fbpx

Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie

Antoni Cichończuk – historia mistrza weteranów w maratonie

ANTONI CICHONCZUK - mistrz 55+

„Zrobiłem się minimalistą. Proste życie, proste jedzenie. Pieniądze żonie oddaję, byle na bieganie starczyło. Świetne ciuchy można znaleźć w second handach” – przypominamy artykuł z 2009 roku Wojtka Staszewskiego o Antonim Cichończuku, aktualnym wicemistrzu świata w maratonie w kategorii M-60, ówczesnym mistrzu świata w kategorii 55+.

Najbardziej cieszył się pies brata, husky. Kiedy Antoni pierwszy raz zabrał go na sześciokilometrowe bieganie po Parku Kościuszki w Stanford, pies tak się zmęczył, że do wieczora leżał bez ruchu. Ale już następnego dnia podskakiwał ze szczęścia, kiedy Antoni brał smycz.

2008 Nowy Jork

Antoni nie może się nadziwić, co to za kraj. Przez drogę co i raz przebiegają szare wiewiórki, jak w Polsce koty. Biegacze biegają po ulicach, bo lasy są prywatne, a chodniki za ciasne, albo w Central Parku i na stadionach (przy każdej stole jest ogólnie dostępna bieżnia).
Antoni Cichończuk szykuje się do maratonu w Nowym Jorku. Brat Krzysztof dzwonił do Polski, pytał co u mnie? Antoni najpierw odpowiadał: „Biegam”, a potem: „Wygrywam”. W 2008 roku Krzysztof zadzwonił: „Zapraszam cię na maraton, zasponsoruję ci to. Tylko spróbuj mi nie wygrać”. Bo Cichończuk jest rekordzistą Polski i mistrzem świata w maratonie – w kategorii wiekowej 55-59 lat.

2 listopada Krzysztof podwozi Antoniego na start trzy godziny wcześniej. Jest zimno, sektor A grupy zielonej czeka w cieniu mostu Verrazano łączącego Staten Island z Brooklynem. Ale – jak podkreśla Cichończuk – organizacja lepsza niż w wojsku, jest gorąca herbata, batony. Antoni startuje z pierwszej linii, bo „Polak potrafi”. Pięć minut przed wystrzałem tysiące ludzi ściąga dresy, odrzuca je na pobocze. Najpierw podbieg na most, potem biegowy karnawał – kapele, kibice. Biegnie z orłem na piersiach, Polacy krzyczą na jego widok.

Ponosi go, pierwszą połówkę przebiega w 1:18:52. Na drugiej traci ponad pięć minut. Nie wie, gdzie są jego rywale w kategorii wiekowej, postanawia biec swoim tempem. Na 30. kilometrze czuje potężny głód. Na szczęście na punkcie żywnościowym dostaje żel energetyczny i zaczyna wyprzedzać. Dobiega w 2:43:33, na 212 miejscu.

Przy bramce wyjściowej jest umówiony z bratem. Bramek jest kilka, brat czeka przy innej. Będą się szukać do wieczora, dobrzy ludzie dadzą zmarzniętemu Antoniemu dres, policja zawiezie go do konsulatu, gdzie przenocuje. Następnego dnia przyjeżdża brat, jest spotkanie grupki polskich maratończyków z konsulem. Miało odbyć się w piątek przed biegiem, ale konsulat je przełożył, bo miejscowa Polonia świętowała Halloween. Krzysztof przywozi ze sobą nowojorską gazetę. Z niej Antoni dowiaduje się, kto wygrał kategorię wiekową 55 plus. On!

1949 Białystok

Krzysztof to najmłodszy z braci Antoniego. Trenował zapasy, skończył technikum górnicze, wyjechał do USA, pracował przy remontach, ale szybko sam założył firmę remontową i zatrudnia innych. Ma też firmę wysyłkową – Polacy mogą za jego pośrednictwem wysłać do kraju, co tylko chcą. Żyje mu się nieźle, więc mógł zaprosić brata na maraton.
W domu była szóstka dzieci, mieszkali w Białymstoku, wychowywała ich tylko matka.

– Ojciec włóczył się po Polsce i pił. Wrócił parę lat przed śmiercią, mózg miał od picia wyjałowiony, trzeba się nim było opiekować. Umarł, gdy miał 59 lat – opowiada Antoni. – Ja zawsze byłem chudy, to z biedy. Mama pracowała w fabryce pluszu, po wypłacie kupowała wielki worek makaronu, takie 10 kilo. Do tego dokupowało się przez cały miesiąc mleko i tym żyliśmy.
Antek poszedł do zawodówki stolarskiej, musiał się dobrze uczyć, bo mama postanowiła go posłać do technikum przemysłu drzewnego z internatem w Gdyni. Tam Antek działa w kółku teatralnym i żeglarskim. Szefuje grupie sześciu jednostek; bywa, że wychodzą na milę w otwarte morze.
W 1969 r. kończy technikum i zdaje do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni. Oblewa egzaminy, ale na sprawdzianie na 1000 m osiąga 3:04. Idzie do pracy w zakładach stolarskich; kupuje do domu radio, a potem telewizor. Mama jest dumna z syna.

Za rok znów przystępuje do egzaminów i zdaje je. A 1000 m przebiega jeszcze szybciej – w 2:58. Biorą go do kompanii sportowej. Mama płacze na przysiędze.
Po roku razem z kolegą Irkiem Górecznym trafia do sekcji lekkoatletycznej Floty Gdynia. Trenuje go Andrzej Stepowski. Antoni biega na średnie dystanse, startuje w II lidze, łapie jakieś punkty dla klubu (rekord na 1500 m – 4:03). Więc kiedy w 1974 r. kończy szkołę (mama płacze na promocji oficerskiej), bez żalu zostawia treningi.
Trafia na trałowce do Helu, ale robi wszystko, żeby zostać oficerem wychowania fizycznego. Po kursie w Rembertowie wraca na Hel na ścigacze już jako wuefista. Organizuje obozy sportowe, szkoli żołnierzy. – Super talentu nie wyłowiłem. W bieganiu nikt nie był lepszy ode mnie – mówi.

W drugiej połowie lat 70. startuje w Mistrzostwach Wojska Polskiego – na 5000 m. Pierwszy raz biega po tartanie. Czas świetny – 15:58. Ale na podium się nie mieści, pierwsze miejsca zajmują młodzi żołnierze.
Z całej rodziny Antoni wykształcił się najbardziej. Starsza siostra opiekuje się pensjonariuszami domów starców w Danii. Młodsza została w Białymstoku, zajmowała się mamą do jej śmierci.
Gorzej z braćmi. Najstarszy w wieku 44 lata pojechał do znajomych pod Jelenią Górą, wracał po alkoholu, wpadł do rzeki i rano wyłowili ciało. Drugi dachy robił w Białymstoku, ale teraz więcej pije, niż pracuje. Trzeci skończył szkołę górniczą, lał asfalt na drodze. W czasie pracy potrącił go samochód, zwolnili go do domu, wieczorem zatoczył się na piecyk elektryczny i umarł od poparzeń. Miał 33 lata.

1985 Gdynia

Na wojskową emeryturę nie czeka się długo. W 1985 r. Antoni odchodzi do cywila. Coś trzeba robić, więc kupuje rower górski (właśnie się takie pojawiły na stadionie w Białymstoku). Będzie jeździł po 500 km miesięcznie.
Pracuje jako liczman w porcie; jako kierownik działu drobnicy nadzoruje robotników przeładowujących towary. Dokarmia koty na działkach. W domu nie lubi siedzieć. Ma dwóch chorych synów. Żona? – Bardzo nerwowa, to mało powiedzieć. Ja w domu milczek jestem – opowiada Antoni. Aż trudno w to uwierzyć, bo kiedy rozmawiamy, to widać, że jest wielkim gadułą, wręcz trudno mu przerwać.

Synowie rosną. Starszy dostaje przynajmniej pracę w supermarkecie, pcha wózki. Młodszy miewa napady dzikiej furii. Antoni się nie gniewa, wie, że to przez chorobę. Ale czasem musi wzywać policję, bo jej przynajmniej syn się boi. W 2004 r. zwalnia się z pracy. Zostaje już tylko dom, w którym najwyraźniej się nie układa. I co dalej?

I wtedy po latach dzwoni trener Andrzej Stepowski:
– Słyszałeś o biegach ulicznych? Chodź na zawody, jest bieg Chartów na Witominie.
Antoni startuje. Jest trzeci. W ten sposób w wieku 55 lat zaczyna drugie biegowe życie.
Za tydzień jadą w kilku do Janowca Wielkopolskiego, tam są już większe zawody na 10 km. Antoni ma być tylko kierowcą, ale trener Mieczysław Łukasik zgłasza go do biegu:
– Biegniesz!
– Dobra – odpowiada Antoni, chociaż nawet nie ma adidasów, tylko kolarskie buty bez amortyzacji. Przebiega 10 km w 43 minuty, jest 12. w kategorii. A to praktycznie biegowy debiut po latach bezczynności.
– Będziesz gwiazdą – mówi mu Stepowski. Antoni przyjmuje to z niedowierzaniem, ale w domu analizuje wyniki. Gdyby pobiegł o dwie i pół minuty szybciej, byłby 3.w kategorii wiekowej.
Zapala się do biegania, a raczej do rywalizacji. Sprawdza wyniki Mistrzostw Wojska Polskiego w półmaratonie (w Pile). Miałby szansę na drugie miejsce w kategorii wiekowej. Startuje we wrześniu 2004 r. Na 15. km trener daje mu wodę do picia, Antoni odmawia. Trzy kilometry później dopada go odwodnienie. Ledwo dociera do mety. Ale jest wśród wojskowych  2. w kategorii – czas 1:24.
Antoni zostaje biegaczem. Ale chyba nawet on nie spodziewa się, że w swojej kategorii wiekowej będzie zwycięzcą, rekordzistą Polski, mistrzem świata. W ubiegłym roku ustanowił rekord na 5000 m – 16:47. Tylko o 49 sekund gorzej niż w młodości.

Medal Antoniego Cichończuka z maratonu w Nowym Jorku. Fot. Archiwum Antoniego Cichończuka

2007 Riccione

Od startu Cichończuk wychodzi na prowadzenie. Na plecach siedzi mu Rosjanin Władimir Radajew. Polak nie ogląda się ani razu. Nie zwalnia nawet, kiedy przestaje słyszeć kroki Radajewa. Wygrywa z przewagą 10 sekund.
Tym razem trener Stepowski ma łzy w oczach. Antoni zdobywa złoto w swojej kategorii (55-59) w Mistrzostwach Europy Weteranów 2006 w Poznaniu.
– Na podium zagrali mi Mazurka – wspomina. – Zrobiło mi się cieplutko w oczach. Pamiętam, jak tak stałem z tym medalem: pierwszym, niespodziewanym, pięknym.
Startuje też w maratonie i zdobywa brązowy medal. W 2007 r. jedzie do Riccione we Włoszech na weterańskie Mistrzostwa Świata.
Zgłoszenie wysyła się przez Polski Związek Weteranów Lekkiej Atletyki. PZWLA pomógł też w wyszukaniu taniego noclegu w internacie (20 euro razy 5 nocy daje 400 zł). Ale zawodnicy płacą sami. Za przejazd też.
– Nie mam żalu – deklaruje Cichończuk, chociaż na świecie związki weterańskie wspomagają swoich mistrzów. – Nas jest w związku 200, płacimy rocznie 60 zł składki, to z czego mieliby nam opłacić wyjazd?
W maratonie w Riccione startuje 1,2 tysięcy zawodników, głównie z Włoch. Sędziowie, widząc przed startem przepychającego się do przodu zawodnika w biało-czerwonej koszulce, kilka razy go cofają. Po strzale Cichończuk obiega wolniejszych biegaczy chodnikiem. Ale Radujew i mocny Włoch Antonio Trabucco są przed nim.
– Na 18. kilometrze dojrzałem Włocha, na 20. Radujewa. Na półmetku oni się zrównali, a ja biegłem 5 metrów za nimi. Na 25. kilometrze tempo zaczęło im siadać, więc zaatakowałem. Nie oglądałem się. Uspokoiłem się dopiero na 41. kilometrze, jak włoski sędzia, widząc koło numeru znaczek mojej kategorii, powiedział „primero”. Cieplutko mi się zrobiło.
Finisz jest na stadionie. Antoni wypatruje wśród widzów swoich kolegów, krzyczy:
– Pić, dajcie pić!
– Biegnij, nie drzyj się – cieszą się koledzy.
Cichończuk zdobywa złoty medal. Za 8 euro zamawia jeszcze grawerkę na rewersie: „Antoni Cichończuk, marathon, M55 1st, 2:43:38.
To też rekord Polski w kategorii wiekowej. Antoni zdążył go już dwa razy poprawić – w 2008 roku w Krakowie, a potem w słoweńskiej Ljubljanie. Zdobył tu tytuł Mistrza Europy Masters w maratonie i uzyskał nowy rekord Polski – 2:41:57.

2008 Gdynia

– Nie biegam dla siebie. Tylko po to, żeby inni biegali – zapewnia mnie Cichończuk. – Irek Góreczny, z którym trenowaliśmy na studiach we Flocie, teraz odszedł z wojska, wraca do biegania. Ważył już 100 kilo i teraz bieganiem ratuje sobie życie.
Cichończuk trenuje na tartanowej bieżni przy szkole. Dzieci i nauczyciele go znają, zostawiają mu wolny pierwszy tor. Wiedzą, że jest mistrzem świata. Ale Antoni czeka, aż go poproszą na spotkanie z dziećmi – żeby mógł im opowiedzieć o pasji biegania.
Trenuje codziennie, miesięcznie przebiega około 500 km. Kiedyś robił wolne dzień przed zawodami, a dzień po szedł na basen. Zrezygnował jednak z wolnego, bo szkoda mu okazji do treningu. Raz w tygodniu biega szybkie interwały na bieżni: 400 m w tempie 3:00 na kilometr albo kilometrówki po 3:25. Raz w tygodniu robi 40 szybkich minutówek przeplatanych minutowymi odpoczynkami w truchcie. Raz w tygodniu 35-kilometrowe wybieganie. W pozostałe dni bieg ciągły ok. 10 km. Oprócz tego dwa razy w tygodniu siłownia (w klubie Flota Gdynia), raz w tygodniu basen i sauna, trochę roweru. Dużo podbiegów, właściwie na każdym treningu, bo trenuje po górzystym lesie.

– Szum lasu, śpiew ptaków to sama przyjemność – uśmiecha się Antoni. – A ludzie nie wiedzą, jak las wygląda.
Żyje z dość niskiej emerytury. Rodzina ma jeszcze do dyspozycji dodatek inwalidzki na dzieci. Antoni do pracy nie chce iść, bo wtedy nie miałby tyle czasu na treningi i biegałby w środku stawki, a tego by nie chciał.
– Stałem się minimalistą. Proste życie, proste jedzenie. Pieniądze żonie oddaję, byle na bieganie starczyło. Odżywki i buty dostaję z klubu. Świetne ciuchy można znaleźć w second handach. Na maraton w Wiedniu w tym roku mam sponsora – to Ryszard Nowak, właściciel firmy elektrycznej z Sosnowca. W zeszłym roku wreszcie miasto mnie doceniło, dostałem tytuł sportowca roku 2008 w Gdyni, statuetkę i parę tysięcy złotych na bieganie – mówi Cichończuk. – Na galę założyłem spodnie sprzed 20 lat, były tylko 2 cm za ciasne.

2009 Chomiczówka

Dla mieszkańców Warszawy to otwarcie sezonu biegowego – bieg na 15 km na Chomiczówce w trzecią niedzielę stycznia. Nie czas na wielkie wyniki, bo nikt jeszcze nie trenuje szybkości. Zresztą zwykle jest za zimno, w tym roku -4°C.
Antoni Cichończuk awansował w tym roku do wyższej kategorii wiekowej – 60 plus. 18 stycznia wystartował na Chomiczówce. Zajął 23. miejsce, kategorię wiekową oczywiście wygrał. Przebiegł 15 km w 54:34, poprawiając rekord Polski w tej kategorii wiekowej o ponad minutę.

Wojciech Staszewski, „Cichończuk – mistrz świata 55+”, Bieganie, maj 2009

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Wojciech Staszewski

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

W sobotę 25 maja odbędzie się 21. edycja Biegu Ulicą Piotrkowską Rossmann Run. Uczestnicy tradycyjnie pobiegną na szybkiej trasie o długości 10 kilometrów, której większa część prowadzi główną ulicą miasta. Jakie atrakcje czekają na biegaczy […]

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run – trwają zapisy!

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej

Choć największy podziw budzą Ci, którzy linię mety przekraczają jako pierwsi, to bohaterami są wszyscy biegacze. Odważni, wytrwali i zdeterminowani, by osiągnąć cel – wyznaczony dystansem 42 km i 195 m – w liczbie 5676 […]

21. Cracovia Maraton: 5676 śmiałków pobiegło z historią w tle

Już od 3 sezonów ASICS METASPEED jest jednym z 2 flagowych modeli startowych japońskiego producenta. Do naszej redakcji trafiła właśnie najnowsza jego odsłona, 3. generacja, czyli ASICS METASPEED SKY PARIS. Jak wypada na tle swoich […]

ASICS METASPEED SKY PARIS – flagowa startówka w trzeciej odsłonie [TEST]