fbpx

Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt

Hoka one one mafate 4 [test]

hoka-mafate4-7

Fot. Tomasz Moskalik

Bieganie stworzył dobry Bóg, resztę wymyślili ludzie – rozprawka pseudofilozoficzna o Hoka One One Mafate 4 i związanej z nią prostocie myśli.

hoka-mafate4-4

Fot. Tomasz Moskalik

A gdy tak już sobie późną nocą leżałem z nogami opartymi wysoko o ścianę i od natłoku postartowych emocji wciąż nie mogłem zasnąć, zacząłem usilnie badać zakamarki pamięci w poszukiwaniu jakiegoś aforyzmu, prawdy życiowej, mogącej w jednym zdaniu zawrzeć całą historyjkę, którą chcę się z tobą podzielić. I im bardziej dumałem, tym bardziej wydumane, nierzeczywiste mądrości przychodziły mi do głowy, a chciałem prosto, po chłopsku, łopatologicznie. Nie żebym twierdził, żeś ty prostak, co nie zrozumie, wprost przeciwnie!

Otóż bieganie doprowadziło mnie do punktu, w którym zakrzyknąć chciałem, niczym Jan Hus (wietrząc dym stosu za tenże tekst): O, sancta simplicitas! chwaląc prostotę nie naiwną (wbrew temu, jak zwykło się te słowa tłumaczyć), nie prostacką ale właśnie ten brak zbędnego komplikowania czegoś, co z założenia prostym być powinno. Wtedy przypomniało mi się coś, co kiedyś stwierdził Leopold Kronecker – niemiecki Żyd, urodzony w Legnicy, który przesiadując nad rachunkiem macierzowym i teorią wyznaczników, z iście żydowską autoironią rzucił w stronę studentów: „Liczby całkowite stworzył dobry Bóg, resztę wymyślili ludzie”.

hoka-mafate4-2

Fot. Tomasz Moskalik

Tak, tak – nasz gatunek w swoim pędzie ku doskonałości, zaczął się specjalizować, uszczegóławiać i rozbijać wszystko na elementy pierwsze aż do tego stopnia, że często zapomina, czemu ta wiedza pierwotnie miała służyć. Ma to miejsce również w nauce, którą obrosło bieganie, w tej całej pro-supi-dropo-boosto-nanotechnologii butów biegowych. Nie mówię, że to niepotrzebne, nieważne. Powinniśmy jednak co jakiś czas spojrzeć wstecz i pamiętać, że wszystko co rozwijamy w bieganiu ma służyć przecież czerpaniu przyjemności z ruchu.

A więc jeszcze raz i od początku. Na początku był Eden i pierwsi ludzie: Adam i Ewa. I oboje biegali, a bieganie ich dobre było albowiem po zielonych łąkach biegali, nadzy jak ich Pan Bóg stworzył. Lecz nabroili i zostali wygnani. I przekonali się, że są goli jak święty turecki i zaczęli kombinować. Zaczęli się ubierać. A że w ubraniu ciężko i ciepło było, zaczęli się oszczędzać i ujeżdżać wszystko to, co pod wierzch się nadawało. I koło wynaleźli. Kulawe, więc drogę trzeba było wysypać. A że droga z ostrych kamieni była, to trzeba było buty wynaleźć, i nowe lepsze koło, i nową lepszą drogę, i nowe lepsze buty. I tak w koło. Aż w końcu zabudowali świat miastami i drogami i nie było gdzie biegać, więc Adam i Ewa pewnej niedzieli wybrali się swoim nowym SUVem w góry, ubrali swoje pstrokate buty do biegania i tak powstały biegi górskie. A że wciąż w pamięci mieli radosne hasanie na golasa po łąkach Edenu, zaczęli kombinować, jak tu sobie zorganizować raj na Ziemi.

I zaczęli biegać w coraz mniejszych, lżejszych butach, by choć trochę poczuć się tak naturalnie, jak drzewiej w raju. Lecz diabeł i korpożycie zmieniły ich kończyny w nieporadne patyki i zaczęły im doskwierać kontuzje. I Dobry Stwórca, widząc jak gatunek ludzki wstając zza biurek po miesiącu z grymasem bólu za biurko wraca, ulitował się i zesłał na ziemię Nicolasa Mermouda, który wymyślił buty maksymalistyczne. Ot i cała historia świata wg bieganizmu.

hoka-mafate4-6

Fot. Tomasz Moskalik

Buty Hoka One One, bo o nich mowa, powstały w 2010 roku i już z założenia były dedykowane biegaczom długodystansowym. W swojej neofickiej ortodoksyjności niektórzy wierni pogubili się i być może zabrnęli za daleko, bo chyba sam szatan podpowiedział im, że naturalnym dla naszego wskroś ucywilizowanego aparatu ruchu jest bieganie po skale w sandałach własnoręcznie wykonanych z opony samochodowej, tymczasem Mermoud właściwie pojął, co znaczy simplicitas (prostota)– doskonale wiedział, że żeby pobiec daleko, trzeba mieć przede wszystkim całe stopy i kolana. Proste. Wydawało się proste, dopóki zwolennicy simplicitas nie zobaczyli emanacji idei Mermouda.

Ja również się do nich zaliczam i również ja, gdy pierwszy raz zobaczyłem Hoka One One zrobiłem głęboki wdech. Bynajmniej nie z zachwytu. Oto przede mną leżały dwa potężne buciory, wielkie jak HMS Rodney. Model nazywał się Hoka One One Mafate 4. Był to jeden z trzech modeli przeznaczonych na rynek polski. Pozostałe to: Challenger ATR 2 i Speedgoat. Wszystkie wielkie i z ogromną podeszwą.

dare2b_Tatra Fest- okolice Rakonia_999999-1

Fot. Grzegorz Tomczyk

Mafaty” pomimo kilkukrotnie grubszej niż w innych moich butach trailowych podeszwy (36mm pianki EVA pod piętą) zaskoczyły mnie lekkością. Przy rozmiarze wkładki równej 27cm, jeden ważył niecałe 300g. Drop wynosił zaledwie 4mm, lecz jak później się okazało, w konstrukcji tego buta spadek pięta-palce pełni rolę drugorzędną. Zauważalny był charakterystyczny, łódkowaty przekrój podłużny podeszwy. But był dość sztywny i odporny na skręcanie.

Podeszwa wyposażona została w agresywny bieżnik wykonany z twardej gumy w miejscach styku śródstopia i pięty z podłożem. Co ciekawe, twardy bieżnik ulokowany został wzdłuż rantu podeszwy, co dodatkowo stabilizuje nogę w trudnym terenie. But posiadał usztywniony nos, zapobiegający stłuczeniu palców o wystające kamienie i jeszcze sztywniejszy zapiętek, wąski aczkolwiek z grubą warstwą wyściółki. Po moich przygodach z wykręcanymi kostkami, byłem bardzo wdzięczny Panu Mermoudowi za pamięć o tym, jak pracuje stopa przy ostrych, nierównych zbiegach. Cholewka z siateczki. Język niezespolony, sznurówki normalne, kolorystyka… nie zauważyłem, jakaś taka zwykła. I tyle. I dobrze.

hoka-mafate4-5

Fot. Tomasz Moskalik

Po założeniu butów stwierdziłem, że są bardzo wygodne. Banał? Przecież to takie proste – but do ultra musi być wygodny i tyle. Stopa leżała nisko, zaskakująco nisko jak na widoczną grubość podeszwy.

Przebiegłem się kilka razy w „mafatach” po dwadzieścia kilometrów, po moich pienińskich górkach. Biegło się dobrze. No jak to w lekkich stabilnych butach. Buty trzymały się nawierzchni dobrze, dobrze pozbywały się błota, przewiewna siateczka cholewki łatwo przyjmowała wodę ale łatwo też i odparowywała. Jest to bardzo istotne, bo w ultra ceni się buty, które nabierają wody lecz szybko ją odprowadzają. Szczelne służą za inspekty dla kalafiorów. Jedynym problemem przy tych nietrudnych treningach były rozwiązujące się i luzujące sznurówki.

I tutaj dochodzimy do punktu, w którym powinniśmy się zatrzymać i spojrzeć wstecz. W poszukiwaniu najlepszych butów do biegów ultra zawsze prędzej, czy później lądowałem w jakiejś biegowej specjalizacji. Biegałem w wodoodpornych butach, startowałem w minimusach, butach z zerowym dropem, pantoflach dopasowanych niczym gruba skarpeta – wszystko to było dobrym wyborem, lecz tylko do pewnego momentu. Najczęściej do sześćdziesiątego kilometra. Dlaczego? Bo zazwyczaj po tych kilku godzinach biegania w wodzie i błocie, co miało zakwitnąć na stopie właśnie zaczynało pączkować, a co się miało skręcić, już zdążyło ładnie spuchnąć.

Wszystko przez to, że moje stopy, jak większości współczesnych półamatorów, nie są przystosowane do biegania w takich warunkach. Jest to rzecz oczywista, do tego stopnia, że w podobnie ekstremalnym wykorzystaniu stóp: wielodniowym trekkingu, a nawet tatrzańskich graniówkach, czy wspinaczce zimowej obuwie musi być optymalne dla danej dyscypliny. Truizm? Być może, odnoszę jednak wrażenie, że minimalizm w bieganiu tak bardzo skoncentrował się na jakże chwalebnej misji przypominania naszym leniwym organizmom, jak biegać się powinno, że zapomniał opodstawowej funkcji wynalazku pt. buty – ochronie stopy i stawów. Pan Mermoud o tym nie zapomniał. Wróćmy więc do testu.

dare2b_Tatra Fest- okolice Grzesia_999999-3

Fot. Grzegorz Tomczyk

But, przez wzgląd na dość sztywną obejmę śródstopia miał tendencję do „układania się” na nodze w miarę pokonywania kilometrów, co skutkowało uczuciem luzu. Musiałem się więc zatrzymać, zaciągnąć sznurówki i biec dalej. No cóż, buty „układały się” na nodze przez pierwsze sto km; być może wynikało to również z ogromnej amortyzacji i miękkiej wyściółki. Po stu kilometrach przez owe zaciskanie sznurówek nabawiłem się otarcia od języka na lewej stopie. Zauważyłem również, że przy mojej wąskiej stopie cholewka przy połączeniu z językiem jest mocno ściągnięta i pofałdowana, a język prawie zupełnie schowany pod sznurowaniem. Rodzi to obawy, czy po kolejnych kilkuset kilometrach i ubiciu pianki, buty nie staną się dla mnie zbyt luźne.

Przy okazji mała dygresja: nie jestem osamotniony w moich obserwacjach ubijania/dopasowywania wnętrza buta. Jest to też jeden z koronnych argumentów przeciwników butów maksymalistycznych, którzy twierdzą, że OK, amortyzacja jest fajna na ultra, ale przelecisz w hokach kilkaset kilometrów (hoka one one po maorysku znaczy „latać”), a potem co? Być może amortyzacja zniknie bezpowrotnie, a ty zostaniesz na zawsze z nieelegancką techniką i rozleniwionym aparatem ruchu? Ja nie wiem ale zaryzykuję, bo nie biegam ultra po to by mieć pracowity aparat ruchu ale po to by pobiec jak najlepiej i na całych nogach. A taką właśnie możliwość dają „mafaty”, o czym przekonałem się zapisując się na Tatra Fest Bieg 2016.

Decyzję podjąłem dosłownie w ostatniej chwili, szczerze mówiąc wyłącznie po to by sprawdzić hoki w prawdziwym terenie. Wiem, wiem, nie więcej niż dwa, trzy ultra w roku, odpoczynek, bla bla bla. To wszystko prawda ale ja chciałem po prostu pobiegać, więc trzy dni przed startem wyskoczyłem na krótki trening w Tatry. Skończyło się na przebiegnięciu pełnej, pięćdziesięciosześciokilometrowej trasy zawodów, o jednym bidonie i w hokach. Tak, wiem, nie wolno tak biegać, biegło mi się jednak przednio, więc biegłem. Simpicitas. A trzy dni później na zawodach, na tej samej trasie i też w hokach byłem szesnasty open z czasem 6:25.

Już na starcie uderzyło mnie to, że wśród ponad 170 uczestników były tylko dwie osoby w Hokach: pewien pan w speedgoatach i ja w mafatach 4. Tymczasem wśród startujących w Hardrock 100 mafate 3 był podobno najbardziej popularnym butem…

hoka-mafate4-3

Fot. Tomasz Moskalik

Tatra Fest Bieg, a dokładniej jego trasa doskonale nadaje się do pełnego przetestowania butów biegowych. Na początku i na końcu czeka nas długie kilkunastokilometrowe udeptywanie zakopiańskiego asfaltu i nawierzchni gruntowej Drogi Pod Reglami. W hokach biegło się tutaj nieco gorzej niż w butach o mniejszej amortyzacji. Miękka ziemia ma wystarczającą sprężystość by chronić stawy, a jednocześnie zapewnić mocne odbicie w standardowych butach, dlatego mając do wybory miękkie pobocze i asfalt, wybierałem w hokach asfalt. Nawet w końcówce biegu! Kolejnym etapem był bystry podbieg na Grzesia i rajd Granią Tatr Zachodnich. Grań charakteryzuje się zamulającymi podbiegami i zaskakującymi zbiegami po piarżyskach, w które poutykane są trawki i śliskie płyty. Na podbiegach lekkość butów nie utrudniała wybiegania i podchodzenia. Problemem mogły być wysokie nosy butów, przez co kilka razy zahaczyłem górą czuba buta o kamienie i korzenie kosówki. Na szczęście usztywnienie w tej obuwia zabezpieczyło skutecznie przed urazem. Bieżnik nie buksował w piargach o zmiennej frakcji.

O ile przy podchodzeniu potencjalne osuwanie się butów może tylko zmęczyć, o tyle przy zbiegu jest to już kwestia bezpieczeństwa. Początkowo trochę się obawiałem szybkiego zbiegania, jednak już po kilku minutach przekonałem się, że „mafatom” mogę w pełni zaufać. Stopa była doskonale trzymana przez sztywny zapiętek, szeroka podeszwa siadała pewnie, a ja jakimś cudem zawsze lądowałem na śródstopiu. I choćbym pędził nie wiadomo jak szybko, nigdy nie blokowałem nogi w kolanie. Była to zasługa owego łódkowatego kształtu podeszwy.

Mijając kolejnych biegaczy stawiałem wprost ordynarne susy, mając pewność, że żwir nie porani mi stopy przez podeszwy i nie załatwię czworogłowych oraz kolan. Biegłem nie myśląc (jak zawsze) o tym, co będę czuł za kilka godzin. Biegłem i chciałem biec jeszcze szybciej i jeszcze dłużej. Płyty o nachyleniu ponad 60 stopni nie były dla mnie przeszkodą, a na żwirach każdy krok, jak u tenisisty kończył się kontrolowanym dwudziestocentymetrowym poślizgiem i płynnym przeniesieniem masy do kolejnego susu. Trudny teren wokół przypominał pocztówkowe zbocza Cirque de Mafate…

Na odcinku Starobociański – Schronisko Ornak jeszcze bardziej przyśpieszyłem, a na zbiegu o nachyleniu czasami przekraczającym 45 stopni, po typowych tatrzańskich stopniach kamiennych, pędziłem z prędkością przekraczającą 4:30min//km I możecie wierzyć albo nie ale właśnie wtedy przypomniałem sobie ten pęd i tą radość, która przez kilka lat była skutecznie tłumiona przez obawy kontuzji. Ostatnie 20km pobiegłem w średnim tempie 4:20min/km. Biegło się świetnie, niewątpliwym mankamentem był jednak luz buta na mojej wąskiej stopie. W euforii pędu nie zauważyłem, że luźne hoki spowodowały, że na zbiegu dobijając palcami do wzmocnienia w nosie buta nabawiłem się pierwszy raz w życiu dwóch przyczernionych paznokci i pięknego bąbla na palcu (dlatego kupując hoki dokładnie je przymierzcie, bo to bardzo drogie buty są).

dare2b_Tatra Fest- okolice Grzesia_999999-5

Fot. Grzegorz Tomczyk

Bieg ukończyłem cały i zdrowy, głównie dzięki hoka one one mafate 4. I chociaż to bardzo nieładnie, z dobrze tajoną satysfakcją obserwowałem jak wielu finisherów drepta na bosaka i moczy stopy w potoku. Znałem to uczucie chociażby z Biegu Marduły sprzed trzech miesięcy, który pobiegłem w butach… też podobno najlepszych do górskich ultra. Teraz, na mecie Tatra Fest Biegu podjąłem postanowienie, że wszystkie kolejne ultramaratony górskie będę biegał w mafatach. Na krótsze treningi mi ich po prostu szkoda. Na krótsze treningi wybiorę buty, które mniej chronią a bardziej uczą, bo dewizą moją od dzisiaj jest: minimalizm w biegu mini, maksymalizm w biegu maksi! Proste?

I tak sobie leżąc z nogami opartymi o ścianę myślałem sobie i o simplicitas, którą gdzieś zgubiliśmy goniąc za prostotą i o Panu Kroneckerze i liczbach całkowitych i stwierdziłem, że projektanci hoka wyprodukowali optymalne rozwiązanie na długie, trudne biegi ultra właśnie dlatego, że nie kombinowali. Oni dobrze wiedzą, że dla człowieka współczesnego nienaturalnym jest bieganie boso, a Raramuri robią buty z opony nie dlatego, że to jest najlepsze obuwie, tylko dlatego że właśnie to jest to minimum zabezpieczenia stopy, na które ich stać i które mają pod ręką. Dlatego zaprojektowali po prostu buty, które mają dać ci przyjemność przebiegnięcia 100km ultramaratonu. Bo to nieprawda, że bieganie i całe to ultra musi boleć. Bieganie ma sprawiać przyjemność. Proste!

PS. Licząc się z tym, że tekst ten czyta Anton Krupicka, który wycinając właśnie kozikiem podeszwę z butów za kilkaset dolców, prycha na mnie pod wyczesanym wąsem, zasunę Panu, Panie Antoni Tołstojem: „Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce”, dlatego warto eksperymentować, szukać simplicitas tam, gdzie ona faktycznie jest i przymierzyć hoka one one mafate 4.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Tomasz Moskalik

Podoba ci się ten artykuł?

3.7 / 5. 3

Przeczytaj też

W sobotę 25 maja odbędzie się 21. edycja Biegu Ulicą Piotrkowską Rossmann Run. Uczestnicy tradycyjnie pobiegną na szybkiej trasie o długości 10 kilometrów, której większa część prowadzi główną ulicą miasta. Jakie atrakcje czekają na biegaczy […]

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run – trwają zapisy!

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej