fbpx

Wydarzenia > Wydarzenia > Zapowiedzi imprez

Zaklęta Krwawa Pętla 2015 – nikt nie ukończył w limicie

IMG_0495

Fot. Aleksander Tittenbrun

Na starcie Krwawej Pętli stanęły w tym roku tylko cztery zespoły, w tym jeden 3-osobowy. Do mety dojechały trzy z nich, ale żadnemu nie udało się ukończyć wyścigu w 24-godzinnym limicie czasu. Krwawa Pętla ruszyła w stronę południową drugi raz i drugi raz nikt nie zmieścił się w czasie. Czy w tę stronę pętla jest zaklęta?

250-kilometrową pętlę wokół Warszawy w formule bike & run (jedna osoba biegnie, pozostałe jadą na rowerze) postanowiły w tym roku pokonać jedynie cztery zespoły, choć zgłosiło się ich trzynaście. Wystartowały trzy ekipy 4-osobowe oraz jedna 3-osobowa. Wśród piętnastu uczestników znalazły się dwie panie.

W latach parzystych uczestnicy Krwawej Pętli ruszają z Międzylesia w kierunku północnym (w stronę Rembertowa), a w latach nieparzystych – w kierunku południowym (w stronę Otwocka). Wygląda na to, że ten kierunek pokonywania Krwawej Pętli jest zaklęty. Poprzednio zespoły mierzyły się z nim w 2013 rokuwystartowało sześć drużyn, żadna nie dotarła do mety w limicie (jedna ukończyła pętle z czasem 25 godzin i 30 minut). Tym razem trzy z czterech ekip pokonały cały dystans i dotarły do mety w Międzylesiu, jednak nikomu nie udało się zmieścić w limicie czasu wynoszącym 24 godziny.

IMG_0489

Prawie wszyscy uczestnicy tegorocznej Krwawej Pętli (oprócz jednego spóźnionego). I pies. Fot. Aleksander Tittenbrun

W tym roku w rywalizacji udział wzięli:

  • The Fast 4: Ulrike Fuhrmann, Zbigniew Zawadzak, Paweł Terczyński, Daniel Głembski;
  • W pogoni za duchem: Waldemar Łata, Łukasz Supernak, Marek Lachera, Tomasz Waszkiewicz;
  • Bloody WITC: Alan Parsons, Arek Kiereś, Krystian Stefański;
  • Lecim w trupa: Adam Szczepański, Marcin Szczepański, Gosia Matusiak, Robert Kuna.

Pierwszym zespołem na mecie była ekipa The Fast 4 – dotarli do mety z czasem 24 godziny i 27 minut. Drużna ta w bardzo podobnym składzie startowała też w zeszłym roku – zajęli 3. miejsce, mieszcząc się w limicie czasu z wynikiem 23:26. Dwa lata temu, gdy kierunek pokonywania trasy był taki sam jak w tym roku, zespół The Fast 4 był jedynym teamem, który pokonał całą pętlę, choć zajęło im to 25 godzin i 30 minut. Drugi zespół, który dotarł w tym roku do mety, to W pogoni za duchem – męczyli się na trasie 25 godzin i 59 minut. Jako trzecia dotarła 3-osobowa ekipa Bloody WITC – panowie spędzili na trasie 27 godzin i 32 minuty.

Podsumowanie Krystiana Stefańskiego (Bloody WITC):

Już na 10 godzin przed startem mieliśmy pierwsze kłopoty, bo nasz czwarty zawodnik miał wypadek i skręcił kostkę. Oznaczało to start tylko w trzech zawodników. W połowie całej trasy nasz drugi zawodnik też sobie nadkręcił kostkę i skończyło się dla niego bieganie, więc na resztę trasy zostaliśmy z kolegą jedynymi biegaczami. Mieliśmy też braki w sprzęcie, które wyszły dopiero podczas startu i już nic nie udało się z tym zrobić. Dodatkowo nasza genialna nawigacja sprawiła, że na mecie zamiast dotrzeć po przejechaniu/przebiegnięciu ok. 240 km, wyszło nam ich aż ok. 280! Tym niemniej mega przygoda, widoki KOSMOS, super fajna formuła i baaaardzo kameralnie. Plus niesamowity punkt żywieniowy od Bieg STO-nogi, zresztą jedyny na trasie. Za rok na pewno wracam i zachęcam innych do zmierzenia się z Krwawą Pętlą.

Drużyna Lecim w trupa zrezygnowała z kontynuowania wyścigu w Lesznie, czyli po pokonaniu ok. 137 km trasy. Ekipa miała problemy już na starcie – po około 30 sekundach po ruszeniu na trasę zepsuł im się jeden rower… Zawiniła natura, a konkretnie gałąź, która dostała się w szprychy i sporo napsociła.

10460453_596705763804797_1374341046172135506_n

Awaria w zespole Lecim w trupa – tuż po starcie. Fot. Marta Tittenbrun

Podsumowanie zespołu Lecim w trupa:

Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni z udziału w tej imprezie. Od samego początku towarzyszył nam pech, uszkodzenie roweru. Kiedy ruszyliśmy z 20-minutowym opóźnieniem, chcieliśmy jak najwięcej odrobić i podejmowaliśmy szybkie decyzje bez kontrolowania trasy, co w efekcie dało nam prawie 10 km więcej. Byliśmy szybcy, bo tempo nie spadało i utrzymywało się w grupie poniżej 5:30/km. Po pierwszym punkcie wszystko wróciło do normy i my się uspokoiliśmy. Wiem, że przyśpieszaliśmy i wszystko szło jak należy. Do momentu burzy. Tutaj przyznaję, że zabranie ze sobą tylko jednej nawigacji to duży błąd. Urządzenie nam zamokło i zaczęło wariować. Kolejne kilometry w burzy pokonywaliśmy szlakiem, który niekoniecznie jest wyraźnie oznaczony. Potem nawigacja wariowała coraz bardziej. Dochodziły nam bonusowe kilometry. Wbiegliśmy w swoje rejony, tj. Piaseczno, i do Rokitna znaliśmy mniej więcej szlak. Od Rokitna z czołówkami namierzanie szlaku i próba wyczytania czegoś z nawigacji. Dotarliśmy do Leszna przed trzecią w nocy, na liczniku Garmina było 160 km (zmienialiśmy się jednym zegarkiem, biegnąc), a powinniśmy mieć 129. Decyzję o wycofaniu się podjąłem ja, jako kapitan. Wiem, że moja drużyna chciała dalej biec, ale ja nie miałem jak dalej poprowadzić. Brak mapy papierowej i dodatkowej nawigacji oraz nieznajomość szlaku to powody, dla których skończyliśmy, zaliczając przeszło połowę dystansu. Fizycznie pokonaliśmy Krwawą, bo każdy dał z siebie 100, a może więcej procent. Wiemy już, jak przygotować się do imprezy za rok, może za dwa. Chcemy tym razem ją ukończyć, nie chodzi o zrobienie tego w 24 godziny, ale o sam fakt ukończenia. Uważam, że wynik, który osiągnęliśmy, jest bardzo dobrym wynikiem. Wiem również, że walczyliśmy, bo te +30 km to chęć, aby brnąć dalej. Dziękuję w imieniu całego teamu za możliwość poznania tego szlaku, na pewno wrócimy na niego pojedynczo i w drużynie.

Puchar przechodni, który należy się najszybszemu zespołowi, który pokona Krwawą Pętlę w limicie czasu, od pierwszej edycji imprezy pozostaje w rękach drużyny Niezła Korba (w zeszłym roku: Ergo Vege Niezła Korba) w składzie: Janek Kaseja, Olek Tittenbrun, Piotrek Kłosowicz, Arek Recław. Panowie byli najszybsi w 2012 roku, w 2013 roku nikt nie zmieścił się w limicie, a w zeszłym roku Niezła Korba wystartowała po raz drugi, ustanawiając nowy rekord trasy: 20 godzin i 46 minut. Warto jednak przypomnieć, że w 2014 roku po raz pierwszy – i jak na razie ostatni – dozwolony był support (pomoc osób trzecich)na trasie, z którego zwycięska ekipa chętnie korzystała. Tak czy inaczej puchar po raz kolejny nie został przekazany. Panowie z Niezłej Korby zapowiedzieli już, że wystartują ponownie w 2017 roku, żeby „odczarować” Krwawą Pętlę pokonywaną zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Może wtedy komuś wreszcie uda się ukończyć zawody w limicie?

IMG_0516

Fot. Aleksander Tittenbrun

 PODSUMOWANIE  – wypowiedzi tegorocznych uczestników:

 Jaką zaplanowaliście taktykę, jeśli chodzi o zmiany rowerowo-biegowe? „Zmieniamy się co X minut”? „Zmieniamy się co X kilometrów”? 

The Fast 4: Zmiany co 15 minut. Mieliśmy wcześniej ustaloną kolejność. Taka taktyka raczej się sprawdziła. Staraliśmy się zmieniać rowery, żeby w razie możliwości jak najwięcej jeździć na własnym, ale zmiany też były wówczas szybkie. Oczywiście jak zgubiliśmy się na godzinę w puszczy, zmian nie robiliśmy… W zespole między nami cisza. Chyba lekki „gniew”,  że drugi raz byliśmy pierwsi, ale poza limitem. A tak dobrze szło…

W pogoni za duchem: Wszystko dotyczące zmian było już ustalone przed startem. Zmiany były co 15 minut i dodatkowo wracaliśmy na swoje rowery, na których jeździmy na co dzień. W praktyce – dostosowaliśmy się do sytuacji. Kryzys, lekka kontuzja, chwila słabości lub odwrotnie.

Bloody WITC: Plan był taki: zmiana co 30 min, kolejność: Krystian, Alan, Arek. I tak trzymaliśmy przez 160 km. Potem z powodu problemu z kostką u Arka zmieniliśmy plan, Krystian i Alan biegali po 10/15 min, tak przez 1,5 lub 2 godziny. Potem Arek wrócił do gry i biegaliśmy po 10/15 min na osobę.

Lecim w trupa: Taktyka poszła w łeb, bo na samym początku zepsuł nam się rower, co spowodowało totalne zamieszanie. W szprychy wbił się dość spory kij i tylna przerzutka została uszkodzona. Całe szczęście była z nami siostra Gosi i użyczyła nam swojego roweru, który nie był przystosowany do zawodów, ale cóż, nie braliśmy pod uwagę rezygnacji. Na początku szybsi próbowali podgonić, a potem były zmiany co 15 minut.

 Jaką przyjęliście taktykę, jeśli chodzi o przerwy? Zatrzymywaliście się na odpoczynki albo posiłki? 

The Fast 4: Plan był, bez cackania. Nie stawaliśmy za bardzo. I to nas kosztowało stratę godziny, kiedy w Puszczy Kampinoskiej dwie osoby poszły dalej, a dwie napełniały bidony. W ułamku sekundy straciliśmy się z oczu. Godzina poszukiwań. Udało się znaleźć, ale strata już nie do odrobienia, do tego motywacja siadła.

W pogoni za duchem: Każda stracona sekunda oddala cię od mety… Więc próbowaliśmy to ograniczać. Jednak już w trakcie zawodów mieliśmy swoje pięć minut na… ciepłe jedzenie. Niemniej jedzenie zawsze w czasie zmiany rowerowej, tak by podczas zmiany biegowej mieć czystą głowę i pełną moc.

Bloody WITC: Byliśmy tu elastyczni, oczywiście był punkt żywieniowy w Podkowie, i poza tym mieliśmy kilka krótkich, albo i nie krótkich, przerw.

Lecim w trupa: Przerwy wtedy, kiedy tego potrzebujemy.

 Jak wyglądała sprawa nawigacji? 

The Fast 4: Każdy starał się pilnować szlaku.

W pogoni za duchem: Za nawigację odpowiedzialne były dwie osoby. Nawigator prowadził grupę i starał się jechać w zasięgu wzroku, ale też na tyle, by móc wspomagać się mapą, gdy mieliśmy wątpliwość. Niemniej w porównaniu z zeszłym rokiem nasze pomyłki byłe minimalne.

Bloody WITC: Nawigacja była trudna! Przez większość czasu dwie osoby miały nawigację w telefonie albo zegarku, każdy przez jakiś czas musiał prowadzić. Wzięliśmy ze sobą powerbanki, żeby baterie ciągle działały.

Lecim w trupa: Nawigacją zajmowałem się ja, czyli kapitan Adam. Niestety przygotowałem tylko jedną nawigację, która podczas burzy uległa uszkodzeniu i połowę dystansu pokonaliśmy na orientację.

IMG_0522

Nawigacja to podstawa… Fot. Aleksander Tittenbrun

 W tym roku jakikolwiek support był niedozwolony. Jak rozwiązaliście kwestię logistyki – przede wszystkim jedzenia i picia? 

The Fast 4: Zapas własny, stop w sklepie: jedna osoba kupuje, druga ładuje, a pozostała dwójka dalej w trasie.

W pogoni za duchem: Sklepy to nasze dobre przystanki – szybkie i dobrze wyposażone. Dużo rzeczy wieźliśmy niestety na plecach – ale było to już o wiele bardziej przemyślane niż w poprzedniej edycji, której nie ukończyliśmy.

Bloody WITC: Zatrzymywaliśmy się, jak trzeba było, i ogólnie staraliśmy się mieć jak najmniej w plecaku (oprócz jednej osoby, której imienia nie wymienimy, która brała strasznie dużo i w czasie biegania musieliśmy jej pomóc z plecakiem).

Lecim w trupa: Mieliśmy bardzo dużo prowiantu. Kilka razy zawitaliśmy do sklepów.

 Czy popełniliście jakieś istotne błędy, podjęliście złe decyzje, których następnym razem byście uniknęli? 

The Fast 4: Na pewno kilka razy. Nonszalancja i rozdzielanie się. Strata nocna w Kampinosie zadecydowała o niezmieszczeniu się w limicie, do tego telefon pozostawiony w rowerze, a i tak duży brak sygnału sieci komórkowej, więc problem z nawigacją przez telefon. Wielka szkoda.

W pogoni za duchem: Chyba nie – co nie zmienia faktu, że na gorąco wiemy, że wygraliśmy swój wyścig. Ale jest kolejne wyzwanie – ukończyć w limicie!

Bloody WITC: Najlepiej by było mieć cztery osoby, ale oczywiście to nie był błąd tylko nieszczęście. Z nawigacją było trudno i tu traciliśmy dużo czasu. Trzeba lepiej znać trasę i mieć na rowerze jakieś uchwyty do telefonów.

Lecim w trupa: Nawigacja i jeszcze raz nawigacja. Brak mapy papierowej to duży błąd, który w rezultacie dodał nam 30 km.

IMG_0526

Na pierwszym planie Urlike Fuhrmann (The Fast 4) – jak dotąd najszybsza kobieta, która ukończyła Krwawą Pętlę (23:26 – 2014 r.). Fot. Aleksander Tittenbrun

 RELACJA MARKA TRONINY  – dyrektora zawodów

Po pierwsze – na pewno olbrzymiego pecha miała pierwsza na mecie drużyna The Fast 4, która na starcie stanęła już po raz trzeci z rzędu (z drobnymi modyfikacjami w składzie). Doskonale przygotowana nawigacyjnie i sportowo, przegrała walkę z czasem zaledwie o 27 minut. Wszystko za sprawą fatalnego w skutkach i mocno pechowego podzielenia się zespołu na dwie części gdzieś między Zaborowem a Lesznem, wskutek czego jedna para poruszała się bez telefonów, a druga bezskutecznie jej szukała. I tak przez 50 minut… 46-minutowy zapas, jaki The Fast 4 mieli na półmetku, zamienił się w kilkuminutową stratę, której już do końca nie dało się zniwelować. Tu kluczowym elementem okazała się po prostu narastająca frustracja związana z idiotycznym pogubieniem się na trasie. Cóż, taki urok Krwawej. Co nie zmienia faktu, że jak dotąd nikt jeszcze nie ukończył jej południowego kierunku w regulaminowym czasie.

Ekipa W pogoni za duchem miała plan dotrzeć do mety minutę przed upływem doby, ale jednak zabrakło im aż dwóch godzin. Mimo to na mecie byli bardzo pogodni i radośni, zgodnie stwierdzając, że kluczem w ich przypadku było zbyt słabe przygotowanie biegowe. Mimo dużego doświadczenia w rajdach na orientację nie potrafili poradzić sobie z tempem 5:30/km, bo takie daje pewność ukończenia biegu w czasie.

Trójka Bloody WITC była najbardziej niefrasobliwą ze wszystkich w tym roku. Spóźnieni, bardzo zróżnicowani fizycznie (co staje się uciążliwe, gdy trzeba jechać na źle dopasowanym rowerze), często rozdzielający się na trasie. W efekcie tego ostatniego na liczniku zanotowali aż 278 km (!), czyli dobrze ponad 30 powyżej tego, ile liczy Pętla. Ale jednak do mety dotarli.

Jedyni, którzy Krwawej Pętli 2015 nie ukończyli, to Lecim w trupa. Najwięksi pechowcy – awaria roweru dopadła ich 25 metrów po starcie (!!!) – wkręcona w przerzutkę gałąź wyłamała szprychę i spowodowała zniekształcenie obręczy koła. Kilkunastominutowa próba naprawy zakończyła się zamianą roweru na inny, który przypadkowo znalazł się pod ręką. Trudno jednak wyobrazić sobie, by to pomogło w walce. Dotarli niewiele poza połowę trasy, wycofując się w Lesznie. I tak mieli jednak już ponad 4 godziny straty do limitu. A do tego padł im GPS. To ostatnie dowodzi jednak, że w takiej akcji jak Krwawa Pętla najbardziej wiarygodne są papierowe mapy.

Przed nami rok czekania na kolejnych śmiałków. Edycja 2015 nie obfitowała może w dramatyczne wydarzenia ani spektakularne wyczyny, ale znów pokazała, że Krwawa Pętla jest przepotężnym wyzwaniem. No i chyba jednak dowiodła, że kierunek południowy jest – z jakiegoś powodu – trudniejszy niż północny. Ale o tym przekonamy się za rok.

Strona zawodów: www.krwawapetla.com

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Marta Tittenbrun

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Stowarzyszenie Sportowe Polskie Ultra zaprasza w sobotę, 20 kwietnia, na V edycję biegu „6 godzin pełnej MOCY”. Uczestnicy tej wyjątkowej rywalizacji powalczą o tytuł Mistrzyni i Mistrza Polski na dystansie czasowym 6 godzin. Wśród nich […]

V edycja biegu „6 godzin pełnej MOCY” w ten weekend na stadionie OSiR Targówek

W sobotę 25 maja odbędzie się 21. edycja Biegu Ulicą Piotrkowską Rossmann Run. Uczestnicy tradycyjnie pobiegną na szybkiej trasie o długości 10 kilometrów, której większa część prowadzi główną ulicą miasta. Jakie atrakcje czekają na biegaczy […]

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run – trwają zapisy!

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie