Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
Biegaczu, jesteś za słaby? Zmień obywatelstwo
W roku olimpijskim poza gradem wyników na kibiców spada grad zmian obywatelstwa. Biegacze z całego świata migrują, szukając szansy na występ na Igrzyskach.
Przyzwyczailiśmy się już do „kupowania” zawodników przez pewne kraje. Biegowe reprezentacje Turcji, Azerbejdżanu, Kataru czy Bahrajnu składają się głównie z importowanych zawodników z Kenii czy Etiopii. Mocno dotknęło to tegoroczne mistrzostwa Europy, gdzie w biegach długich dominowali Kenijczycy tak mało europejskich krajów jak Turcja czy Azerbejdżan.
O ile jednak normą stało się kupowanie przez bogatsze kraje biegaczy z biednych państewek, tak przed Igrzyskami dzieje się coś więcej. Oto biegacze z bogatych społeczeństw, szukając szansy na występ w Igrzyskach, przyjmują obywatelstwa krajów mało rozwiniętych. Najczęściej odbywa się to poprzez wyszukanie przodków o odpowiednich korzeniach i dotyczy tych nieco mniej znanych zawodników.
Cztery lata temu w USA głośnym echem odbiło się świętowanie przez Leonela Manzano wicemistrzostwa olimpijskiego na 1500 metrów z dwiema flagami: meksykańską i amerykańską. Część komentatorów oburzała się, że reprezentant ich kraju śmie powiewać flagą kraju, którego nie reprezentuje. Manzano równie dobrze mógłby biegać dla Meksyku, bo z tego kraju emigrował do Stanów Zjednoczonych jako dziecko. Jego kolega, maratończyk Diego Estrada, poszedł inną drogą. Mimo że całe życie spędził w USA, pierwszy występ w Igrzyskach zaliczył jako Meksykanin. Co różni tych biegaczy? Manzano był na tyle szybki, że nie obawiał się, że odpadnie w kwalifikacjach. Estrada był za słaby na reprezentację USA, wybór Meksyku był bezpieczniejszy. W tym roku pojawił się jednak w kwalifikacjach amerykańskich już jako obywatel tego kraju… i przepadł z kretesem.
W roku 2016 w Stanach Zjednoczonych zdarzyły się dwa głośne transfery. Najpierw znana biegaczka z Oregonu, Alexi Pappas, przyjęła obywatelstwo greckie i szybko pobiła rekordy tego kraju na 5000 i 10 000 metrów. Oskarżono ją o dwulicowość, bo urodziła się i całe życie mieszka w USA. Nie miała jednak szans na wyjazd na Igrzyska, konkurencja jest zbyt mocna. W Grecji z kolei żadna kobieta w biegach długich nie była w stanie uzyskać minimum, Pappas nie miała konkurencji. Drugim przypadkiem stał się David Torrence, jeden z najmocniejszych amerykańskich średniodystansowców. Kiedy w oczy zajrzało mu widmo nie zakwalifikowania się do wyjątkowo mocnego w tym roku amerykańskiego teamu olimpijskiego na 1500 metrów, przypomniał sobie nagle, że jego matka jest Peruwianka, a on sam od urodzenia jest peruwiańskim patriotą. Szybka robota papierkowa i Torrence, który jeszcze rok wcześniej był 5. na mistrzostwach USA na 5000 metrów i m.in. pobił rekord USA na 1000 metrów w hali, w tym sezonie pobiegnie w Rio de Janeiro jako Peruwiańczyk.
Rok wcześniej podobną przemianę przeszła Aisha Praught, która będzie reprezentowała Jamajkę w nietypowej dla tego kraju konkurencji – 3000 metrów z przeszkodami. Z kolei biegająca na 800 metrów Claudia Saunders w roku olimpijskim zorientowała się, że tak naprawdę wcale nie jest Amerykanką, tylko Francuzką.
Kto by się spodziewał, że tak wielu zawodników nie będzie się czuło Amerykanami? Wszystko przez bardzo wysoki poziom biegowy w tym kraju. Ale i w Europie zdarzają się podobne przypadki. Startująca na 5000 metrów Julia Bleasdale cztery lata temu reprezentowała w Igrzyskach Wielką Brytanię, w tym roku – Niemcy.
Trudno ocenić, czy ten trend jest czymś złym czy pozytywnym. Nie jest to nowość, bo już 20 lat temu ówczesny rekordzista świata na 800 metrów, Kenijczyk Wilson Kipketer, zbulwersował opinię publiczną, zmieniając obywatestwo na duńskie. Od tego czasu skala zjawiska tylko się nasiliła. Niektórzy z tych biegaczy mają rzeczywiście korzenie w nowym kraju, mówią w jego języku, inni nawet się nie pojawiają w nowej ojczyźnie. Na pewno ciągłe zmiany mogą lekko zdezorientować kibiców.