Zegarek z GPS do biegania. Garmin Forerunner 225 [TEST]
Fot. Garmin
Garmin wprowadził do sprzedaży swój pierwszy zegarek z pomiarem tętna z nadgarstka – model Forerunner 225 – na potrzeby trwającego dwa tygodnie testu stałem się biegaczem o dwóch… tętnach.
225-tka to zegarek biegowy, będący ulepszoną wersją 220-tki. Posiada GPS, interfejs z kolorową grafiką, akcelerometr, funkcje monitorowania aktywności (licznik kroków, kalorii, dystansu), funkcje monitorowania snu i podstawowe funkcje treningowe. Jest wodoodporny, a litowo-jonowa bateria wytrzymuje 7-8 godzin treningu z włączonym GPS-em i pomiarem tętna. 225-tkę wyposażono dodatkowo w czujnik do pomiaru tętna z nadgarstka, więc nie potrzebujemy paska zapinanego na klatce piersiowej i to właśnie na tej funkcjonalności skupimy się poniżej.
Technologia
Garmin korzysta z czujnika optycznego na licencji Mio i jest to dobra wiadomość, ponieważ nie jest to coś nowego, co wymaga wielu poprawek i kolejnych lat testów. Czujnik optyczny w zegarkach Mio Alpha był wykorzystywany już 3 lata temu i funkcjonuje w zegarkach marki Tom Tom i adidas. Sensor wysyła światło poprzez skórę i na podstawie odczytu światła odbitego „widzi” przepływ krwi, a na jego podstawie ocenia aktualne tętno. Już na wstępie wprowadza to pewne ograniczenie – nie mierzymy rzeczywistych uderzeń serca, jak to jest w przypadku elektrod umieszczonych na klatce piersiowej tylko swego rodzaju pochodną. W zależności od zastosowanego firmware’u i filtru odszumiającego pomiar będzie mniej lub bardziej dokładny. W przypadku Garmina wokół czujnika dodatkowo umieszczono specjalną blokadę mającą chronić przed docieraniem do niego światła z zewnątrz, które mogłoby powodować przekłamania w odczycie.
Fot. Garmin
Czy to działa?
Nie jest to urządzenie idiotoodporne. Jeśli po prostu założysz ten zegarek jak każdy inny i pobiegniesz, to nie spodziewaj się poprawnych danych. Za luźno zapięty pasek albo zegarek umieszczony na kościach nadgarstka będą powodować, że do czujnika będzie docierało dodatkowe światło, np. gdy lekko wygniesz rękę i kości się poruszą, a przez to rejestrowane tętno poleci „w kosmos”. Przy pierwszych próbach zdarzało mi się przed rozpoczęciem treningu widzieć tętno rzędu 120, gdy w rzeczywistości oscylowało ono w okolicy 60. Ale… da się te problemy okiełznać. Przesuwamy zegarek trochę wyżej w stronę łokcia, tak żeby trzymał się na bardziej „mięsistym” odcinku ręki, zapinamy dość mocno – nie trzeba robić tego tak, żeby przestała dopływać krew do palców – i wszystko gra.
Porównanie wykresów dla Polara M400 z paskiem HR na klatce piersiowej i Garmin FR225 z czujnikiem tętna w nadgarstku – na wykresie są 3 odcinki po 400 metrów biegane szybko – już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu jest nie tak. Garmin był zapięty na moim kościstym nadgarstku w złym miejscu. Przy szybszym tempie i dynamiczniejszych ruchach ręki, za sprawą ruchu kości nadgarstka do czujnika dostawało się światło, a pomiary straciły kontakt z rzeczywistością.
Porównanie wykresów dla odcinków ok. 1 km na tętnie ok. 170, potem bieg spokojny i na koniec 4 rytmy. Dobrze zapięty zegarek i od razu wszystko wygląda lepiej, choć nie idealnie. Przez ¾ treningu tętno pokazywane na obu zegarkach różniło się maksymalnie o 1-2 uderzenia, a przez większość tego czasu było idealne w punkt. Rozjazd pojawił się dopiero przy rytmach. Myślę, że jest to kwestia minimalnego opóźnienia pomiaru z przepływu krwi w stosunku do pomiaru z elektrod. Na bardzo krótkim odcinku Garmin ledwo zdążył załapać przyspieszenie, a ono już się kończyło.
Dwa tygodnie to nie jest idealny okres testowy do wyciągania jednoznacznych wniosków, ale spokojnie mogę powiedzieć, że przy dobrze zapiętym zegarku śledzenie tętna jest na bardzo dobrym poziomie. W przypadku biegów spokojnych czy dłuższych odcinków w jednostajnym tempie, nawet mocniejszym, wskazania zegarków (Polar M400 i Garmin FR225) były praktycznie identyczne – a nawet jeśli się różniły np. o 1-2 uderzenia, to trudno jednoznacznie określić, które tętno było tym prawdziwym. Średnie tętno z treningu, na przykład tego pokazanego na wykresach to 146 dla Garmina i 147 dla Polara. Małe nieścisłości pojawiają się w przypadku bardzo krótkich odcinków i zrywów tempa, co widać po rytmach. Garmin rejestrował maksymalne tętno równe 173, a Polar 179 – bardziej jestem w stanie uwierzyć w to drugie wskazanie, tym bardziej patrząc na regularność na wykresie z Polara. Niemniej jednak wskazania na tak krótkich odcinkach nie są aż tak superistotne, zdecydowanie ważniejsze są pomiary na odcinkach długich, które były poprawne.
Fot. Garmin
Tętno może być wyświetlane na ekranie pokazującym również w jakiej aktualnie strefie tętna się znajdujemy. Podział stref można ustawić na przykład w oparciu o ręcznie wpisane HRmax.
Zalety i ograniczenia
Czujnik optyczny działa na tyle dobrze, że spokojnie można 225-tkę polecić osobom, które nie przepadają lub z różnych przyczyn nie mogą korzystać z paska na klatce piersiowej, albo po prostu mają ochotę się go pozbyć. Jednak wskazania na pewno nie są idealne, co niektórych może drażnić. Problem mogą mieć bardzo drobne panie, bo zegarek może nie leżeć na małej, kościstej rączce idealnie, z resztą na razie zegarek nie posiada wersji typowo żeńskiej. Dla mnie problemem byłoby użytkowanie tego modelu zimą – lubię mieć rękawy naciągane na kciuk i zegarek zapięty na zewnątrz – tutaj nawet ze zwykłym rękawem kontrola tego, co dzieje się na wyświetlaczu będzie uciążliwa, bo zegarek musi być wyżej na ręce, a założony na wierzch nie będzie spełniał swojej funkcji, chyba, że będziemy mierzyć tętno po prostu z paska, co w tym modelu również jest możliwe, ale… chyba nie po to kupujemy taki zegarek. Dodatkowo w modelu w takiej cenie dziwi brak dodatkowej funkcji kolarstwo – można wprawdzie przestawić wyświetlanie danych z min/km na km/h, ale wszystko i tak do Garmin Connect będzie się importować jako „bieganie”, łącznie z rekordami. Dla kogoś, kto uprawia tylko bieganie, może nie będzie to wada, ale jednak brakuje uniwersalności. Dzięki 225-tce pobiłem moje rekordy „biegowe” na większości dystansów, nie mówiąc o osiągniętych rekordach świata. Dane z treningu możemy obejrzeć albo na komputerze, albo poprzez aplikację na smartfonie (Android/iOS) łączącą się z zegarkiem poprzez Bluetooth Smart. Zegarek nie wyświetla jednak informacji z telefonu, typu powiadomienia o nieodebranych połączeniach czy przychodzące smsy, co w nowych modelach jest coraz częstszą opcją.
Co jest fajne?
To, że pomiar tętna z nadgarstka w tym modelu działa bardzo przyzwoicie, i że bez noszenia paska na klatce piersiowej możemy obserwować swoje tętno w trakcie całego dnia, czy monitorować sen. Pozwala to nabrać większej świadomości na temat własnego organizmu, łatwiej kontrolować naszą dyspozycję danego dnia, chociażby na podstawie tętna spoczynkowego.