
Tego samego dnia ujawniono, że test antydopingowy oblał także inny znany biegacz – Amerykanin Tyson Gay. Typowany na medalistę mistrzostwa świata w lekkiej atletyce w Moskwie Gay, wycofał się z zawodów. Już podczas imprezy ujawniono, że na dopingu przyłapano brązową medalistkę poprzednich MŚ na 100 m – reprezentantkę Trynidadu i Tobago – Kelly-Ann Baptiste. Uznaliśmy, że to dobry pretekst do prześledzenia sposobu działania Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
WADA to organizacja, która powstała w 1999 roku. Jest niezależną fundacją, której główny cel to koordynowanie walki przeciwko stosowaniu niedozwolonych środków w sporcie. Światowa Organizacja Antydopingowa ściśle współpracuje z narodowymi federacjami sportu. Opracowuje badania dotyczące procedur testów antydopingowych. Członkowie WADA stworzyli Światowy Kodeks Antydopingowy, który jest „biblią” dla działaczy zwalczających doping. – Kodeks jest prawnie przyjętym dokumentem mającym wielkie znaczenie w świecie sportu. Znajduje się w nim definicja dopingu, przepisy regulujące system zwalczania dopingu, zasady prowadzenia kontroli dopingowych i postępowania laboratoryjnego, kary za poszczególne naruszenia. Załącznikiem do kodeksu jest wykaz substancji zakazanych – wyjaśnia prof. Jerzy Smorawiński, przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
Prof. Jerzy Smorawiński – przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Z wykształcenia lekarz, z zawodu wykładowca medycyny sportowej. Doskonały znawca dopingu w sporcie. Rektor Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
Komisja jest organem zajmującym się zwalczaniem stosowania przez sportowców niedozwolonych środków i metod. Każda Narodowa Agencja Antydopingowa, w tym również Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie dysponuje opracowanym przez siebie rocznym planem badań i posiada w swoich strukturach komórkę analiz i planowania, która realizuje z niezbędnymi modyfikacjami ten plan. Kryteriami wyboru zawodnika do kontroli są m.in.: rodzaj uprawianej dyscypliny (niektóre sporty są w grupie większego ryzyka niż pozostałe, np. biegi krótkie, kolarstwo); jego poziom sportowy czy progresja wyników. – WADA monitoruje wszystko, co dzieje się w narodowych systemach antydopingowych. Pracownicy światowej agencji interweniują, jeśli ktoś np. dostał za małą karę za stosowanie dopingu – mówi prof. Smorawiński. – Obligatoryjnie badania są wykonywane na imprezach rangi mistrzowskiej każdego szczebla. Nie oznacza to, że nie przeprowadzamy badań na innych zawodach. Rocznie wykonujemy ok. 3300 testów antydopingowych.
Badania w celu wykrycia dopingu to jednak nie wszystko. WADA ma także inne sposoby działania. Wśród nich jest „Paszport biologiczny”. Jego podstawową zasadą jest monitoring wybranych parametrów biologicznych w czasie, kiedy w organizmie sportowca mogą ujawnić się skutki stosowania dopingu. Nie bada się więc zawodników w celu wykrycia niedozwolonych środków, ale sprawdzając w wynikach odstępstwa od normy.
ADAMS (Anti-Doping Administration & Management System) to elektroniczna baza danych o miejscach pobytu zawodnika. Jest dostępna w kilkunastu językach. Instytucje zajmujące się zwalczaniem dopingu w sporcie wskazują zawodników w poszczególnych dyscyplinach, którzy są stale monitorowani. Tacy sportowcy mają obowiązek systematycznego uzupełniania informacji o miejscach swoich pobytów. Pracownicy WADA mogą w każdej chwili skontrolować zawodnika. Jeśli trzy razy bez uzasadnionej przyczyny nie pojawi się we wcześniej wskazanym miejscu, może automatycznie zostać zdyskwalifikowany.
Przypadki nieanalityczne to nowa metoda wprowadzona przez WADA. – W tym przypadku decydują dowody pośrednie. Na przykład dany sportowiec kontaktował się z jakimiś lekarzami, którzy są podejrzani o posiadanie substancji dopingującej. Działania WADA opierają się tutaj na śledzeniu billingów rozmów telefonicznych, sprawdzaniu wszelkich doniesień na temat posiadania środków dopingujących – wyjaśnia prof. Smorawiński. – Decyzje WADA nie wynikają z wykonania testów. Już na podstawie dowodów pośrednich jest możliwość zastosowania kary dyscyplinarnej.
– Zdecydowanie tak – mówi prof. Jerzy Smorawiński. – Spotykam setki młodych ludzi kochających aktywność fizyczną i sport – prawdziwych pasjonatów. To oni motywują mnie i moich kolegów do zwalczania dopingu. Ci ludzie chcą rywalizować w naturalnych warunkach. My chcemy im taką rywalizację umożliwiać, dlatego działamy, aby usuwać poza margines tych, którzy oszukują. Często pytają mnie, czy wierzę w „czysty” sport. Oczywiście! Gdybym nie wierzył, nie robiłbym tego, co robię.