Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Turecka odsiecz Europy [FELIETON]
Polat Arikan – reprezentant Turcji, który ma przełamać afrykańską dominację w crossie. Wcześniej nazywał się Paul Kemboi i pochodzi z… Kenii. Fot. PAP/EPA
Skala oderwania działaczy sportowych od rzeczywistości jest zatrważająca. Dotyczy to nie tylko naszych rodzimych fachowców z PZLA, ale również specjalistów z organizacji światowych. Udowodnił to niedawny artykuł ze strony internetowej IAAF.
Zagorzałego kibica nie trzeba przekonywać, że biegi przełajowe to umierający biznes. Od lat żadna stacja telewizyjna nie chce mieć nic wspólnego z biegiem, gdzie w pierwszej trzydziestce na mecie są głównie Kenijczycy i Etiopczycy, poubierani w stroje różnych reprezentacji. Podobnie kibice. Z tego względu mistrzostwa świata odbywają się w miejscach czasami zaskakujących – najbliższe w Chinach, poprzednie m.in. w Kenii oraz dwa razy w Polsce.
IAAF długo przymykał oczy na problem, ale w końcu go podjął. I od razu, jak na działaczy sportowych przysłało, z przytupem. Na stronie internetowej światowej organizacji ukazał się artykuł, w którym autor stara się udowodnić, że Europejczyk ma wreszcie szansę na przełamanie afrykańskiej dominacji w crossie. Jak widać, dominacja została wreszcie zauważona. Ale zaraz, który to europejski biegacz może jak równy z równym rywalizować z Kenijczykami i Etiopczykami? Nikt inny jak Polat Arikan z Turcji.
Nieważne, że Turcja jest krajem europejskim raczej symbolicznie. Nieważne, że w poprzednim roku ponad trzydziestu lekkoatletów z tego kraju zostało przyłapanych na dopingu i była mowa nawet o wykluczeniu ich reprezentacji z Igrzysk Olimpijskich. To wszystko działacze IAAF ignorują, szczęśliwi, że nareszcie mogą ogłosić koniec afrykańskiej dominacji. A w domyśle – może przyciągnąć kibiców i sponsorów.
W swej euforii panowie z IAAF zapomnieli o jednej ważnej rzeczy. Polat Arikan to Turek tylko z pozoru. Jego prawdziwe nazwisko to Paul Kemboi i pochodzi… z Kenii! Tureckie obywatelstwo otrzymał w 2011 roku ekspresowo, właśnie za pozwoleniem działaczy z IAAF, tuż przed halowymi mistrzostwami świata w Stambule w 2012. W niedzielę pan Kemboi był Kenijczykiem i nazywał się Paul, a w poniedziałek został Turkiem o imieniu Polat. I w imieniu Europejczyków będzie teraz kończył afrykańską dominację w crossie. Zaimportowany z Kenii reprezentant kraju, którego prawie cała reprezentacja została przyłapana na dopingu! Czy to nie paranoja?
Nie należy się jednak dziwić działaczom sportowym. Na tym samym tekście autor wspomina poprzedniego europejskiego mistrza świata w przełajach. Prawdą jest, że Mohhamed Mourhit z Belgii wygrywał w latach 2000 i 2001. Przemilczano jednak fakt, że był to importowany Marokańczyk, który wkrótce został przyłapany na dopingu i dożywotnio wyrzucony z lekkiej atletyki.
Gdy ma się do czynienia z takimi fachowcami, jakoś trudno wierzyć, że IAAF będzie skutecznie walczył ze spadkiem popularności lekkiej atletyki albo z problemem dopingu. Na pierwszej linii frontu walki o dobro sportu są takie osoby, jak skarbnik IAAF pochodzący z Rosji, który za pieniądze załatwiał odkręcenie pozytywnych wyników testów antydopingowych.
Co za czasy!
Link do oryginalnego artykułu na stronie IAAF