fbpx

Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia

Zamiotło biegaczy na Skrzyczne. „Zamieć” 2015

Zamiec 2015 Fot. Julita Chudko 06

Fot. Julita Chudko

Kiedy w poprzednim roku rejestrowałam się na pierwszą edycję „Zamieci”, nie do końca wiedziałam, co mnie czeka. Czy wiedziałam, co czeka mnie w tym roku? Tak mi się wydawało… A w piątek, dzień przed zawodami, spadło kilkanaście centymetrów śniegu i wtedy faktycznie nie wiedziałam, co mnie czeka. I wiecie co? Było super!

Czym jest „Zamieć” i o co w tym wszystkim biega?

To 24-godzinny zimowy ultramaraton na Skrzyczne. Startujemy w samo południe w sobotę i kończymy w niedzielę o tej samej porze. Jak rok temu, zaczynaliśmy w Szczyrku, a trasa prowadziła na Skrzyczne i potem ponownie do bazy w Szczyrku. Długość pętli to ok. 14 km, mniej więcej w połowie znajduje się schronisko, do którego droga w zdecydowanej większości prowadzi pod górę. Dzięki temu mamy okazję wykazać się mocną łydą na podejściu oraz zwinną stopą na zbiegu.

Taka konstrukcja trasy, jej długość, a także czas trwania zawodów czyni je dostępnymi dla każdego. Nie trzeba być prawdziwym ultrasem, aby spróbować swoich sił w biegu górskim. Dystans 14 km to odpowiednia długość dla tych, którzy zastanawiają się nad tym, czy to zabawa dla nich. Możemy zrobić jedną pętlę, a możemy próbować pobić tegoroczny rekord – 9 pętli. Ile takich pętli zrobimy – zależy od nas. Ponieważ limit na jedno okrążenie to tak naprawdę doba, mamy mnóstwo czasu na podziwianie widoków, których nie brakuje, zaś w nocy doświadczyć czegoś, co dla wielu może się okazać czymś zupełnie nowym.

Bieganie nocą, po lesie, kiedy naszym jedynym towarzyszem jest cisza, jest wspaniałym doświadczeniem. Do tego zimowy krajobraz i światło księżyca czynią góry prawdziwie bajkowymi. Baza jest czynna całą dobę, zatem zawsze można wejść i odpocząć, przespać się oraz poczekać na swoją zmianę, jeżeli nie biegniemy w kategorii indywidualnej. Poza kategorią indywidualną można wystartować w parach: MIX oraz MM/KK. Fakt, iż o każdej porze w bazie można spotkać zawodników, bardzo pozytywnie wpływa to wymianę myśli i poglądów wśród biegaczy. Czasem oczywiście ma wpływ na to, że ktoś się zasiedzi, ale najczęściej jest jednak tak, że tworzą się małe grupki, które razem ruszają na kolejną pętlę.

Zamiec 2015 Fot. Julita Chudko 01

Fot. Julita Chudko

A co nas czeka na trasie?

Zamieć! I to pełną gębą, a raczej w gębę. Trasa, niesamowicie urokliwa i malownicza, w kilku miejscach prowadzi wzdłuż otwartych przestrzeni oraz przy stoku narciarskim, co powoduje bliskie starcie z wiatrem, śniegiem i co tam jeszcze natura przyniesie. Wszyscy bardzo odczuli kilkusetmetrowy odcinek podejścia pod Skrzyczne oraz początek zbiegu, który ok. 200 metrów od schroniska prowadził przez halę. To jednak nie był koniec przygód, ponieważ droga w dół miała jeszcze kilka kilometrów, a organizatorzy zadbali o to, abyśmy się nie nudzili. Trasa, jak rok temu, w pewnym momencie skręcała wyraźnie z głównej drogi w las, a tam czekał na wszystkich ostry zbieg. Ten, kto za rok wystawi tam stragan z jabłuszkami do zjeżdżania, zbije majątek. Sposobów przemieszania się na dół po świeżym śniegu było wiele, jeden bardziej efektowny od drugiego, z dominującym zjazdem na pośladkach. Co by nie było, przyjechaliśmy tam po dobra zabawę i takowej faktycznie nie brakowało.

Ważnym elementem każdej trasy jest jej znakowanie. Organizatorzy i tym zakresie stanęli na wysokości zadania i zadbali o to, abyśmy nie pobłądzili w szale ścigania. Trasa znakowana była strzałkami, taśmami, każda taśma miała dodatkowo doklejoną folię odblaskową. W efekcie w nocy z daleka były wyraźnie widoczne, co na bardziej wietrznych odcinkach (czyli tam, gdzie było śniegiem i wiatrem po oczach) świetnie się sprawdzało. Po zmroku na trasie zapaliły się czerwone lampki rowerowe, które oznaczały miejsca niebezpieczne, wymagające koncentracji. Abyśmy jednak nie czuli się zbyt słabo poinformowani, na trasie pojawiały się też „pozory” (pomarańczowe kartki z wykrzyknikami i napisem „pozor”). Najczęściej tam, gdzie nasze przemieszczanie się stanowiło raczej pozory biegania, np. na oblodzonych odcinkach, przy strumieniu. Przyznam, że przy takim oznakowaniu trasy ja czułam się wyjątkowo komfortowo i mogłam z radością oddać się bieganiu. Jednak to nie wszystko, ponieważ regularnie na trasie pojawiały się dwuosobowe zespoły z Pokojowego Patrolu, które doglądały, jak tam zawodnicy się mają.

Zamiec 2015 Fot. Julita Chudko 03

Fot. Julita Chudko

Kiedy strudzony zawodnik postanowił odpocząć, miał w sumie kilka możliwości. Pierwsza to oczywiście odpoczynek w gronie innych odpoczywających. Kolejna to masaż, tu oczywiście również była możliwość wymiany boleści w gronie innych masowanych. Do naszej ciągłej dyspozycji były 4 łóżka i kilkuosobowa ekipa masażystów, zatem wystarczyło wygodnie rozłożyć się na łóżku i przedstawić listę kończyn, które trzeba… postawić na nogi. Trzecia i jakże ważna możliwość to oczywiście jedzenie. W trakcie odprawy padło ważne pytanie: „Czy gotują te same panie co rok temu?”. Pełna napięcia cisza i pada wyczekiwana odpowiedź: „Gotują panie z Koła Gospodyń Wiejskich”. Fakt, że po sali rozeszły się oklaski, jest najlepszym potwierdzeniem tego, że było smacznie, było dużo i było cały czas. W zasadzie to każda pętla wiązała się z tym, że w bazie pojawiało się nowe menu. Mieliśmy dwa rodzaje menu, tak aby weganie również znaleźli coś dla siebie. Od makaronu, ryżu, przez ciastka, bakalie, gulasz, różne sosy, barszcz, czekoladę, po kanapki na zakończenie zawodów. Zawodnikom nie brakowało niczego, może tylko czasu, żeby móc trochę dużej po tych górach pobiegać.

A co ja prywatnie myślę o „Zamieci”, czemu wróciłam na te zawody i wiem, że za rok znowu się tam wybiorę? Przede wszystkim wspaniała, przyjacielska atmosfera, bez której nawet najlepsza organizacja nie zapewni sukcesu. „Zamieć” to zawody, które wywołują pozytywne emocje, pozwalają zacząć dobrze rok i dają niezłego kopa. Ten weekend, chociaż męczący i długi, będzie jednym z lepszych weekendów w tym roku. Jedźcie ludziska na „Zamieć”, oni tam nieźle dają w kość, ale z wdziękiem i na najwyższym poziomie!

Zamiec 2015 Fot. Julita Chudko 08

Fot. Julita Chudko

 Relacja Psakomandosa 

Pieskomandos, którego prawdziwe mię to Eto, jest najpopularniejszym polskim psim ultramaratończykiem. Jego najlepszym kumplem jest Filip Bojko – zwykle ganiają po górach razem.

Nie mogłem się doczekać tej Zamieci. W końcu się udało i ruszyliśmy w te góry. Była nas cała kupa. Bartek, który ma taką fajną knajpę z dobrym jedzeniem niedaleko nas. Ania, dziewczyna trenera, co ma strasznie długie blond warkocze i fajnie opowiada. Marta, nasza kierowniczka za kierownicą, która bardzo dobrze prowadzi auto i zamawia kwatery. Oprócz nich: mój kumpel Filip i moja stara Huba, z którą jechaliśmy w te góry razem w bagażniku. Całą drogę dwunogi gadały, a my spaliśmy, bo co w tym bagażniku ciekawego można robić?

Na miejscu śniegu kupa. Cieszyliśmy się strasznie, bo najbardziej lubimy góry i śnieg, oprócz kiełbasy oczywiście. Wieczorem poszliśmy odebrać pakiety startowe, a potem na kolację do knajpy z dziwną muzyką. Nie było tak źle, bo kilka podpitych ryczących czterdziestek nakarmiło mnie całym talerzem frytek. Spałem po nich jak zabity. Rano poszliśmy całą bandą do kina. Okazało się, że filmu nie będzie, tylko gadanie o biegu. Bez sensu… Na szczęście w innej sali obok były kanapki. Zjadłem ich chyba z pięć. No i potem się zaczęło.

Filip nasmarował mi łapy takim śliskim kremem, że normalnie się zupełnie rozjeżdżałem na tej podłodze w tym kinie. On czasem ma naprawdę dziwne pomysły. Na szczęście potem przyszło strasznie dużo znajomych biegaczy i już o tym kremie nie myślałem. Wymienię tych, których imiona pamiętam: Tomek, Tomek z Gorlic, Rafał z Gosią i Małym, Agata, Ania, no i mój świetny kumpel Janusz, który przywiózł mi kiełbasę. To było bardzo miłe!

Pieskomandos na Zamieci. Fot. Julita Chudko

Pieskomandos przed startem. Fot. Julita Chudko

W południe w końcu ruszyliśmy na start. Dużo śniegu i słońce. Po prostu najlepiej! Wystrzeliłem pierwszy, ale po chwili zobaczyłem, że te wszystkie dwunogi są za mną jakieś 200 m. Zwolniłem, żeby im nie było smutno i biegłem już potem spokojnie ze swoimi kumplami. Jak wbiegliśmy na górę do schroniska, to powitał nas taki wielki kudłaty gość, wyglądał trochę jak krowa, pierwszy raz widziałem takiego dziwnego dokolana. Okazał się bardzo miły, ale do biegania to raczej się nie nadawał. Obwąchaliśmy się i pobiegłem na dół do kina. Jak tam dotarłem, to po prostu zapach makaronu i ziemniaków nie pozwolił mi myśleć o czymkolwiek innym. Moja stara już tam buszowała od rana… Dostałem trzy ziemniaki i dwie miski z makaronem. Wszyscy mnie głaskali, szczególnie ci w czerwonych koszulkach. Czułem się szczęśliwy bardzo.

Na drugiej pętli, jak zbiegaliśmy ze schroniska, strasznie wiało, a do tego gonili nas goście na skuterach śnieżnych. Było zupełnie ciemno i nie wiedzieliśmy, gdzie biec. Pobiegliśmy więc za śladami skuterów. To było dziwne, bo to była inna droga. W końcu wybiegliśmy na asfalt w lesie. Filip zatrzymał taki mały śmieszny samochód w jeszcze śmieszniejszym kolorze i się zapytał, gdzie jesteśmy. Pani Gosia, która wracała z nart z zagranicy, powiedziała mu, że jesteśmy pod Żywcem jakieś 30 km od naszego kina… Nie chciałem tego komentować… Na szczęście była tak miła, że zdecydowała się nas podwieźć kawałek do głównej drogi. A potem w ogóle w międzyczasie zmieniła zdanie i zawiozła nas pod same kino. Świetna ta Gosia! Dziękowaliśmy jej długo i wzięliśmy do niej adres, żeby jej wysłać jakiś fajny prezent z domu.

W kinie znowu były kolejne smakołyki. Zupy, makaron, ziemniaki, kanapki i cały czas głaskanie. Niektóre dwunogi wyglądały dziwnie. Tacy jacyś zmęczeni, a przecież dopiero przed chwilą zaczęliśmy biegać… Do tego cały czas się przebierali. Razem z Filipem, Anią, Bartkiem i Tomkiem poszliśmy dalej w górę. Było śmiesznie, bo chłopaki pod górę strasznie sapali. Co za cienkie bolki te dwunogi… Przy schronisku spotkalismy naszego świetnego kumpla Kamila. Wszyscy razem z góry lecieliśmy już dużo szybciej i jak się okazało mieliśmy przez chwilę nawet drugi najszybszy czas w dół, potem trzeci, a potem chyba czwarty. Na dół to kurde prułem ile sił na samą myśl o kolejnej porcji śliskiego makaronu.

A tam jak w raju. Jedzenie, głaskanie, jedzenie, głaskanie i tak w kółko. Po tym wszystkim świetnie mi się znowu wchodziło pod górę. Z upływem czasu musiałem często wracać po chłopaków, bo jacyś tacy ospali już byli i coś tam marudzili pod nosem. Zbiegliśmy znowu do kina i Filip zarządził drzemkę w naszej kwaterze, gdzie już od dawna spały dziewczyny. Plan był taki, że o 7 wstajemy i dokręcamy przynajmniej jedną pętlę. Prawda jest taka, że chciałem iść, tylko Filipowi się nie chciało… Potem słyszałem, jak mówił, że mnie oszczędzał. Co za leszcz!

W każdym razie było świetnie. Rano dostaliśmy wszyscy medale, kanapki i barszcz! Przebiegliśmy ok. 65 km w 14 godzin. Świetna ta Zamieć!!! Za rok wracamy na bank!

Pieskomandos na Zamieci. Fot. Filip Bojko

Pierwsze miejsce w psiej kategorii! Juhuuu! Fot. Filip Bojko

 WYNIKI: 

Kategoria indywidualna

  1. S. Nikiel – 9 pętli
  2. J. Kocur – 8 pętli
  3. T. Barszcz – 8 pętli

Sklasyfikowanych zostało 113 osób.

Kategoria zespołowa

  1. PRAWDZIWA STAL – 12 pętli
  2. HRMAX ŻORY – 11 pętli
  3. CA BROKER/SPORT-KLINIKA TEAM – 11 pętli

Strona internetowa imprezy: www.zamiec.pl

Więcej zdjęć autorstwa Julity Chudko z „Zamieci” 2015: TUTAJ

Zamiec 2015 Fot. Julita Chudko 11

Fot. Julita Chudko
Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Anna Jaworska

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

To już dziś! W piątek, 19 kwietnia rozpoczyna się 11. edycja Pieniny Ultra-Trail® w Szczawnicy. Podczas trzech dni imprezy uczestnicy będą rywalizować na 7 trasach od 6,5 do 96 kilometrów. W trakcie wydarzenia rozegrane zostaną […]

Szczawnica stolicą górskiego biegania, czyli startuje 11. edycja Pieniny Ultra-Trail®

Gościem czwartego odcinka cyklu RRAZEM W FORMIE. Sportowy Podcast, który powstaje we współpracy z marką Rough Radical jest Andrzej Rogiewicz. Znakomity biegacz, świeżo upieczony wicemistrz Polski w półmaratonie, “etatowy”, bo czterokrotny zwycięzca w Silesia Maratonie. […]

Zaufaj procesowi. Dobre wyniki rodzą się w ciszy. RRAZEM W FORMIE. Sportowy podcast – odcinek 4. z Andrzejem Rogiewiczem

Medal: najważniejsza nagroda dla wszystkich przekraczających linię mety, trofeum, którym chwalimy się wśród znajomych i nieznajomych. Jak będzie wyglądał medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja? Właśnie zaprezentowane wizualizację. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się też, że […]

Oto on: medal 32. Biegu Konstytucji 3 Maja! PKO Bank Polski Sponsorem Głównym imprezy

Wszystkie tkanki mięśniowe naszego ciała pracują podczas biegu. Od ich dyspozycji i formy zależy końcowy wynik osiągnięty podczas zawodów. Wiadomo więc, że należy je wzmacniać stosując ćwiczenia poza treningiem biegowym. Jednak bywa tak, że po […]

Trening biegowy i trening siłowy w jednym

Z Katarzyną Selwant rozmawiała Eliza Czyżewska Czym jest trening mentalny?istock.com To wiedza, jak ćwiczyć głowę, taka siłownia dla umysłu. W skład treningu mentalnego wchodzą różne zagadnienia, np. wzmacnianie pewności siebie, wyznaczanie prawidłowej motywacji, cele sportowe, […]

Trening mentalny biegacza [WYWIAD]

Karmienie piersią a bieganie – czy to dobre połączenie? Jakie zagrożenie niesie ze sobą połączenie mleczanu z… mlekiem matki? Odpowiadamy! Zanim zajmiemy się tematem karmienie piersią a bieganie, przyjrzyjcie się bliżej tematowi pokarmu matki: mleko […]

Karmienie piersią a bieganie

Kultowe sportowe wydarzenie otwierające Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o Pamięć” już 3 maja. Poznaliśmy wzór oficjalnych koszulek biegu – są w kolorze błękitnym i prezentują hasło „Vivat Maj, 3 Maj”. Ich producentem jest marka 4F, […]

Koszulka 32. Biegu Konstytucji 3 Maja wygląda właśnie tak! Marka 4f partnerem technicznym Warszawskiej Triady Biegowej

Choć największy podziw budzą Ci, którzy linię mety przekraczają jako pierwsi, to bohaterami są wszyscy biegacze. Odważni, wytrwali i zdeterminowani, by osiągnąć cel – wyznaczony dystansem 42 km i 195 m – w liczbie 5676 […]

21. Cracovia Maraton: 5676 śmiałków pobiegło z historią w tle