Trening > Teoria treningu > Trening
Trening a choroba – kiedy trenować, kiedy odpuścić?
Przyszła jesień, a wraz z nią okres wzmożonej podatności na infekcje. Intensywnie trenując, jesteśmy bardziej narażeni na łapanie różnego rodzaju zarazków od kaszlących ludzi napotykanych w pracy czy komunikacji miejskiej. Co zrobić, gdy już się rozchorujemy? Odpuścić trening na rzecz szybszego wyzdrowienia czy próbować “przetrenować” przeziębienie?
Popularna porada głosi, że dopóki choroba nie schodzi poniżej szyi, możemy śmiało trenować. Nie jest to jednak do końca precyzyjne określenie, a na pewno nie dające nam pełnego bezpieczeństwa. Wystarczy wspomnieć o anginie, która główne objawy daje właśnie na wysokości głowy i szyi. Trenowanie z anginą jest wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ powodujące ją paciorkowce potrafią spowodować bardzo groźne powikłania, łącznie z zapaleniem mięśnia sercowego.
Przeciwwskazania do treningu
Nie tylko angina powinna wstrzymać nas od trenowania. Co zatem jest bezwzględnym przeciwwskazaniem do podejmowania treningu? Przede wszystkim gorączka, kaszel obejmujący uczucie odrywania wydzieliny z płuc, uczucie silnego osłabienia czy zawroty głowy. Są tacy, którzy bagatelizują wszelkie niepokojące objawy, aby tylko móc wykonać zaplanowany trening. Rzeczywiście, na pewnym poziomie rozwoju choroby trening, powodujący podniesienie tętna i wyrzut endorfin spowoduje, że poczujemy się lepiej. Niestety, tylko chwilowo. Należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że podejmowanie wysiłku fizycznego podczas choroby nie tylko nie przyniesie nam pożądanego efektu w postaci progresu, lecz także może przyczynić się do pogorszenia naszego stanu zdrowia, czasem na bardzo długo, a w najpoważniejszych przypadkach (takich jak powikłanie w postaci zapalenia mięśnia sercowego) na stałe. Zastanówmy się, czy warto (i dlaczego nie).Nic na siłę
Z pewnością zdajemy sobie sprawę z tego, że progres treningowy nie dokonuje się podczas biegu, lecz po nim. Jeżeli jesteśmy chorzy, wszystkie siły naszego organizmu skierowane są na walkę z chorobą, a nie z “celowym osłabianiem”, bo tak w istocie można nazwać jednostkę treningową. Nawet jeśli pomimo słabego samopoczucia zrobimy świetny trening, nie zyskamy dzięki niemu takiego efektu jak wtedy, gdybyśmy trenowali w dobrym zdrowiu. A zatem – nie dość że się namęczymy bardziej niż zwykle i wystawimy swój organizm na ostrzał poważnych chorób i ryzykownych powikłań, to jeszcze wcale nie poprawimy się dzięki wykonanej jednostce. Bilans zysków i strat wypada więc zdecydowanie na niekorzyść.Jeśli mamy w sobie tendencje do trenowania “mimo wszystko”, dobrze byłoby, abyśmy mieli przy sobie kogoś, kto będzie w stanie spojrzeć na nasz stan zdrowia bardziej obiektywnie. Jeżeli trenujemy pod opieką trenera, nigdy nie zatajajmy przed nim informacji o swoich dolegliwościach. Pamiętajmy, że aby mógł on skutecznie wykonywać swoją pracę, musi jak najlepiej poznać nasz organizm i być na bieżąco z tym, co się z nami dzieje. Udawanie, że wszystko gra, gdy tak naprawdę nie nadążamy za wyciąganiem kolejnych chusteczek higienicznych, nie jest dobrym ani konstruktywnym postępowaniem.