Zdania biegaczy na temat dzienniczków treningowych są podzielone. Jedni nie wyobrażają sobie bez nich życia, inni uważają je za zbędny gadżet ograniczający biegową wolność. Nie sposób jednak przejść obojętnie wobec faktu, że właściwie prowadzony dzienniczek biegowy to kapitalne źródło wiedzy nie tylko na temat realizowanego treningu, ale także o nas samych.
Gdy zaczyna się ostatnie odliczanie do maratonu, dużo jeszcze można popsuć lub zyskać. Co robić, a czego lepiej unikać w tych dniach, żeby nie zaprzepaścić wielomiesięcznych przygotowań i nie przekombinować? Zapytaliśmy kilka osób, między innymi Henryka Szosta i Iwonę Lewandowską.
Jeśli biegamy, stale wzmacniamy partie biorące największy udział w tym właśnie sporcie – np. mięśnie biodrowo-lędźwiowe czy pośladkowe. Im więcej będziemy biegać, tym lepiej będą wytrenowane, prawda? Otóż nie. W wielu przypadkach będą nadal słabe i przykurczone, a nasza sylwetka pokraczna i im dalej w las, tym gorzej. Dlatego mielenie kilometrów takim samym tempem nie zaprowadzi nas na wyższy poziom
Lata 80. i 90. były bardzo dobrym czasem dla polskiego maratonu. I co ciekawe, to panie, mimo że zaczęły później niż panowie, na arenie międzynarodowej zdziałały więcej. Wanda Panfil zdobyła tytuł mistrzyni świata w 1991 w Tokio, z czasem 2:29,53. Renata Kokowska jako pierwsza z Polek wpisała się na listę zwyciężczyń wielkich maratonów, trzykrotnie będąc pierwszą w maratonie berlińskim. Kim są i co dziś robią?
Przez wiele lat wydawało się, że sport na wysokim poziomie to aktywność zarezerwowana dla ludzi młodych. Badania pokazywały, że szczyt formy osiąga się w wieku 24-26 lat, potem przez jakiś czas odcina kupony od dawnej dyspozycji, a po trzydziestce przychodzi moment, kiedy trzeba powiesić buty na kołku, założyć rodzinę i ograniczyć jedynie do rekreacyjnego tupania. Ale… to tylko badania.
Czasami trudno oszacować docelowe tempo startowe. Szczególnie początkujący zawodnicy mają trudności z oceną, z jaką szybkością pokonać pierwsze kilometry. Istnieje kilka sposobów rozwiązania tego problemu. Jakich?
Ciasno, duszno, ciepło i ciężko. A jednak ludzie to robią – na własne życzenie. Nawet wiosną i latem! Bieganie po schodach to nie tylko sposób na przetrwanie zimy, ale też świetny trening uzupełniający i środek rehabilitacyjny.
Problem zatrzymania się w sportowym rozwoju dotyczy wielu z nas – biegaczy. O tym, jak wyrwać się z zaklętego kręgu dreptania w miejscu rozmawiamy z Ryszardem Szulem, trenerem i fizjologiem.
To jest inna bajka. W tej bajce to babcia pożera wilka i Czerwonego Kapturka, po czym ucieka szybciej niż Struś Pędziwiatr. Na plecach ma plastron z nazwiskiem – Merlene Ottey.
„Człowiek musi się zmienić na tydzień w maszynę do biegania. Rano biegasz, szybko do pracy, chwila na sprawy domowe, szybko na bieganie i padasz na twarz”. Po co się tak „katować”? O domowym obozie treningowym i jego zaletach opowiada Wojciech Staszewski z Kancelarii Sportowej.