwczesnego zużycia i zmian zwyrodnieniowych chrząstki w kolanie”. To nie brzmiało dobrze, gdy rozmyślałam jakie mam jeszcze w życiu plany wobec moich nóg.

Lakotki Gray349

Rys. Gray’s Anatomy

Minęły już czasy, gdy bezrefleksyjnie wycinało się całe łąkotki. Pacjent wracał wprawdzie całkiem szybko do zdrowia, ale nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć co się dzieje z kośćmi, gdy tego amortyzatora zabraknie. Teraz się je raczej szyje czy usuwa małe odłupane kawałeczki. Albo robi przeszczepy. “Spokojnie, oni mają tych łąkotek całe szafy z motocyklistów”, żartował sobie Tomek Gawron od ARP Wave (elektrostymulacji) żeby mnie trochę rozweselić. On też przekonywał mnie żebym zrobiła artroskopię jak najszybciej i “za jakieś 3 miesiące zapomnisz o sprawie”.

Ewa pocieszała mnie jednak, że taki uraz nie musi oznaczać operacji. Jeśli pęknięcie jest w tzw. czerwonej strefie, przytorebkowej, unaczynionej, jest szansa na wygojenie bez wchodzenia do środka kolana i szycia. Zachęcała mnie do cierpliwości, ćwiczeń poprawiających stabilizację i zwiększających siłę mięśni. Przez lata pracy w Bieganiu nasłuchałam się o lekarzach ganiających pacjentów ze skalpelem, zachęcających do podejmowania drastycznych środków. Dla nich to rutynowy zabieg. Robią takich dziesiątki, nawet setki. Podchodzą do kolan jak moja teściowa do dziurawych skarpetek. Z tym, że jeśli cerowanie wyjdzie tak sobie, skarpetkę można od biedy wyrzucić. Ze spartaczonym kolanem gorzej. Pomyślałam więc, że nie poddam się naporowi skalpela i spróbuję najpierw innych metod. Możliwość wyleczenia łąkotki “ot tak” potwierdzała też Agnieszka Kruszewska-Senk, trenerka i fizjoterapeutka współpracująca z Bieganiem od lat. To nastrajało mnie jeszcze bardziej pozytywnie. Zwłaszcza, że miała takie doświadczenie za sobą. Wygrała ze mną w konkursie na najdziwniejszy sposób uszkodzenia łąkotki, bo jej pękła gdy będąc na obcasach kucnęła by zapiąć dziecku kurteczkę.

Chodziłam na rehabilitację, ćwiczyłam trochę w domu. Ewa mówiła, że nie muszę rezygnować z długich spacerów z moim psem, Łajką, co bardzo ratowało moją głowę. Ważne było to żebym nie robiła żadnych skrętnych ruchów i nie podskakiwała na tej nodze ani nie biegała. Mogłam chodzić na basen (co okazało się trudne, gdy po wielu latach pływania żabką nagle ma się przyzwolenie tylko na kraula) i jeździć na rowerze stacjonarnym (co za nuda!). Odkryłam swoją nową sportową miłość – pole dance. Dostałam od fizjoterapeuty przyzwolenie na zajęcia, pod warunkiem, że będę na tę nogę uważać. I to właśnie zajęcia pole dance, (obok spacerów z psem) miały mi pomóc przetrwać ten trudny czas, jak również stały się moją wielką motywacją do robienia tych niewdzięcznych ćwiczeń ogólnorozwojowych.

Zrzut ekranu 2015-12-16 18.18.15

W domowych ćwiczeniach na stabilizację kolana pomagał mi pies.

P.S. Zobaczyć odwzorowanie wnętrza swojej nogi to fantastyczne doświadczenie. Ale uwaga, może być też brutalne. Może być tak, że szeroko otworzą Ci się oczy i pomyślisz: „O matko, to tłuszcz jest? Aż tyle?!”.

Przeczytaj również: Z cyklu przychodzi kontuzja do biegacza. #1 Łąkotka sucks

W następnych odcinkach opowiem Wam o tym jak bardzo life potrafi być brutal, gdy trzeba chodzić przez parę tygodni o kulach. Opowiem o niespodziankach i zmianach perspektywy, ile kosztują prywatne wizyty u ortopedy, badania USG i co się czuje przy podaniu czynnika wzrostu. Dlaczego warto unikać warszawskiego rynku medycznego, gdy portfel nie jest bez dna, a czas z gumy? Zabiorę Was w podróż do wnętrza mojego kolana. Trzymajcie kciuki za mój powrót do zdrowia!
Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Magda Ostrowska-Dołęgowska

Podoba ci się ten artykuł?

5 / 5. 1

Przeczytaj też

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej

Choć największy podziw budzą Ci, którzy linię mety przekraczają jako pierwsi, to bohaterami są wszyscy biegacze. Odważni, wytrwali i zdeterminowani, by osiągnąć cel – wyznaczony dystansem 42 km i 195 m – w liczbie 5676 […]

21. Cracovia Maraton: 5676 śmiałków pobiegło z historią w tle