Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Felieton: Bieganie z muzyką zakazane?
Rys. Krzysztof Dołęgowski
Zawsze chciałem być dziennikarzem muzycznym. W końcu się udało. 10 października 2010 udało mi się trafić w Poznaniu na całkiem przyzwoity festiwal muzyczny o wdzięcznej nazwie „X Maraton Poznański”. Bilety co prawda niezbyt tanie, zwłaszcza tuż przed koncertem, ale za to ochrona zadziwiająco miła i nierobiąca problemów.
Dyktafon i kilka artykułów spożywczych do nerki przy pasie – i w drogę! Tutaj niestety cały plan legł w gruzach, a ja po powrocie do domu zostałem pozbawiony złudzeń co do czułości wbudowanego w dyktafon mikrofonu. Spomiędzy gęstych i radosnych nut zagrzewających maratończyków do walki, udało mi się wyłowić ledwie pojedyncze zdania:
Obywatel Królikowski, grający już trzeci raz na maratonie (przy Dolnej Wildzie):
Bieganie i muzyka – to jest tożsame. Muzyka napędza człowieka i daje mu dodatkową werwę do tego, żeby pokonywać kilometry.
O. Królikowski nad wyraz lapidarnie ujął kwestię gnębiącą mnie już od dłuższego czasu:
W 2007 roku USATF, amerykański związek lekkiej atletyki wydał całkowity zakaz używania słuchawek podczas imprez biegowych. Już w 2008 roku kontrowersyjny zapis został złagodzony i obecnie dotyczy tylko zawodników startujących w imprezach rangi mistrzowskiej i walczących o nagrody. Ilekroć przypomina mi się ta zabawna skądinąd historia, staje mi przed oczami slajd z wykładu prof. Noakes’a prezentujący muzykę (tuż obok dopingu chemicznego) jako czynnik potencjalnie wspomagający wydolność biegaczy.
Tutaj niestety zaczynają się intelektualne chaszcze – istnieją przeróżne badania naukowe opisujące wpływ słuchania muzyki na wysiłek fizyczny. Istnieje też mnóstwo zaplątanych artykułów popularnych, na szczęście łatwo je rozpoznać, przeważnie zaraz obok tekstu pojawiają się reklamy urządzeń grających…
Wśród naukowców panuje względna zgoda, że muzyka ma wpływ co najmniej na pięć kwestii: subiektywne postrzeganie wysiłku, stopień pobudzenia, związek kadencji biegu z tempem (BPM), przyswajanie wzorców ruchowych, stan przepływu („flow”)… Nie trzeba wiele wyobraźni, żeby dojść do wniosku, że regularne słuchanie muzyki podczas treningów wiąże się z ryzykiem – choćby to była tylko sztucznie zaniżona kadencja, i co za tym idzie, prędkość biegu.
Przyznam, że te fakty trochę uspokoiły moją duszę: muzyka i bieganie są dla mnie zbyt ważne. Można mieć dwie kochanki, ale raczej nie w jednym łóżku.
Oczywiście dopuszczam możliwość, że gdzieś w Internecie krąży optymalna play lista, z którą pobiegłbym maraton dziesięć minut szybciej. Okej chłopaki, katujcie się ajpodami.
Ja pracuję nad takim stanem umysłu jaki miał Beethoven, kiedy będąc już kompletnie głuchym skomponował Dziewiątą. Haile, strzeż się.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.