Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie
Elita opowiada: Paweł Ochal
Paweł Ochal. Fot. Archiwum magazynu Bieganie
Najważniejsze wiosenne starty za nami. Mimo długich, bardzo udanych przygotowań, nie udało mi się wystartować w żadnym z wiosennych maratonów.
Początkowo miałem pojechać do Łodzi, lecz z przyczyn rodzinnych musiałem zrezygnować. Start przełożyłem na 2 tygodnie później, na Düsseldorf, była tam grupa na 2:12, więc bardzo się cieszyłem, że spróbuję swych sił. Kontrakt na bieg został mi przysłany chyba w połowie marca, więc miałem spokojną głowę.
Treningi szły jak po maśle. Długie tempa, odcinki 4 km czy 5 km pokonywałem z prędkością 3:05-3:07 min/km, po zjeździe z gór na 4 tygodnie do maratonu zrobiłem jeden z lepszych treningów w karierze – 15 km biegu tempowego w 47:03 ze średnią prędkością 3:08 min/km. Był to bieg z narastającą prędkością od 3:12 do 3:01, po tym treningu wiedziałem, że 2:12 mogę w Düsseldorfie spokojnie atakować.
W tym roku dołożyłem starań, aby jeszcze usprawnić proces treningowy. Zacząłem używać namiotu tlenowego. Jego zasada działania jest bardzo prosta – kompresor podłączony do namiotu wytwarza powietrze, jakie jest w górach na danej wysokości. Nasz maksymalnie może symulować warunki panujące na wysokości około 3800 m n.p.m. Na razie najwyżej byłem na 2100 m. Żadnych innych nowości nie stosuję, jak każdy biegam z pulsometrem, choć nie zawsze, buty dobieram do stopy, choć ostatnio pan doktor z Gdańska dorobił mi wkładki do butów, a niedługo zrobię sobie badania, na jakie produkty jestem uczulony i będę odpowiednio wykluczał to, co jest dla mojego organizmu niepotrzebne.
Na wszystko wydawać by się mogło, zwróciłem uwagę, wszystkiego dopilnowałem, ale jak to w życiu bywa, coś poszło nie tak. Na dwa tygodnie przed startem przytrafiła mi się przykra historia, zdiagnozowano mi naderwanie przyczepu przepony, co wywoływało taki ból, że każdy oddech był na wagę złota… Po dwóch dniach spędzonych w szpitalu wiedziałem, że jest już po maratonie. Tę przypadłość leczę do teraz, powoli wychodzę na krótkie truchty i głęboko wierzę, że na jesieni odrobię zaległości startowe.
Paweł Ochal – Mistrz Polski w maratonie z 2007 roku z życiówką 2:12:20
Tekst pochodzi z numeru czerwcowego magazynu Bieganie z 2014 roku.