fbpx
Magda Ostrowska-Dołęgowska i Sabina Giełzak na X Biegu Rzeźnika. Meta

Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia

10 godzin w X Bieg Rzeźnika. Dziewczyny pobiegły po rekord

Magda Ostrowska-Dołęgowska i Sabina Giełzak w X Biegu Rzeźnika

Fot. Krzysztof Dołęgowski

Wpadły na metę jako 7. zespół w klasyfikacji generalnej. Prawie 80 kilometrów wymagającej trasy po bieszczadzkich ścieżkach pokonały w zaledwie 10 godzin. Oto relacja Magdy Ostrowskiej-Dołęgowskiej  z X Biegu Rzeźnika, w którym ustanowiły wyśrubowany rekord trasy w historii damskich zespołów.

10 godzin? To szaleństwo. Nie, to chyba nawet niemożliwe. No ale zobowiązałam się w ubiegłym roku, na mecie Biegu Rzeźnika, gdy siedziałyśmy z moją ówczesną partnerką – Agnieszką Korpal, delektując się sukcesem. Umówiłyśmy się wtedy z Sabiną Giełzak, która od dwóch lat walczyła o wynik 10 godzin, że w 2013 pobiegniemy razem. No i nie było odwrotu. Zapamiętać na przyszłość: Nie robić takich deklaracji zbyt łatwo, bo przyjdzie za to beknąć”.

Stres przychodził falami – raz bałam się tego startu bardziej, innym razem na trochę zapominałam, albo pouczałam się – jesteście na podobnym poziomie! Nie może być aż tak ciężko. Innym razem przypominałam sobie, że Sabina lubi na początku wyrwać do przodu i potem „się zobaczy, ile mocy zostało”. Ja potrafię się przy takim założeniu tylko zagotować. Zawsze długo się rozkręcam. Za to zwykle też finiszuję w dobrym stylu.

Bieg Rzeźnika jest imprezą wyjątkową. Piękną trasę wytyczono po czerwonym, bieszczadzkim szlaku. Często jest bardzo błotniście, ale przy dobrej pogodzie, na połoninach człowiek mimo wielkiego wysiłku cieszy się z tego, że wlazł do góry by zobaczyć te piękne widoki. Bieg Rzeźnika jest też imprezą z historią – 10-letnią. Cieszy się dużym powodzeniem wśród biegaczy, górskich, ultra, jak i u wydeptywaczy asfaltu, którzy chcą zmierzyć się z większym wyzwaniem. Startuje się o 3:30, gdy dookoła robi się jasno.

W tym roku prognoza pogody straszyła deszczem, ta optymistyczna mówiła, że będzie padało przelotnie, ta bardziej złośliwa powiadała, że będzie to raczej konkurs na Miss Mokrego Podkoszulka. Miało padać przez cały wyścig.
„Im gorsze będą warunki – tym większe masz szanse, bo się ich nie boisz” – zawsze podpowiada mi mój mąż i partner biegowy. I zawsze ma rację. Przygotowałam sobie na start buty o zębiskach ostrych jak u rekina, stworzonych wśród angielskich wrzosowisk, właśnie na takie warunki. Nawet w nazwie mają błoto i pazury.

Fala stresu zalała mnie na chwilę przed startem. Nie mogłam spać w nocy, byłam skupiona, ale i szczęśliwa, że wkrótce zawalczymy o rekord i jak największe zbliżenie się do tych 10 godzin, o których marzy Sabina.

Zaczęłyśmy bardzo powoli. Jakbyśmy jeszcze spały. Dzień powoli budził się rozjaśniając niebo, ukazując coraz więcej pod stopami. Wyprzedzały nas dziesiątki ludzi. My się snułyśmy. Sabina godziła się już z porażką. „W takim tempie to sobie możemy powalczyć, ze ślimakami…” – myślała pewnie. Ja z kolei biegłam nie mogąc powstrzymać coraz szerszego uśmiechu na twarzy. Brutalnego uśmiechu, bo przejawiającego myśl – „Biegnijcie sobie, biegnijcie, chłopaki. I tak Was potem dopadniemy”.

Poranek na X Biegu Rzeźnika

Fot. Krzysztof Dołęgowski

– Po raz pierwszy widzę Jeziorka Duszatyńskie! – powiedziała Sabina, gdy mijałyśmy zielone tafle wód na pierwszym odcinku trasy. Zawsze dawała z siebie dużo więcej na tym pierwszym odcinku, zwykle też zajeżdżała swojego partnera, co odbijało się tempem poniżej oczekiwań na połoninach.

Tempo zaczęłyśmy troszkę podkręcać na drugim odcinku – za przełęczą Żebrak. Jeszcze na miesiąc przed startem poprosiłam męża żeby pobiegł za nami chociaż początek trasy. Żeby pomógł mi przypilnować Sabinę, żeby nie rwała – i mnie, żebym ambicjonersko nie próbowała sprostać. Biegł więc za nami i kilka razy nas pohamowywał: „Sabina, schowaj się za Magdą, pobiegacie pod górę na połoninach”. „Magda, przyspieszyłaś, zwolnij”. Przydało się to szczególnie za Cisną, gdy biegnąc przez spowite mgłą góry – Małe Jasło, Jasło, Ferczatą, wyprzedzałyśmy wiele teamów. To było ekscytujące. Sam fakt, że kogoś udało się dogonić i biegnąc swoim tempem – przegonić, sprawiał, że aż chciało się lecieć do przodu. Stresował mnie trochę fakt, że wyprzedałyśmy już teraz. Spodziewałam się, że będziemy to robić na połoninach, ale tu? Znam tych chłopaków, wielu z nich. Są dużo mocniejsi i szybsi ode mnie. Czy przypadkiem to tempo nas w końcu nie zabije? Może coś jednak robimy nie tak?

Najwspanialszymi momentami wyścigu były zbiegi. „O, teraz moja ulubiona rynna pod wyciągiem” – mówi Sabina i rzeczywiście wpadamy na coś na kształt toru bobslejowego, widać mnóstwo śladów ratujących się rozpaczliwie ludzi, uślizgi butów, wyrwane z korzeniami twary i drzewka. Wyprzedzamy tu kilka zespołów. Zbiegamy dobrze i mamy z tego mnóstwo frajdy. Sabina się cieszy: „Pomyśl o zbiegach z Połonin!”.

Sabina Giełzak na X Biegu Rzeźnika

Fot. Krzysztof Dołęgowski

Droga Mirka jest jak zwykle ciężkim psychicznie przeżyciem. Nogi uklepują się z każdym krokiem. Zaczynają nas boleć kolana. Trzymamy dobre tempo. 5-5:30, czasem nawet poniżej 5 minut na kilometr. Jest w dół, choć lekko i nie zawsze to czuć. – W ubiegłym roku Rafał miał tutaj poważny kryzys – przypomina sobie Sabina. – Biegliśmy złączeni holem, cisnęliśmy i udało nam się dogonić jakiś zespół, ale było ciężko. Utrzymać tutaj motywację do biegu to kluczowa sprawa – opowiada.

W Smereku zostawiamy Krzyśka, mojego męża. Ten odcinek go zużył. My lecimy na euforii startowej, dla niego to po prostu bardzo ciężki trening, zaledwie tydzień po Kieracie – 100 km na orientację w okolicach Limanowej. Bolą go różne rzeczy punktowo, żałujemy, że zostaje, bo już przyzwyczaiłyśmy się do jego towarzystwa. Teraz czeka nas ta cięższa część trasy. Ściskamy się. Opijamy się z Sabiną Coca-coli z przepaku, chwytam w garść kanapkę i lecimy w górę. Na Połoninę Wetlińską. Zaczyna się wyścig…

Na podejściu Sabina wyrywa do przodu, ja dławię się kanapką. Tuż przed nami jest MIX – Robert Zabel i Iwona Turosz. Lecą mocno, a ja wiem, że Sabina nie spocznie, dopóki ich nie wyprzedzimy i nie da mi skończyć kanapki. Bułka z dżemem ląduje w krzakach, wyciągamy hol. Spinamy się i drzemy do góry. Jak MIX znika nam z oczu hol wędruje do kieszeni. Okazuje się, że żadna z nas nie ma dużo więcej mocy na podejściu.

Za to odrabiamy na połoninie. Po złapaniu oddechu po podejściu, biegnie się świetnie. Ścieżka wije się wśród skał, dookoła jest tak zielono, pięknie! Człowiek cieszy się jak głupek, że tu wlazł i że ma jeszcze siłę biec. Połoniny to ostatnie 22 km wyścigu. Ale wielu ludzi traktuje je jak drugą połowę, bo tu robi się naprawdę trudno. Wetlińska jest długa. Ciągnie się w nieskończoność. I gdy człowiek ma wrażenie, że za tym winklem już się skończy – dopiero w oddali pojawia się Chatka Puchatka. Ludzie, których mijamy, kibicują nam. Przy dobrej pogodzie jest tutaj wielu turystów, zachowują się cudownie. Dopingują, klaszczą, gratulują wytrwałości, siły i formy. Dla tych wszystkich miłych słów można dać się pokroić.

Tuż przy Chatce Puchatka nasz drapieżny wzrok wypatrzył Michała Kołodziejczyka i Arka Koźmina. Przycisnął nas też głód i to na tyle silny, że Sabina wyciągnęła żelki nie zważając, że za chwilę będziemy na punkcie żywieniowym. Wypchałyśmy więc żelkami policzki, jak chomiki i ruszyłyśmy gonić chłopaków.

Na dole, w Berehah byłyśmy już przed nimi. Był też Krzysiek. Cieszył się naszym dobrym czasem przelotu między ostatnimi punktami. Woda, kubeczek Tigera – „O! Jaki dobry!”. Zapomniałyśmy o jedzeniu. To już się nie liczyło. Ostatni mocny akcent – Połonina Caryńska. Polałyśmy głowę wodą. Na początku podejścia – koszmarnie gorąco. A my mamy długi rękaw, bo zapowiadali, że będzie 10 stopni. Podejście pod Caryńską miało prawo wyciskać łzy z oczu. Jakieś 500 metrów do góry, stromo. Ciepło. Krok za krokiem – „Boże! Byleby tylko stawiać nogę za nogą, byleby się nie zatrzymać!”. Szłam jak skazaniec. Sabina za mną. Też sapała. Na ostatni kawałek podejścia podpięłyśmy hol i wczołgałyśmy się na górę. – Pierwszy raz na zawodach poczułam metę. Zwykle boję się finiszów, ale tu miałam ochotę rwać do przodu – opowiadała mi później.

Rwałyśmy. Jak tylko zrobiło się płasko, biegłyśmy między skałami. W dół – na łeb, na szyję. Jak kozice. – Jeszcze tylko mały podbieg, trzeba wytrzymać – mówi Sabina. Ale nie mamy z nim problemu, teraz już regularnie biegniemy. To nie jest trucht. Nie wiem jakie jest tempo ale drapieżniki obudziły się w nas na dobre. W dół fruniemy, skaczemy jak bociany po schodach, na łagodnych serpentynach w dół jeszcze dalej wyciągamy nogi. I oczom naszym ukazuje się wspaniały widok – jeszcze jeden team! – Walczymy? – pyta Sabina. – Walczymy – odpowiadam słabym głosem. Gdy wyprzedzamy chłopaków ze zdumieniem rejestruję, że to Kamil Leśniak i Piotrek Bętkowski. Jezu, oni biegają półmaraton w 1:14! Mają problem z kolanem. Ale spodziewam się walki z ich strony, ostatniego zrywu. Tylko przez chwilę Kamil biegnie za nami i prosi: „Madzia, nie róbcie nam tego, nie wygrywajcie z nami. Proszę! Proszę!”. Moje serce jest jednak twarde jak kamień, na którym lądują stopy. Wypadamy na drewniane belki, w dolinie. Pędzimy do mety. Widzę Krzyśka, widzę fotografów. Zatrzymuję zegarek na 10:00:39. „Co?! 40 sekund?” – myślę natychmiast. Sabina mnie pociesza – Plan uważam za zrealizowany. Trasa była dłuższa o prawie 800 metrów. Start był przesunięty o 400 metrów. Jest spoko – mówi. A ja zaczynam się cieszyć. Obściskuję wszystkich dookoła. Otwieram piwo. I postanawiam zapamiętać na przyszłość: „Nie bać się ambitnych planów„.

Magda Ostrowska-Dołęgowska i Sabina Giełzak na X Biegu Rzeźnika. Meta

Fot. Krzysztof Dołęgowski

Dziękuję mojej partnerce – Sabinie Giełzak za fantastyczny start i mężowi – Krzyśkowi Dołęgowskiemu, za to, że nas pilnował na początku.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Magda Ostrowska-Dołęgowska

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej

Choć największy podziw budzą Ci, którzy linię mety przekraczają jako pierwsi, to bohaterami są wszyscy biegacze. Odważni, wytrwali i zdeterminowani, by osiągnąć cel – wyznaczony dystansem 42 km i 195 m – w liczbie 5676 […]

21. Cracovia Maraton: 5676 śmiałków pobiegło z historią w tle