Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Znany biegacz ultra przyłapany na oszustwie

fot: Getty Images
Amerykański biegacz Kelly Agnew został przyłapany, gdy na trasie biegu 24-godzinnego ukrywał się w toi-toiu. Kiedy nikt nie patrzył, po kryjomu wychodził i przekraczał matę pomiarową, udając, że kończy kolejne okrążenie. Okazało się, że to nie pierwsze oszustwo zawodnika, który w karierze wygrał kilkanaście biegów ultra.
Do niedawna Kelly Agnew robił w amerykańskim światku ultra niezłą karierę. Wygrywał kolejne zawody 24- i 48- godzinne oraz na dystansie 100 mil, w niektórych przypadkach bijąc rekordy tras. Co ciekawe, jako jeden z nielicznych biegaczy ultra był w pełni profesjonalistą: utrzymywał się z biegania oraz pieniędzy sponsorów. Oprócz tego zajmował się także trenowaniem innych zawodników oraz określał samego siebie jako „life coach”. Wszystko to przy bardzo skromnym poziomie maratońskim – na przykład w Bostonie osiągnął czas 3 godziny, 48 minut. Kilka dni temu błyskotliwa kariera została przerwana – okazało się, że Agnew jest oszustem, a jego zwycięstwa pochodzą niemal w całości z biegów rozgrywanych na małych pętlach, gdzie łatwo jest skrócić trasę.
Wpadka miała miejsce podczas 24-godzinnego biegu noworocznego. Dyrektor zawodów zaobserwował, że Agnew tuż po przekroczeniu maty pomiarowej chowa się w… toi toiu! Spędził w nim całe 7 minut, a po wyjściu dyskretnie jeszcze raz przebiegł matę, udając, że właśnie zakończył kolejne okrążenie. Gdy dyrektor biegu zapytał go, co robi, stwierdził, że to pomyłka. Analiza czasów na wszystkich matach pokazała jednak, że przebiegał tylko co drugie okrążenie i że była to świadoma taktyka. Został od razu zdyskwalifikowany.
Szybko okazało się, że nie jest to jedyne oszustwo Kelly’ego Agnewa. Przed paru laty został zdyskwalifikowany w biegu na dystansie 100 mil, a opowieści o jego dziwnych wyczynach cały czas krążyły wśród rywali. Gdy internetowi śledczy zaczęli przeglądać archiwalne zwycięstwa Amerykanina, okazało się, że praktycznie wszystkie są podejrzane. Zdarzały się przypadki, gdy pokonywał odcinki w tempie 3:00/km albo notował dziwne międzyczasy: biegł bardzo wolno z górki, a po nawrocie pod górkę miał fenomenalny czas. Aktualnie trwa procedura sprawdzania kolejnych wyników i pojawiają się informacje o następnych dyskwalifikacjach. Agnew prawdopodobnie oszukał nawet organizatorów maratonu w Bostonie. Aby tam wystartować, trzeba wykonać minimum, zależne od wieku. Amerykanin podawał czas 3:12 jako życiówkę, ale ten wynik również jest obecnie kwestionowany.
W USA coraz prężniej działają strony internetowe, które zajmują się głównie tropieniem oszustów. Okazuje się, że jest ich wielu. Notorycznym kłamcą był słynny Mike Rossi, o którym już pisaliśmy. Ponieważ biegi ultra są trudne do kontrolowania, a przy tym często cierpią na brak funduszy, oszustwa w nich są relatywnie łatwe do wykonania. Całkiem niedawno głośny był przypadek Amerykanina, który miał rzekomo przebiec wszerz cały kontynent, a tak naprawdę głównie podróżował autem. Kelly Agnew wpisuje się w ten trend, ale najciekawsze w całej historii jest, że biegacz z tego poziomu potrafił na tyle omotać sponsorów i rywali, że przez kilka lat żył na ich koszt, raz za razem oszukując. Ponieważ biegi ultra nie są sportem olimpijskim, są słabo standaryzowane i rozgrywane czasami przy bardzo skromnej obsadzie organizacyjnej. Trudno zresztą przypilnować trasę, na której zawodnicy są w biegu przez kilkadziesiąt godzin, a po drodze zatrzymują się, śpią i jedzą. Przypadki takie jak Kelly Agnew są ciosem w wiarygodność dyscypliny, ale trudno nie zauważyć, że jest w tym pewien element humorystyczny. Każdy kraj ma takiego „Najlepszego”, na jakiego zasłużył…