Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
44. Maraton Warszawski – Polka pobiegnie na złość PZLA

Najciekawszą historią 44. Maratonu Warszawskiego jest walka Iwony Bernardelli o wynik i zwycięstwo po tym, gdy nie została włączona do składu na niedawne Mistrzostwa Europy.
Rzadko zdarza się, aby Polkę prezentować jako faworytkę dużego maratonu, a tak jest w przypadku Warszawy. Iwona Bernardelli (przed laty startująca jako Iwona Lewandowska) legitymuje się drugim wynikiem w stawce (2:27:47), obok Etiopki Askale Alemayehu (2:27:32). Nieco słabsze wydają się dwie Kenijki, Betty Chepkwony oraz Salina Jebet, obie z życiówkami 2:30:28.
Maraton Warszawski zawdzięcza obecność Iwony Bernardelli konfliktowi w polskiej reprezentacji. Biegaczka wykonała minimum na Mistrzostwa Europy, ale – decyzją sztabu szkoleniowego PZLA – nie została włączona do składu. Na imprezę pojechało pięć zawodniczek, w tym cztery, które w dwuletnim okresie kwalifikacyjnym uzyskały lepsze wyniki. Jako piąta w składzie znalazła się mistrzyni Polski z Dębna, z wynikiem słabszym od Iwony, ale – według regulaminu PZLA – uprzywilejowana jako mistrzyni kraju. Równie dobrze związek mógł jednak wysłać sześć biegaczek, bo taki limit obowiązywał w konkurencji drużynowej. Lekkoatletyczne władze zdecydowały jednak, że wyślą tylko pięć biegaczek i że Iwona Bernardelli nie znajdzie się w składzie.
Decyzję można roztrząsać na wszelkie strony, przywoływać ranking światowy, w którym Iwona plasowała się wysoko, a z drugiej strony zauważać, że dwa miesiące przed Mistrzostwami Europy przebiegła maraton na zawodach wojskowych. Dla kibiców obecnie liczy się tylko to, że biegaczka czuje się pokrzywdzona, uważa, że jest w wysokiej formie i chce się odegrać. To zapowiada co najmniej próbę szybkiego biegania. A mówimy o zawodniczce doświadczonej, umiejącej ocenić własną formę, która przez pięć sezonów potrafiła schodzić w maratonie poniżej bariery 2:30. Iwona kontynuuje walkę z PZLA na sali sądowej, jednocześnie chce się pokazać także od strony sportowej i zapowiada walkę o życiówkę.
W tle mamy masę ciekawych historii. 37-letnia biegaczka od wielu lat mieszka w Warszawie i trasa biegu przebiega niezbyt daleko od jej domu. Wróciła do formy po latach problemów ze zdrowiem – m.in. po kontuzji kolana – oraz po urodzeniu dziecka. W zeszłym roku przebiegła maraton w Walencji z wynikiem 2:29:33, a trzy tygodnie temu zwyciężyła w nocnym Maratonie Praskim. Iwona pobiegnie u siebie, wspierana na trasie przez trenera, męża oraz syna. I, prawdopodobnie, także przez liczne grono miejscowych kibiców. Życiówka biegaczki pochodzi z roku 2015, czyli jeszcze sprzed ery karbonowych butów maratońskich. Czy realne jest jej poprawienie? Warto zauważyć, że nawet jeśli nie życiówka, to w zasięgu na pewno znajduje się rekord trasy, wynoszący 2:29:04. Iwona Bernardelli zapowiada, że chce pobiec szybko, a na bieg zapowiada się niezła pogoda.
Wśród mężczyzn rywalizacja wydaje się trudniejsza do przewidzenia, ale rozegra się prawdopodobnie między Afrykanami. Najszybszy na papierze wydaje się zwycięzca biegu z roku 2018, Kenijczyk David Metto (2:09:45). Niewiele słabsi są jednak Etiopczycy: Danel Terese (2:10:09) i Shambel Jimma (2:10:28). Na liście znajduje się także Kenijczyk Felix Kirui (2:11:28). Wydaje się, że rywalizację zdominują w tym roku kobiety, walczące co najmniej o rekord trasy, ale… kto wie, co pokażą panowie!