Wydarzenia > Aktualności > Zdrowie i motywacja > Ciało biegacza > Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Wydarzenia > Zdrowie i motywacja
Zaostrza się walka z dopingiem w sporcie
W ostatnich dniach w świecie lekkiej atletyki było głośno o nowych metodach walki z dopingiem. Zaostrzono kary dla oszustów, stare próbki poddawano kolejnym badaniom, pojawiła się też nowa metoda wykrywania sterydów. W trakcie rozpatrywania są nowe przypadki dopingu znanych zawodników.
Na kongresie WADA, światowej organizacji antydopngowej, uchwalono kilka istotnych zmian. Przede wszystkim wracają 4-letnie kary dla oszustów. Od 1997 roku dyskwalifikacja za pierwsze przewinienie wynosiła 2 lata, a w wyjątkowych przypadkach można ją było skrócić. Obecnie będą to ponownie 4 lata, ale równocześnie wprowadzono dużo większą elastyczność w doborze kary. Dzięki temu będzie można np. ułaskawiać tych dopingowiczów, którzy ujawnią się i pomogą w walce z nielegalnym wspomaganiem, sypiąc swoich kolegów i trenerów. Dużo większy nacisk położono też nie tylko na karanie samych sportowców, ale i tych, którzy pomagają im w stosowaniu dopingu: trenerów, menedżerów i lekarzy.
Z Niemiec w ostatnich dniach napłynęła sensacyjna informacja dotycząca wykrywania sterydów. Opracowano test, który wykrywa w moczu metabolity tych substancji nawet więcej niż pół roku po ich zastosowaniu. Zanim ta informacja wypłynęła, po cichu zaczęto badać stare próbki, które obecnie przechowywane są przez 8 lat i w tym czasie mogą być ponownie badane. Jak informuje WADA, okazało się, że wykryto setki przypadków wspomagania, które wcześniej nie zostały ujawnione. Największą wadą testów jest bowiem od lat krótki czas, w którym można wykryć stosowanie nielegalnych substancji. Nowe przypadki dotyczą wszystkich sportów, nie tylko lekkiej atletyki. Co interesujące, nie jest to jakiś bardzo wyrafowany „koks”. Chodzi o sterydy stosowane już w czasach NRD. Są to związki niebezpieczne, ale i bardzo skuteczne. Łatwe do wykrycia, ale do tej pory tylko w krótkim czasie po zastosowaniu. Z tego względu mało znani zawodnicy, którzy dopiero awansowali do czołówki i nie byli poddawani testom, mogli je stosować bez większej obawy. Obecnie ulega to zmianom.
Nadal rozwija się ideę paszportu biologicznego, który w tym roku pozwolił na złapanie ogromnej liczby dopingowiczów. W centralnej bazie gromadzi się wyniki wszystkich badań i tworzy profil danego sportowca. Pozwala to na wykrycie wszelkich odchyleń od normy, nawet wtedy, gdy w organizmie nie ma już śladów po zażyciu dopingu. Pozwala to łapać oszustów bez konieczności znalezienia konkretnej substancji w konkretnym dniu. Analizuje się krew i mocz, biorąc pod uwagę perspektywę nawet kilkuletnią. System jest tym skuteczniejszy, im dłużej działa, im więcej zbierze próbek. Dlatego paszport biologiczny dopiero się rozpędza. W tym roku wpadły dziesiątki zawodników, głównie z Rosji, Kenii, Jamajki, Turcji i Maroka. Prawdziwy pogrom dotyczył długodystansowych biegaczek z Rosji, które w ostatnich latach zajmowały czołowe miejsca w wielu znanych światowych maratonach.
Podczas kongresu WADA uzgodniono też, że nacisk nie będzie położony na samo zbieranie próbek. Podobnie jak w przypadku wojny z terroryzmem, na czoło wysuwa się mozolna praca detektywistyczna. Monitorowany będzie czarny rynek leków i federacje krajowe. Pozwala się na tzw. profilowanie, czyli typowanie do kontroli szczególnie podejrzanych zawodników oraz federacji. Dzięki profilowaniu w tym roku złapano na dopingu ok. 30 zawodników i zawodniczek z Turcji. Kontrola była niemal nalotem dywanowym – przebadano całą reprezentację, łącznie z zawodnikami z drugiego szeregu, robiąc testy po kilka dni z rzędu.
Walkę z dopingiem wspiera wiele sportowych autorytetów, w tym lord Sebastian Coe, były rekordzista świata w biegu na 800 metrów oraz Paula Radcliffe, rekordzistka świata w biegu maratońskim.