Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Teoria wytopu – trening niskowęglowodanowy
Początek roku wiąże się z wieloma postanowieniami, które doprowadzą nas na sportowe szczyty w sezonie. Jednym z częstszych postanowień jest oczywiście zrzucanie zbędnych kilogramów. Kłódka na lodówce, specjalne diety, zmieniane proporcje składników w posiłkach. Jedną z takich właśnie metod jest trening na bardzo małych zasobach węglowodanów i glikogenu w organizmie.
Teoria stojąca za tym pomysłem mówi, że mięśnie i całe ciało dostosowuje się do warunków niskiej podaży węglowodanów, ucząc się korzystać w większym stopniu z niezwykle bogatego źródła energii jakim są tłuszcze. Adaptacja ta zachodzi na poziomie reakcji chemicznych zachodzących w mięśniach. Doświadczenia laboratoryjne wykazały, że w stanie wyczerpania zapasów węglowodanów w mięśniach zaczynamy wytwarzać molekuły aktywujące geny odpowiedzialne za większe spalanie tłuszczów w trakcie wysiłku. Bardziej aktywne stają się też GLUT4, białka mięśni umożliwiające szybkie przejście glukozy z krwiobiegu do mięśni, jako zapasy glikogenu. Wyniki takie uzyskiwano zarówno w eksperymentach na szczurach, jak i na ludziach, kiedy badano kolarzy i biegaczy. Teoria ta jest sprzeczna z powszechną wiedzą na temat odżywiania w sportach wytrzymałościowych, gdzie bieżąca podaż węglowodanów odpowiedzialna jest zarówno za udany trening, jak i szybką regenerację. Pamiętać należy, że stosujemy ją tylko podczas treningu. Na zawody powracamy do tradycyjnej diety w triatlonie. Dużo wysiłku, dużo węglowodanów. Oczekiwany efekt ma być podobny jak przy treningu na wysokości. Organizm przystosowany do trudnych warunków, kiedy tylko rozluźnimy mu nieco reżim, staje się niezwykle efektywny. Tyle teorii. W praktyce spotykamy się z problemem zmęczenia w trakcie zajęć. W gruncie rzeczy ćwiczymy w permanentnym stanie niskiej podaży węglowodanów. Poza problemem odżywiania mięśni, pojawiają się również efekty mniejszego stężenia glukozy we krwi. Senność, uczucie przemęczenia, również spadek mierzalnej wydolności. Znaleziono jednak również na to częściowe rozwiązanie. Kofeina podawana przed treningiem. Pozwala przezwyciężyć znużenie, i choć nie niweluje wszystkich efektów ubocznych naszej diety, czyni ją bardziej znośną.
Mam tu jedno pytanie. Po co to amatorom? Czy któreś tam miejsce w kategorii jest warte miesięcy spędzonych niczym śnięty zoombie? Rozumiem wyrzeczenia zawodników, lub topowych amatorów, oni walczą o najwyższe laury. Reszta powinna sobie przypomnieć dlaczego zaczęli pływać, jeździć na rowerze, czy biegać. Na początku przeważnie była przyjemność i zabawa. Zanim podejmiemy kolejne wyzwania, zastanówmy się czy wciąż tu jest. Można pracować naprawdę ciężko na nasz sportowy sukces, nie wyjmując przy tym wielu miesięcy z życiorysu. Trenuj mocno, równie mocno wypoczywaj, ciesz się chwilą, nie trać kontaktu ze zdrowym rozsądkiem.