Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Trenerze, mamy problem…
W trzy dni po Maniackiej Dziesiątce, bodaj drugiej co do wielkości imprezie w kraju, spotkałem na treningu Maćka. Poszło mu całkiem nieźle – trzydzieści minut z sekundami wystarczyło na czwarte miejsce, pierwsze z Polaków. Zawsze to cztery stówki do przodu. Po kilku minutach rozmowy pyta: – Nie masz może jakiejś roboty?
Ano, nie mam. Maciek wczoraj wystartował w półmaratonie. Zrezygnował po kilku kilometrach – przed nim co prawda byli tylko Kenijczycy (sześciu) i Etiopczyk, ale za to miejsca nagradzane były tylko pierwsze trzy.
Tak wyglądają realia w bieganiu, bądź co bądź, nieco już – wyczynowym. Między innymi dlatego z niejaką ulgą przyjąłem wiadomość o nadchodzącym otwarciu zawodu trenera i odejściu od płatnych egzaminów państwowych – zawsze to dodatkowe ułatwienie/szansa dla zawodników po studiach z kilkunastoletnim stażem zawodniczym na zarobienie jakichś pieniędzy, pomyślałem. Wygląda na to, że pobudki kierujące ustawodawcami są jednak trochę inne. Rezygnacja z egzaminów trenerskich była oczywiście szeroko konsultowana ze związkami sportowymi… a konkretnie z PZPN. Już się uśmiechacie? W dużym skrócie chodzi o to, żeby ‘niewygodny obowiązek’ egzaminowania przejęły od państwa związki sportowe… no i żeby ominąć jakoś ten cholerny wymóg wykształcenia. W końcu nie może być tak, że brak studiów uniemożliwia dzielenie się z innymi wiedzą i doświadczeniem, przynajmniej według PZPN-u.
Najważniejsze, że odbiór społeczny projektu ustawy jest w miarę pozytywny – kontrargumenty powtarzają się właściwie tylko dwa. Pierwszy: „Nie likwidować egzaminów państwowych! przecież tyle za nie zapłaciłem!…” – tylko utwierdza mnie w sensowności tego posunięcia, i drugi: „Co się stanie jeśli taki trener bez kompetencji zrobi krzywdę biednym dzieciom, np. gimnastyczkom?’”. Pytanie jest o tyle przewrotne – że to właśnie dzięki trenerom dyplomowanym, w powszechnej świadomości utrwalił się stereotyp gimnastyki sportowej jako najprostszej drogi do zniszczenia dziecku zdrowia.
Dochodzimy jednakowoż do sedna całego zagadnienia: kwestii odpowiedzialności. Spośród kilkudziesięciu osób, z którymi ścigałem się półtora roku temu w Elbrus Race (biegu na najwyższą górę Rosji),dwie – Wojtek i Masza – już nie żyją. Nie, nie zginęli w jeszcze bardziej ekstremalnych zawodach. Zginęli podczas swojej pracy – przewodników górskich, na dwóch różnych krańcach Europy. Zginęli, bo przedkładali zdrowie i życie swoich klientów ponad swoje własne. Tak wygląda smutna strona etosu przewodnickiego – ale to dzięki takim ludziom jak Masza i Wojtek słowo ‘przewodnik górski’ jeszcze coś znaczy.
A jak kwestia odpowiedzialności za zdrowie zawodników/klientów w bieganiu? Nie istnieje, przynajmniej tak długo, jak trener wystrzega się nadużyć seksualnych. Nie wymagam, żeby trenerzy strzelali sobie w głowę po zerwaniu Achillesa u swojego zawodnika, ale nieśmiertelna fraza: „niestety nie zrealizowaliśmy celu, bo zawodnik nabawił się kontuzji” – doprowadza mnie do szału. W końcu absolutna większość kontuzji biegowych to sprawy przeciążeniowe, wynikające ze złego doboru obciążeń treningowych.
Równocześnie wynagrodzenia trenerskie (poza piłką nożną) są śmiesznie niskie, na co trenerzy, oczywiście, narzekają. Szczerze mówiąc dziwię się, że ludzie w ogóle są skłonni trenerom płacić – skoro ci drudzy i tak w większości przypadków nie odpowiadają ani za zdrowie swoich klientów/zawodników, ani za stopień realizacji celów. Nie zrozumcie mnie źle – nie neguję kompetencji trenerskich, uważam po prostu, że to właśnie fakt, że trener za swoje działania ponosi taką samą odpowiedzialność jak wróżbita (co nie znaczy, że może nie mieć racji) – determinuje poziom zarobków. Odpowiedzialność – za zdrowie, za prawidłowy rozwój, za wynik – im szybciej zostaną wypracowane standardy odpowiedzialności trenerskiej (na etos już raczej nie liczę, nie te czasy) – tym szybciej profesja ta odzyska należną renomę i, co za tym idzie – zarobki . No i najważniejsze: głupio byłoby, gdyby klienci z dobrymi adwokatami doprowadzili do sytuacji, w której, po otwarciu zawodu trenera – to właśnie trenerów zacznie się zamykać…