Zimą, gdy zawieje śniegiem, mało co przez nie widzimy. Latem, kiedy robi się gorąco i parno, cały czas trzeba poprawiać je na nosie. O czym mowa? O okularach, tych korekcyjnych, rzecz jasna. Czterookich biegaczy jest całkiem sporo. Bez żadnych kompleksów „wdeptujemy” miejskie asfalty, ścigamy się po leśnych dróżkach czy pchamy się na pierwszą linię startu. Okulary na nosie to żadne ograniczenie, ale czy nie ma innego sposobu, żeby biegać i widzieć normalnie?
Dosłownie kilka chwil temu do środowiska triathlonistów dotarła tragiczna wiadomość o nagłej śmierci jednego z zawodników podczas części rowerowej zawodów Tour de Tri w Pile. Szczegóły sprawy nie są jeszcze powszechnie znane, ale jedno jest pewne: zaraz się zacznie. Ku przestrodze wszystkich, którzy chcą wyrazić swoje zdanie na temat tej sprawy..
Bo wyjazd z biegaczem ma wiele zalet. Poza tymi pięcioma parami butów, toną technicznych koszulek, pięcioma parami spodenek do biegania (krótkie, krótkie, półdługie, półdługie, długie), niezliczoną ilością skarpetek – biegacz na urlopie wiele więcej nie potrzebuje. No, może jeszcze swojego ukochanego zegarka albo smartfona – żeby publikować na Facebooku irytujące wszystkich znajomych zdjęcia i trasy wakacyjnych biegów. Reszta zależy od tego, jakim jest typem.
Kurz już opadł na warszawskie ulice po sobotnim Bieg Powstania Warszawskiego, ale to jedna z tych imprez, o których nigdy nie napisano zbyt wiele. Bo obok wymiaru sportowego liczy się w niej jeszcze coś innego. I z roku na rok przyciąga nowych biegaczy swoją wyjątkową atmosferą.
Napisałam pracę magisterską o języku biegaczy. Stworzyłam słownik zawierający 272 hasła. Czytało go już sporo moich znajomych – zarówno biegających, jak i tych niemających z bieganiem nic wspólnego. Śmieją się wszyscy. Ci pierwsi, bo to przecież zwyczajne, codzienne zwroty i wyrażenia. Ci drudzy, bo nic nie rozumieją.
W poniedziałek zakończyły się w Toruniu Mistrzostwa Polski Juniorów w Lekkiej Atletyce. Jak młode pokolenie rokuje na przyszłość?
Właśnie po to, żeby każda pani, bez względu na to, czy przybiegła tuż za zwycięzcą/zwyciężczynią, czy pół godziny czy godzinę później, mogła spokojnie wejść do szatni, przebrać się bez obaw, że zaraz jakiś analfabeta wlezie i wybałuszy oczy, udając, że nie wiedział. Żeby bez względu na rozmiar i na wiek, mogła ubrać się w obcisłe bez poczucia, że ktoś się będzie gapił na jej, excuse le mot, tyłek. Albo na biust.
Właściwie powinnam wyjść na trening. Tak, właśnie dokładnie w tej chwili powinnam klepać kółka wokół osiedla okraszone kilkoma podbiegami pod cmentarz. Tymczasem tkwię na kanapie w pozycji dalekiej od biegowej i gapię się w telewizor. I myślę, jakby mi się fajnie biegało, ale przecież nie wyjdę teraz, bo tu akcja, bramka, gol…
W miniony weekend odbyła się pierwsza w historii impreza IAAF World Relays, czyli Mistrzostwa Świata Sztafet. Polskim akcentem było drugie miejsce sztafety 4×800 metrów mężczyzn. Czy te zawody mają przyszłość i czy możemy liczyć na kolejne medale?
Czy do języka biegaczy wejdzie hasło „Kultura, biegaczu!”? Taka nadzieję mają blogerzy, którzy piszą o bieganiu, i którym na sercu leży, żeby bieganie było przyjemnością dla wszystkich uczestników imprez biegowych. W masie, którą dziś tworzą biegacze, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie tylko sobie, ale i innym szkody nie zrobić.