Gadżety maratończyka
Fot. Fotomaraton
Start w maratonie dla każdego uczestnika wielkie przeżycie. Maraton jest często ukoronowaniem wielomiesięcznych ciężkich treningów. Oprócz przygotowania kondycyjnego warto także pamiętać o przygotowaniu sprzętowym. Oczywiście o butach, koszulce czy spodenkach pamięta w zasadzie każdy gdyż są to artykuły pierwszej potrzeby. Są jednak gadżety które nie są tak popularne, a mogą okazać się niezwykle pomocne.
Pasek na numer Kalenji (z lewej) kosztuje 19,99 zł, Zone3 (z prawej) kosztuje 34,99 zł czyli niemal dwa razy tyle. Fot Decathlon oraz Zone3
Jednym z takich gadżetów jest pasek służący do mocowania numeru startowego. Dla wielu osób może one się wydawać zbędnym wydatkiem, ale jest to naprawdę przydatne rozwiązanie, szczególnie dla osób które często startują. Dzięki paskowi nie musimy dziurawić koszulki bo numer mocowany jest do paska. W wypadku pojedynczego startu cztery dziurki po agrafkach nic złego koszulce nie powinny zrobić, ale jeśli mamy ulubiony strój w którym regularnie startujemy to częste przebijanie agrafkami może go zniszczyć. Kolejna zaleta ujawni się w czasie złych warunków atmosferycznych, kiedy to musimy wystartować w kurtce. Mało kto chce dziurawić sobie kurtkę, a prosty pasek zaoszczędzi nam kłopotu bowiem wystarczy go po prostu zapiąć na na kurtce. Dodatkowo większość pasków posiada dodatkowe uchwyty w których możemy zamocować np. żele energetyczne. Cena takiego gadżetu nie jest specjalnie wysoka bowiem najtańsze modele kupimy za kilkanaście złotych, a najdroższe dochodzą do 40zł.
Compressport Timing Chip Strap (29 zł). Fot. Compressport.
Compressport Timing Chip to kolejny gadżet który może przydać się podczas startu w zawodach biegowych. Mimo, że znaczna część organizatorów integruje czipy startowe wraz z numerem, ale nie zawsze tak jest. W niektórych biegach dalej otrzymujemy klasyczny czip do montażu do sznurówek. Nie jest to wygodne rozwiązanie, montaż jest kłopotliwy i utrudnia sznurowanie. Opaska na czipa rozwiązuje ten problem, wystarczy ją zamocować na kostce, przypiąć czipa i problemy znikają. Już nie trzeba będzie się męczyć ze sznurowaniem, i tracić cennych sekund podczas biegu gdy rozwiąże się but.
Asics L3 Waitspouch za 59zł (z lewej) to saszetka w której zmieścimy klucze, czy dokumenty. Inov-8 race elite 3,5 (z prawej) za 179zł to wyposażenie bardziej dla „ultrasów” niż ulicznych maratończyków.
Wiele osób boi się zostawiać w depozycie takie rzeczy jak klucze, czy dokumenty, nie mówiąc już o pieniądzach. Dla takich osób świetnym rozwiązaniem jest nerka, bądź też biegowa saszetka. Niewielkie rozmiary sprawią, że nie będzie nam ciążyć ani podskakiwać, a zmieścimy w nią najpotrzebniejsze i najcenniejsze drobiazgi jak właśnie dokumenty, telefon, albo batonik na wypadek kryzysu na trasie. Warto zachować jednak rozsądek przy wyborze nerki, bowiem dostępne są także torebki o pojemność blisko 4L do tego wyposażone w bidony, a to już niektórym wystarcza na biegi ultra. Rozrzut cenowy w przypadku nerek biegowych jest bardzo duży. Niewielkie modele na najpotrzebniejsze drobiazgi kosztują poniżej 50zł, natomiast największe z bidonami nawet ponad 200zł.
Porządna opaska na telefon niestety swoje kosztuje. Newline (z lewej) wycenia swój produkt na 99 zł. Nike (z prawej) jest jeszcze droższy bowiem kosztuje 155 zł. Fot. Newline oraz Nike.
Armband czy jak kto woli opaska na ramie, to gadżet niezwykle przydatny dla osób biegających z telefonem. Maraton sprawia, że szczególnie początkujący biegacze dopiero wtedy zaczynają myśleć o tym jakie tempo biegu należy utrzymywać, aby uzyskać dany rezultat i wtedy pojawia się problem jak kontrolować to tempo. Najprostszym rozwiązaniem jest kupno zegarka z gps, jednak nie każdy chce zainwestować kilkaset złotych w takie rozwiązanie, a telefon komórkowy w dzisiejszych czasach ma każdy i on może posłużyć w tym celu. Opaski na ramię umożliwią nam montaż smartphona w całkiem komfortowy sposób, do tego w przeciwieństwie do torebek mamy do niego ciągły dostęp i możemy nawet zerknąć na wyświetlacz. Dobra opaska, która będzie stabilna, wytrzymała i nie przesiąknie potem kosztuje powyżej 50 zł. Produkty z portali aukcyjnych za 20zł lepiej sobie odpuścić, bo w większości przypadków ich jakość nie jest zadowalająca.
Compressport i Cep to dwie najpopularniejsze marki zajmujące się kompresją na naszym rynku. Compressport R2 (z lewej) kosztują 139zł i są chyba najpopularniejszymi opaskami kompresyjnymi w kraju. Cep Progressive Calf Sleeves (z prawej) kosztują równie 20 zł mniej.
Opaski kompresyjne na łydki to gadżet który może oszczędzić nam nieco cierpienia na trasie. Może nie poprawia wyników, ale zmniejsza ból oraz napięcie mięśni, a łydki na mecie są w zdecydowanie lepszym stanie. Dodatkowo ściśnięte mięśnie nie podskakują podczas biegu i nie pogłębiają się mikro urazy. Ten wydawałoby się prosty kawałek elastycznej szmatki sprawi, że bolesne skutki przebiegnięcia maratonu będą mniej dotkliwe i bolesne.