fbpx

Czytelnia

Biegi ultra na orientację, czyli po co się gubić

Wydaje się, że 100 km biegu to wystarczający dystans, żeby się „złachać”. Są jednak tacy, którzy chętnie dokładają sobie do tego bieg przez krzaki, po pagórkach, a zamiast poruszać się po wyznaczonej ścieżce, wolą szukać punktów zaznaczonych na mapie. Biegi ultra na orientację – co w nich fajnego?

Zadaliśmy kilka pytań trzem zawodnikom – Pawłowi Pakule, Sabinie Giełzak i Michałowi Jędroszkowiakowi. To trzy nazwiska, które kojarzy każdy, kto miał okazję startować na którejś z większych imprez na orientację. Te trzy osoby to trzy spojrzenia na biegi ultra na orientację.

Paweł Pakuła

Paweł Pakuła - Nawigator 2009. Fot. Tomasz Radomiński

Paweł Pakuła podczas rajdu Nawigator w 2009 r. Fot. Tomasz Radomiński

W ultradystansowych imprezach na orientację startuje od 2006 roku. Dotychczas wziął udział w 32 takich zawodach. Większość z nich to piesze maratony na orientację na dystansie 100 km, ale były też piesze maratony na orientację na 50 km, zawody w 24-godzinnym rogainingu oraz jeden rajd przygodowy z ultra-długim etapem biegowym. Większość z tych zawodów ukończył, kilka z nich wygrał, na kilku innych był na podium. W Mistrzostwach Polski w Pieszych Maratonach na Orientację na 100 km w 2012 roku (Ełcka Zmarzlina) przybiegł trzeci. Najlepszy czas, który udało mu się uzyskać na orienterskiej setce, to 11 godzin i 41 minut. Startuje też w ulicznych biegach ultra. Dla porównania: jego najlepszy czas w biegu ulicznym na 100 km to 8 godzin i 8 minut.

Sabina Giełzak

Sabina Giełzak Fot. Lech Giełzak

Sabina Giełzak podczas zawodów Setka po Łódzku. Fot. Lech Giełzak

Dwukrotnie wygrała Mistrzostwa Polski w Maratonach na Orientację (Kierat 2011 i Ełcka Zmarzlina 2012), w tych latach zdobywała też Puchar Polski w Maratonach na Orientację. Największym sukcesem w kategorii „na orientację” jest brązowy medal MŚ w rogainingu, lecz uważa, ze to zasługa nawigującego partnera z zespołu – Marcina Krasuskiego. Sama najwięcej satysfakcji miała z ukończenia na 3. miejscu open Nocnej Masakry (Barlinek, 2011) – od tych zawodów zaczęła przygodę z bieganiem w ogóle i przez długi czas były one dla niej wyznacznikiem formy. Obecnie przerzuciła się na biegi górskie – Bieg Rzeźnika i Sudecka Setka w ubiegłym roku pokazały jej, że może w nich skutecznie walczyć o wysokie lokaty. Najbardziej jednak podobają jej się rajdy przygodowe – ceni sobie urozmaicony trening i wyzwanie płynące z konieczności opanowania jednocześnie kilku dyscyplin na przyzwoitym poziomie. Lubi wyzwania również pozasportowe – łączy aplikację sędziowską z doktoratem i szeroko pojętym wchodzeniem w dorosłe życie.

Michał Jędroszkowiak

Michał Jędroszkowiak i Maciej Więcek - GEZnO 2011 Fot. Aleksander Tittenbrun

Michał Jędroszkowiak (z przodu) podczas Górskich Ekstremalnych Zawodów na Orientację w 2011 r. – w parze z Maćkiem Więckiem. Fot. Aleksander Tittenbrun

Preferuje długie biegi w terenie z „akcentem rozpoznawczym”, czyli z elementami orienteeringu. Szczególnie interesują go zawody na 100 km. Ściga się także w zawodach o formule liniowej. Obecnie jest Mistrzem Polski w Pieszych Maratonach na Orientację na dystansie 100 km. W 2013 roku zdobył Puchar Polski w PMnO, gdzie klasyfikacja odbywa się na podstawie 7 najlepszych wyników z zawodów. Cykl obejmuje 15 imprez. Na co dzień zajmuje się budowlanką.

Biegi ultra są wystarczająco męczące. Po co sobie jeszcze utrudniać mapą?

Paweł Pakuła: Po pierwsze impreza taka jest wymagająca także intelektualnie: trzeba wybrać najlepszy wariant dojścia na punkt, co bywa łatwe tylko w teorii. Dodatkowo trzeba pamiętać, że nie ma tu jednej, najlepszej trasy: inny wariant może być najlepszy dla dobrego biegacza (długi, ale prosty), a inny dla piechura nawigatora (krótszy, ale trudniejszy). Bywa, że mocni biegacze, nawet legendy ultra typu Piotr Kuryło, jeśli wybiorą się na taką imprezę, to nie potrafią jej ukończyć (przykładem są choćby Ełckie Roztopy 2009, w których startował Kuryło, ale nie ukończył, bo się gubił; ja tę imprezę wygrałem, a jestem i byłem od niego dużo słabszym biegaczem).

Sabina Giełzak: Bo to wyzwanie zupełnie innego rodzaju. W ultra liczy się wytrenowanie i psychika, a w długodystansowym biegu na orientację dochodzą także łamigłówki z mapą, więc i satysfakcja ze skończenia takiej trasy jest odpowiednio większa. Innymi słowy: bieganie z mapą na długim dystansie jest trudniejsze, a ja lubię wyzwania. No i ultra na orientację to przygoda nieporównywalna z biegami liniowymi.

Michał Jędroszkowiak: Ultra na orientację, zwane potocznie „setkami”, nie wywodzą się w Polsce z ewolucji biegów ultra. Ich korzeni należy szukać w imprezach turystycznych, gdzie na efekt przygody składały się między innymi takie czynniki jak: dzika przyroda, dystans, trudności stawiane formą terenu w jego pokonaniu i…. poszukiwanie punktów – orientacja w terenie jako główne zadanie. Pytanie należałoby odwrócić.

Liniowy bieg ultra a bieg ultra na orientację. Jak je porównywać pod różnymi względami?

Paweł Pakuła: Pod względem szybkości pokonania trasy, liniówka jest szybsza, pod względem logistyki liniówka jest łatwiejsza, bo są przepaki i punkty odżywiania. Na setkach czasem są przepaki, a czasem nie. Setka orienterska wymaga więcej doświadczenia z mapą, jest bardziej wymagająca intelektualnie. Poza tym w setce jest większy procent szansy na niespodziankę: bywa, że faworyt tak się pogubi, że szuka w nocy punktu w lesie przez 3 godziny. Dochodzą go inni i ostatecznie przegrywa. Takie niespodzianki nie są wcale rzadkie. Poza tym biegi terenowe ultra bywają tak naprawdę marszami, gdyż na trasie zalega śnieg po kolana. Przykładem jest Skorpion rozgrywany w lutym na Roztoczu. Na orienterskich setkach jest też pewien element przypadkowości, gdyż mapy są często z lat 70. ubiegłego wieku i nie oddają dzisiejszego stanu dróg i granic lasów. Orienterskie setki pokonuje się z mniejszą szybkością niż liniówki, bo trzeba po pierwsze patrzeć na mapę, a po drugie podłoże jest często bardzo wyboiste. Bywa, że trzeba forsować rowy, a nawet rzeki, czego raczej nie ma na liniówkach. Na setkach można chyba więcej pozwiedzać, bo punkty są często usytuowane w miejscach ciekawych turystycznie. W liniowym ultra tempo jest wyższe i nie ma tam tyle czasu na rozglądanie się po okolicy. Minusem biegów na orientację jest brak zabezpieczenia trasy na asfalcie. Tu nie ma strażaków ani policjantów ostrzegających, że są zawody, musimy sami uważać na kierowców.

Sabina Giełzak: W porównaniu z biegami ultra na orientację biegi liniowe rozpieszczają – tam na trasie są punkty odżywcze, jest obsługa foto, kibicie, czasem można zostawić sobie depozyt. Trasa wiedzie (w zależności od rodzaju imprezy) asfaltami, szutrami bądź górskimi szlakami. Te ostatnie mogą być nawet trudne technicznie, ale zawsze jest to ścieżka, którą trzeba podążać. W biegu na orientację trasę wybiera się samemu, zaś punkty często stoją z dala od ścieżek – bywa, że teren jest tak trudny, że nie opłaca się biec i lepiej przejść do marszu. Zdarzało mi się na imprezach na orientację przepływać rzeczki, pakować się w krzaki większe ode mnie, przeprawiać się przez bagna czy chodzić po kilkuhektarowym wiatrołomie. Z drugiej strony, w ultra na orientację startuje mniej zawodników. Stawka w liniowych biegach ultra jest znacznie mocniejsza – w biegach na orientację rywalizacja często jest z samym sobą, gdyż – obierając inny wariant dotarcia do punktu – konkurencji można nie zobaczyć.

Michał Jędroszkowiak: Najbardziej odważna trasa biegu liniowego zawsze będzie tylko najprostszym przebiegiem w orientacji.

Co w ultra na orientację jest najfajniejsze, a co najmniej fajne?

Paweł Pakuła: Najfajniejsza jest swoboda w wyborze trasy, tym bardziej, jeśli jest to scorelauf. Najmniej fajne są momenty, gdy ktoś jest szybkim biegaczem, przybiega na metę i okazuje się, że już przed nim przybiegło pięciu, co prawda słabszych, ale lepiej nawigujących zawodników. Innym minusem są przypadki, że człowiek się irytuje, bo nie może znaleźć punktu gdyż – jak się później okazuje – lampion ukradli tubylcy lub budowniczy trasy się pomylił i ustawił go 300 metrów dalej niż wynika z mapy.

Sabina Giełzak: Najfajniejsza jest ich atmosfera – z kilkoma wyjątkami to imprezy dość kameralne. Fajne jest wspólne analizowanie mapy po zawodach i dyskusja nad wariantami. Nie lubię natomiast, gdy trasa prowadzi po dużej ilości asfaltów – wówczas nawigacja jest iluzoryczna. Nie lubię też nieaktualnych map – one i tak są w skali 1:50 000, co wymaga od organizatora dużej wyobraźni przy planowaniu trasy.

Michał Jędroszkowiak: Zawody na orientację nie są porównywalne ani między sobą, ani z niczym innym. Specyfika polega na połączeniu biegu w najróżniejszym terenie, z umiejętnością orientacji. To połączenie sprawia, że każde zawody są niepowtarzalne. Ponadto, tereny zmagań nie są wybierane przypadkowo, lecz ze względu na swój specyficzny charakter. To tak jakby wychodzić na trening każdego dnia w innym niepowtarzalnym miejscu. Dodajmy do tego poszukiwanie punktów, trudne warunki, niebanalny dystans 100 km, i mamy przygodę…. niekiedy przygodę życia. Problem pojawia się wówczas, kiedy „przygoda” nas przerasta…

Co oprócz nawigacji trzeba trenować dodatkowo w porównaniu do liniowych biegów ultra?

Paweł Pakuła: Nic.

Sabina Giełzak: Nie wiem, czy to się da wytrenować, ale ultra na orientację wymagają większej odporności psychicznej. Trzeba zmusić się do utrzymania tempa pomimo popełnionych błędów nawigacyjnych. Mi niestety zdarzało się kilka razy odpuścić z tempem, ponieważ miałam wrażenie, że dobre miejsce straciłam wskutek popełnionych błędów nawigacyjnych, a potem okazywało się, że inni z mapą namieszali co najmniej tak samo. Trudność ultra na orientację wynika też z tego, że w przeciwieństwie do biegów liniowych można tutaj kogoś wyprzedzić, nie widząc go. Motywację trzeba znajdować więc w samym sobie, a nie w widoku pleców konkurencji.

Michał Jędroszkowiak: Odporność psychiczną.

Czy w biegach ultra na orientację startuje jakiś określony typ biegaczy? Z psychologicznego punktu widzenia.

Paweł Pakuła: Trzeba zacząć od tego, że to nie są biegi ultra na orientację albo precyzyjniej pisząc, są to BIEGI tylko dla wąskiej grupy. Znaczna część uczestników, na setkach olbrzymia większość, to piechurzy, którzy może czasem podbiegają. Dlatego też są tak długie limity: ze względu na trudności nawigacyjne i ze względu na to, że większość idzie, a nie biegnie.

Ja wydzieliłbym na szybko 3 podstawowe typy zawodników:

1. Biegacz – sportowiec. Ubrany na lekko, szybki, biegający długie dystanse, ale nie zawsze dobrze nawigujący.
2. Turysta. Ubrany ciężej, z dużym plecakiem, wolny piechur, ale często znakomity nawigator, który zjadł zęby łażąc z mapą po Tatrach. Tacy ludzie często bywają motorniczymi tramwajów, czyli przewodnikami prowadzącymi grupę zielonych nawigacyjnie debiutantów.
3. Militarysta. To często młodzi chłopcy ubrani w wojskowe stroje, ciężkie, wojskowe buciory, z nożami „Rambo” w plecaku. Fascynują się wojskiem, chętnie skończyliby w jakiejś jednostce komandosów i taki pieszy rajd ultra to dla nich próba charakteru i super przygoda, niczym „Selekcja” u Kupsa.

Sabina Giełzak: Na pewno są oni bardziej samodzielni – niezależnie od prezentowanego poziomu sportowego czy nawigacyjnego, bieganie ultra na orientację wymaga pewnej dozy odwagi i umiejętności „radzenia sobie”. Dla wielu moich biegających znajomych ciągle nie do pomyślenia jest, żeby biegać samemu w nocy po nieznanym lesie. A poza tym to w długich biegach na orientację spotykają się różni ludzie – niektórzy dopiero zaczynają bieganie i już twierdzą, że ściganie na asfalcie jest nudne, inni kiedyś łamali 3 godziny w maratonie i poszukują jakiejś odskoczni. Jeszcze inni różnych rzeczy próbowali, ale twierdzą, że męczy ich komercja w biegach górskich.

Michał Jędroszkowiak: Zapaleńcy, zagorzali, rządni przygód miłośnicy przyrody.

Jak oceniasz polskie biegi ultra na orientację? Ich dostępność, jakość, sposób organizacji, poziom trudności itd.

Paweł Pakuła: To wszystko jest bardzo amatorskie i bardziej niszowe niż liniowe biegi ultra. Sponsorów prawie tu nie ma, państwowe organizacje sportowe nie zajmują się tymi imprezami. To zabawa dla amatorów – fascynatów. Zawodowcy nie mają tu po co przyjeżdżać, bo nic tu nie wygrają, a mogą łatwo skręcić nogę, biegając po nocy po bezdrożach. Organizacja jest amatorska, ale robiona z dużym wkładem serca i zaangażowaniem. Atmosfera przez to jest prawie zawsze bardzo serdeczna i koleżeńska. Poziom trudności jest bardzo różny, dużo zależy od warunków pogodowych. Bywają zimowe imprezy na 100 km, które kończy 1 lub 2 osoby z około 30 startujących. Bywają takie, które kończy większość.

Sabina Giełzak: Chyba zmierzamy w dobrym kierunku. Imprez jest bardzo dużo, choć większość to małe i kameralne imprezy. Z jakością różnie bywa – niestety ciągle zdarzają się źle postawione punkty kontrolne czy mocno nieaktualne mapy, ale coraz większa konkurencja pośród organizatorów wymusza i na nich pewną dyscyplinę. Różny jest też poziom trudności imprez – tutaj akurat różnorodność jest dobra. Z pewnością każdy, kto będzie chciał spróbować ultra na orientację, znajdzie coś dla siebie (kalendarz imprez na stronie pmno.pl).

Michał Jędroszkowiak: Obecnie w Polsce mamy totalny wysyp imprez. Niewątpliwie z korzyścią ku temu przyszedł Puchar Polski, zarówno na 50 km, jak i na 100 km. Na dzień dzisiejszy kalendarz skupia 40 imprez na orientację, na dystansie min. 50 km, rozsianych na terenie całej Polski z przewagą liczebną w części północno-zachodniej. Imprezy różnią się między sobą pod wieloma względami, co sprawia, że każda ma swój unikalny klimat.

Ile nadmiarowych kilometrów robisz zazwyczaj na pięćdziesiątce czy setce na orientację?

Paweł Pakuła: Na setce robię kilkanaście nadmiarowych kilometrów.

Sabina Giełzak: Liczę się z nadmiarem rzędu 10%. Chociaż rekordowo doszłam do 30%. Bywały też imprezy, gdzie udało się tak ścinać przez las, że realny dystans wychodził mniejszy niż ten podawany przez organizatora.

Michał Jędroszkowiak: Różnie. Zależy od trudności nawigacyjnych, przebieżności terenu. Granice te można przedstawić jako: -5% / +20%.

Jak mija czas na takim biegu w porównaniu do biegu liniowego?

Paweł Pakuła: Trochę dłużej, bo orienterską setkę robię o kilka (2-5) godzin dłużej niż podobny bieg liniowy.

Sabina Giełzak: Dla mnie ten czas mija podobnie. Ja zawsze sobie dzielę trasę na małe fragmenty i na nich się koncentruję. Gdy biegam liniowe biegi górskie, to myślę o tym, że za chwilę będzie podbieg, a potem kawałek płaskiego i że np. po tym podbiegu muszę mieć siłę, żeby nie stracić na płaskim odcinku. Natomiast na biegu na orientację liczy się dobry odbieg od punktu, pokonanie dystansu między punktami i prawidłowe namierzenie się na kolejny punkt. Cały czas ma się przed oczami mapę, więc łatwiej sobie tę trasę podzielić na mikroodcinki typu „do kolejnej przecinki”, „do strumyka”, „do skraju lasu”.

Michał Jędroszkowiak: Osobiście skupiam się na dotarciu do najbliższego punktu. Nie myślę o dystansie jako o całości. Poza tym ciągłe czytanie mapy zajmuje świadomość i rzeczywiście jest tak, że wydaje się, jakby czas i dystans szybciej przemijał. Najtrudniejsze pod tym względem są długie i banalne przebiegi. Najlepszym sposobem na nie jest tempo 4:15 min/km.

Czy na długim biegu na orientację pojawia się w ogóle kryzys związany z dystansem (nie chodzi o kryzys wynikający z tego, że nie możesz znaleźć punktu)? Czy jednak zmienność tempa i intensywności wpływa na to, że ten kryzys się nie pojawia?

Paweł Pakuła: Kryzys wynikający ze zmęczenia też się pojawia. Miałem taki ostatnio. Bywa, że brakuje sił, by biegać, a nawet podchodzić od górę. Potem, gdy się coś zje, odpocznie, kryzys mija.

Sabina Giełzak: U mnie pojawia się w mocniejszej postaci niż na biegach liniowych. Wynika to z tego, że na trasie jest się samemu i to w sobie trzeba znaleźć siłę i motywację na pokonanie tego kryzysu.

Michał Jędroszkowiak: Dokładnie tak. Biegnąc z mapą, dużo czasu poświęca się na jej czytanie. Tempo zazwyczaj się zwalnia. Można chwilę odetchnąć. Ale to nie jest tak, że po 100 km nie bolą nogi…

Co Cię najbardziej wkurza podczas biegów na orientację? Zarówno w zachowaniu innych biegaczy, jak i w kwestiach organizacyjnych.

Paweł Pakuła: W zachowaniu innych biegaczy wkurzające może być oszukiwanie zawodników: np. organizator wydał zakaz poruszania się po torach, a na trasie widzisz, że jakaś grupa zasuwa po torach nic sobie z zakazu nie robiąc. W organizacji wkurzają mnie źle ustawione lub źle opisane punkty.

Sabina Giełzak: Brak wyobraźni ze strony organizatora: stawianie punktów kontrolnych w miejscach, które nie są możliwe do precyzyjnego namierzenia na podstawie mapy dostarczonej przez organizatora – to powoduje później losowość wyników. Albo przewymiarowana trasa. Dla mnie jest ważne, aby z komunikatu technicznego jasno wynikało, ile kilometrów ma trasa w optymalnym wariancie – nie może być tak, że po rozdaniu map uczestnicy zauważają, że „100 km to chyba nie będzie, bo co najmniej 120”. Innych uczestników za bardzo nie widzę, więc nic mnie u nich nie wkurza.

Michał Jędroszkowiak: W kwestiach organizacyjnych to przede wszystkim nieścisłości związane z rozstawieniem punktów kontrolnych w terenie w stosunku do tego, co pokazuje mapa. Nie ma dla mnie nic bardziej frustrującego niż utrata wypracowanej przewagi na trasie na poszukiwanie błędnie rozstawionych punktów. W zachowaniu uczestników nie ma tragedii, poza specyficzną przypadłością, która w wyjątkowych sytuacjach może budzić wątpliwość co do zasad fair-play, a mowa o „wożeniu się na konkurencji”.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Marta Tittenbrun

Podoba ci się ten artykuł?

5 / 5. 2

Przeczytaj też

W sobotę 25 maja odbędzie się 21. edycja Biegu Ulicą Piotrkowską Rossmann Run. Uczestnicy tradycyjnie pobiegną na szybkiej trasie o długości 10 kilometrów, której większa część prowadzi główną ulicą miasta. Jakie atrakcje czekają na biegaczy […]

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run – trwają zapisy!

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej