Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Maraton w Tokio odwołany. Zwrotu kosztów dla biegaczy nie będzie

Flickr.com/Nicki Dugan Pogue. Lic: CC BY-SA 2.0
W związku z epidemią chińskiego wirusa odwołano kolejny wielki maraton, tym razem w Tokio. Prawdopodobnie to samo stanie się z biegiem w Nagoi. Zagrożone wydają się również igrzyska olimpijskie. Koszty całego zamieszania poniosą głównie biegacze.
Światowa panika związana z epidemią wirusa z Wuhan wydaje się wymykać spod kontroli. Po odwołaniu m.in. Halowych Mistrzostw Świata oraz maratonu w Hong Kongu, kolejną ofiarą stał się maraton w Tokio. W poniedziałek organizatorzy poinformowali, że bieg masowy na 38 tysięcy osób zostaje odwołany. Prawdopodobnie to samo stanie się z kolejnym maratonem – w Nagoi, który ma zostać rozegrany na początku marca. Organizatorzy tego biegu poinformowali, że na razie rozważają wszystkie opcje. A ponieważ epidemia wirusa na razie nie wygasa, tylko dalej się rozprzestrzenia, zagrożone wydają się kolejne imprezy, z lipcowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio włącznie.
Tak histeryczne zachowanie organizatorów budzi zdziwienie w tym sensie, że w całej 125-milionowej Japonii doszło na razie do ok. 40 zachorowań na wirusa z Wuhan. Który, co istotne, wydaje się nie być groźniejszy niż zwykła grypa. To jednak nie koniec kontrowersji. Jeszcze w zeszłym tygodniu organizatorzy maratonu w Tokio uspokajali, że bieg na pewno się odbędzie. Tysiące biegaczy z całego świata wykupiły miejsca w hotelach i bilety lotnicze i te koszty są nie do odzyskania. Wpisowe na bieg także nie będzie zwracane. Jedynym ukłonem w stronę biegaczy ma być możliwość zapisania się na zawody za rok – ale po opłaceniu wpisowego po raz drugi! Powiedzieć, że to bardzo chłodne potraktowanie klientów, to nic nie powiedzieć. Decyzja wydaje się absolutnie skandaliczna. Jedyną potencjalną możliwością odzyskania części albo całości kosztów wydaje się reklamowanie usługi przy pomocy mechanizmu chargeback – dotyczy to biegaczy, którzy płacili przy pomocy karty kredytowej. Wtedy rozwiązaniem sprawy zajmie się bank wydający kartę.
Co zabawne, odwołanie maratonu w Tokio wcale nie oznacza… odwołania maratonu w Tokio. Bieg nadal ma się odbyć, ale tylko dla zawodników na wózkach oraz elity, czyli dla ok. 200 osób. Ruch ten jest nieco niezrozumiały, ale prawdopodobnie chodzi tu o pieniądze i prestiż. Tokio należy do cyklu Majors, zrzeszającego sześć najbardziej prestiżowych maratonów świata. Dodatkowo start ma być eliminacją do japońskiej reprezentacji olimpijskiej w maratonie. Decyzja o odwołaniu zawodów dla amatorów i podtrzymanie startu wyczynowców na pewno jednak nie pomoże organizatorom w kwestiach wizerunkowych. Trudno wytłumaczyć masom, że płacący grube pieniądze za start amatorzy są traktowani o wiele gorzej niż biegający na zaproszenie wyczynowcy. Tym bardziej, że ryzyko zakażenia się wirusem nie zmniejsza się wraz z poprawą czasu w maratonie.
Decyzja organizatorów kolejnych imprez pokazuje, jak wielkim problemem dla światowej gospodarki jest wirus z Wuhan. Panika jest nieco zaskakująca, biorąc pod uwagę jego niewielką szkodliwość. Prawdopodobnie oznacza to, że za kulisami wydarzeń fachowcy boją się, że zjadliwość wirusa może nagle wzrosnąć. Skoro jednak odwołuje się kolejne imprezy, a epidemia nie wygasa, jaka jest szansa, że odbędą się kolejne wielkie wydarzenia? Na sprawę można spojrzeć wręcz jeszcze szerzej – czy to nie początek końca biegowej turystyki, a może i w ogóle masowej turystyki? Na świecie narastają trendy pro-ekologiczne, planuje się obłożenie podatkami paliwa lotniczego i dodatkowymi opłatami samych biletów lotniczych. Na przykładzie Tokio biegacze mogą zobaczyć, jak ryzykowny jest wyjazd daleko – koszta ogromne, a w razie problemów organizator umywa ręce. Wydaje się, że koszta dalekich wypraw turystycznych w kolejnych latach będą tylko rosły, podobnie jak ryzyka – czy to chorób czy innego typu kłopotów (np. co z pracą w momencie, gdy trafi się na obszar objęty kwarantanną?).
Jedno jest pewne: zaczynają się ciekawe czasy. Także w biegowym świecie.
(
)