5 rzeczy, których nie warto robić przed startem w maratonie
Ostatnie dni przed startem w maratonie to czas, kiedy niewiele możemy już poprawić, ale wciąż możemy wiele zepsuć. Dlatego prezentujemy Wam listę pomysłów, których nie warto w tym okresie wcielać w życie.
Maraton to trudna konkurencja. Wszystko dlatego, że wymaga wielu poświęceń na etapie przygotowań i czasem nawet drobny szczegół potrafi zniweczyć wielomiesięczną pracę. Często zdarza się tak, że nawet jeśli cały proces przebiegł doskonale, możemy zaszkodzić sobie na ostatniej prostej tuż przed startem. Nierzadko biegaczom przychodzą na ostatnią chwilę do głowy pomysły, które wydają się genialnym zagraniem, ale po wprowadzeniu w życie najczęściej prowadzą do kłopotów w dniu biegu. Oto nasza lista 5 rzeczy, których warto wystrzegać się, gdy start w maratonie tuż tuż.
Nie warto trenować
Być może tytułowe zdanie brzmi, jak herezja, ale prawdą jest, że w ostatnich dniach przed startem w maratonie niczego już nie zbudujemy, a możemy wiele zrujnować. Zwłaszcza początkującym często do głowy przychodzi pomysł, by poprawić formę jeszcze jednym długim biegiem albo ciężkim treningiem tempowym. Przecież, jeśli damy radę na treningu, to na zawodach pójdzie jak z płatka.
Jest to błędne myślenie. Po ciężkim treningu organizm często potrzebuje nawet ok. 9-14 dni na regenerację, co oznacza, że po kilku dniach od treningu wciąż nie będziemy w najwyższej dyspozycji. Inaczej mówiąc, staniemy na starcie lekko zmęczeni, nawet jeśli będzie nam się wydawało, że wszystko gra. Wówczas ryzyko pojawienia się ściany maratońskiej wyraźnie wzrasta. Trzeba pamiętać, że maraton to ogromny wysiłek dla całego organizmu i warto stanąć na starcie naładowanym w 100, a nie np. 95 procentach. Dlatego w ostatnich dniach nie myślimy o treningu, a co najwyżej podtrzymujemy wypracowaną formę spokojnymi, krótkimi biegami.
Nie warto eksperymentować z dietą
Mając nieco więcej czasu na rozmyślania o maratonie lub poszukując jeszcze jakiejś cegiełki, którą możemy dołożyć w przygotowaniach, prawdopodobnie natkniemy się na porady dietetyczne. Przecież maraton to bieg, który wymaga ogromnej ilości energii, więc koniecznie trzeba o to zadbać! Tak, trzeba, ale jeśli w ostatniej chwili mamy wprowadzać do swojej diety rewolucyjne zmiany, to nie jest to najlepszy moment.
Gdy do startu pozostaje już tylko kilka dni, próby kombinowania np. z dietą białkowo-węglowodanową albo wprowadzaniem nowych składników do jadłospisu mogą prowadzić do kłopotów na trasie. A ostatnie, czego chcemy podczas maratonu to rewolucje żołądkowe. Jeżeli rzeczywiście czujemy, że dana dieta czy zmiana w diecie może nam pomóc, to wypróbujmy ją, ale już w trakcie przygotowań do kolejnego maratonu (np. przed startem kontrolnym w półmaratonie). W ciągu najbliższych dni trzymajmy się sprawdzonych, bezpiecznych rozwiązań dietetycznych.
Nie warto myśleć o nowych butach
Niby sprzęt nie biega, ale wiadomo, że lepiej biega się w dobrych butach niż złych. Stąd być może niektórzy pomyślą o tym, by na maraton sprawić sobie parę nowych butów, bo przecież będą wygodne, niezużyte, zadziała amortyzacja, itp., itd. To bardzo rzadko jest dobry pomysł. Przy tak długim biegu jak maraton, zakładanie nierozbieganych butów to jak gra w rosyjską ruletkę.
Często lepszym wyborem na start w maratonie będą wysłużone buty treningowe niż najnowszy model startowy, ba nawet niż nowy egzemplarz sprawdzonego modelu! Wszystko dlatego, że but przez pewien czas dopasowuje się do stopy, nasze stopy przyzwyczajają się do wnętrza buta i dzięki temu możemy bezpiecznie pokonywać w nich długie dystanse. W nowych butach wystarczy, że jeden szew będzie przylegał w nieco innym miejscu i już przy tak długim wysiłku narażamy się na spore otarcia i dyskomfort, którego można było uniknąć. Zresztą to zasada dotyczy całego sprzętu biegowego. Jedyne uzasadnienie dla zakupu czegoś nowego tuż przed startem w maratonie to sytuacja, w której po prostu zupełnie nie mamy w czym pobiec.
Nie warto brać urlopu
Ten punkt jest może nieco kontrowersyjny, bo urlop w ostatnich dniach przed startem w niektórych sytuacjach może jednak być dobrym pomysłem. W szczególności w przypadku osób pracujących np. na nocnych zmianach albo mających problemy z wysypianiem się. Tych biegaczy niniejszy punkt nie dotyczy.
Wszyscy pozostali jednak nie powinni zastanawiać się nad braniem urlopu tuż przed startem w maratonie. Jeśli nie szykujemy się do ataku na choćby minimum na igrzyska olimpijskie albo walki o podium w biegu, powinniśmy starać się funkcjonować normalnie do dnia startu. Przede wszystkim chodzi o to, by nie skupiać wszystkich myśli tylko i wyłącznie na zbliżającym się starcie, bo trema i stres będą narastać i wyczerpywać nasze siły psychiczne. Ostatecznie jako amatorzy, nawet poważne wyzwania biegowe powinniśmy traktować jako hobby. W dni przed startem podążajmy swoim rutynowym rytmem dnia.
Nie warto się zamartwiać
Chociaż nie ma chyba nic gorszego, co można powiedzieć w stresującej sytuacji niż „nie denerwuj się”, to rzeczywiście nie warto zamartwiać się na zapas, zastanawiając się ciągle „co to będzie?”. Jeśli chodzi o stronę sportową – zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy i pozostaje nam jedynie wykorzystać całe przygotowania w dniu startu. Jeśli na bieg zapowiada się np. kiepska pogoda, to… cóż, musimy to zaakceptować, bo przecież nie mamy na to wpływu. Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy damy sobie radę z królewskim dystansem, to i tak się nie przekonamy dopóki nie spróbujemy. Oczywiście w ostatnich dniach przed maratonem stres na pewno będzie narastał. To zjawisko występuje nawet u doświadczonych zawodników. Należy jednak odbierać to jako pozytywny sygnał – po prostu nasz organizm reaguje prawidłowo i zaczyna wchodzić w stan gotowości do wyzwania, jakie przed nim stoi. Nie nakręcajmy się jednak dodatkowo, myśląc tylko i wyłącznie o zbliżającym się maratonie. Gwarantuję, że podczas biegu jeszcze sporo się o nim namyślicie. I nie zawsze będą to przyjemne myśli. Ale przecież sami tego chcieliście. Bo chcieliście, prawda?
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.