Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Homo biegacz
Zauważyłem, że biegacze w bardzo poważnym stopniu – i to pod wieloma względami – znacząco odbiegają od norm przyjętych w społeczeństwie. Najprawdopodobniej już niebawem zostaną zaszeregowani do oddzielnej kategorii w historii ewolucji, gdyż zgromadzono już wiele materiałów potwierdzających tę tezę.
Zapewne niebawem doczekamy się poważnych opracowań naukowych opisujących to zagadnienie. Nim jednak to nastąpi chciałbym tylko, niejako pilotażowo, naszkicować sylwetkę „homo cursoris” , czyli „człowieka biegnącego”.
Pierwsze różnice antropologiczne widoczne są już na pierwszy rzut oka i dotyczą budowy, sylwetki oraz sposobu poruszania się. Homo cursoris jest zazwyczaj szczupły i dość żylasty. Często daje się zauważyć u niego częściowy niedorozwój kończyn górnych i jednocześnie dość silną budowę kończyn dolnych w szczególności łydek i mięsni czterogłowych uda. Ta dysproporcja w budowie ciała spowodowana jest nienaturalnym sposobem poruszania się o czym za chwilę. Nienaturalnie niski poziom tkanki tłuszczowej, co za tym idzie zapadłe policzki i płaskie brzuchy dają w rezultacie mało przyjemny obraz całości. Sylwetka przesadnie wyprostowana, bez widocznych skrzywień zasadniczo odbiega od przyjętej normy.
Dodatkowo obserwuje się u osobników tego rzędu niebezpieczną gibkość ciała i niepokojącą rozciągliwość, którą dotychczas można było obserwować tylko w wyizolowanych przypadkach takich jak np.: kobieta-guma w chińskim cyrku czy kontroler biletów w komunikacji miejskiej. Homo biegacz przemieszcza się najczęściej biegiem, czym zwraca na siebie uwagę i przez co jest dość łatwy do wychwycenia w populacji. Jednostki zajmujące wyższe gałęzie tego ewolucyjnego konara dodatkowo wplatają w bieg różnego rodzaju ewolucje, wymachując na różne sposoby kończynami, nierzadko wybierając do tego celu wzniesienia, co może sugerować pewne niedostatki w sferze logicznego myślenia. Dowodzą tego również inne obserwowane zachowania, takie jak bieganie w kółko po określonej pętli bez widocznego celu lub opuszczanie ciepłych łóżek w środku nocy tylko po to żeby wykonać jakiś wyimaginowany plan. Żarliwość z jaką wykonują te czynności i później o nich mówią z wielkim przejęciem, dla niewprawnego oka mogłaby wyglądać na obłęd lub nerwicę natręctw, jednak w rzeczywistości ma to podłoże duchowe a nawet mistyczne i jest bardzo bliskie religii.
Ciekawy wydaje się też sposób odżywiania homo cursoris. Nie służy on wcale zaspokojeniu głodu, a dieta nie jest dobierana pod kontem smakowym. Przejadanie się nie występuje w ogóle. Celem jest wyłącznie uzupełnianie utraconych z potem minerałów i dostarczanie do mięśni glikogenu. Ulubionym przysmakiem homo biegacza są banany co jest wymownym dowodem na to, w którym miejscu ewolucji on się znajduje. W tym świetle staje się oczywiste, że w jego diecie znajdują się głównie pokarmy proste, nieprzetworzone, nieskomplikowane jak surowe owoce czy warzywa, zwykły makaron lub ryż. To samo dotyczy płynów. Inna rzecz, że homo biegacz nie pije w ogóle. On się nawadnia i uzupełnia elektrolity. Niestety robi to za pomocą czystej wody co musi być szczególnie przykre. Jako używki stosuje jedynie Isostar, żele energetyzujące i czasem rodzynki.
Odzież którą się przyobleka, ma na celu uwydatnienie wcześniej opisanych niedoskonałości ciała i wywołanie uczucia litości. Standardowo są to obcisłe rajtuzki i jakaś licha koszulina z przenicowanej tkaniny. Nawet podczas wysokich mrozów potrafi przetrwać w marnym odzieniu bez widocznych oznak wyziębienia. Z upodobaniem wyszukuje odzieży pełnej śmiesznych i raczej odpustowych, odblaskowych ozdóbek, o niemodnym kroju a’la sekcja męska Baletu Balszoj . Szczególną wagę przywiązuje do obuwia tracąc na nie całe fortuny, choć na rynku dostępna jest cała gama dużo tańszych i ładniejszych pantofli z prawdziwej skóry. Co ciekawe prawie nigdy nie jest z nich zadowolony i zaraz kupuje następne. Ale jak pisałem wcześniej homo biegacz nie może się poszczycić zbyt wybujałą inteligencją co łatwo dostrzec nawet w krótkiej rozmowie. Proszę spytać go jaki czas miał podczas właśnie ukończonego biegu. Na to proste pytanie nigdy nie odpowie wprost. Będzie kluczył, lawirował, mówił o kolce, kontuzji, zarwanej nocy, zabawowym podejściu, tylko tego czasu nie poda lub poda go wstydliwie i z głupią miną. A jak go spytać który był, to nigdy nie wie. Do tego język którym się posługuje jest zupełnie nie zrozumiały i przypomina bełkot. Zadajesz zwykłe pytanie: „Co dziś robiłeś ?”, a w odpowiedzi słyszysz „wb2 – 5 km przy avg. hr 160 w 38 , co przy moim hr max 210 rokuje na 2:50 w Dębnie.” Jeszcze gorzej jak spytasz o zdrowie. Nawet w przybliżeniu nie zorientujesz się co mu jest choć będzie mówił długo. A jest mu coś na pewno bo jeszcze z całkiem zdrowym osobnikiem się nie spotkałem. Jak by mu tego było mało, za każdym razem zaklina się , że już w najbliższym czasie coś będzie łamał.
Argumenty na odmienność homo biegacza można by przytaczać bez końca, ale poczekajmy aż wypowiedzą się naukowcy. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że homo biegacz zupełnie nie dostrzega tych wszystkich własnych ułomności. Pomimo niezwykle trudnych warunków bytowania, wygląda na człowieka szczęśliwego, pełnego radości i optymizmu. Warto by te cechy przeszczepić na ogół społeczeństwa. Może przez krzyżowanie?
Paweł Kostrzębski, „Homo biegacz”, Bieganie, kwiecień 2007