Triathlon > TRI: Sprzęt > Triathlon
Dętka czy szytka i co z pełnymi kołami? – Brett Sutton
Chrissie Wellington – jedna z najbardziej znanych zawodniczek Bretta Suttona. Tutaj podczas Challenge Roth Triathlon, 2011 r. Fot. Getty Images
Jeśli w swoich wyborach warto podpatrywać najlepszych, to trener triathlonowych sław, Brett Sutton, z pewnością należy do szeregów tychże. O jego upodobaniach w kwestii kół tworzyły się już legendy… W końcu sam zainteresowany publicznie zabrał głos na ten temat.
W jednym z ostatnich wpisów na blogu Trisutto.com możemy przeczytać konkretne porady Suttona, traktujące o rodzaju używanych na zawodach kół i ich ogumienia. Temat jest bezustannie aktualny, a na forach dyskusyjnych wciąż powraca jak bumerang, dlatego zdecydowałam się na przytoczenie tutaj spostrzeżeń, którymi dzieli się Sutton na swoim blogu.
Porady trenera ponad 120 mistrzów na dystansach Ironman i Ironman 70.3 są proste, rzeczowe i bardzo logiczne. Szytka jest szybsza niż dętka, jednak zawiezie cię do mety szybciej tylko pod warunkiem, że po drodze nie złapiesz gumy! Jeśli ścigasz się na dystansie olimpijskim, defekt koła – niezależnie od tego, co masz w środku – wykluczy cię z walki.
Na dystansie Ironmana sprawy przedstawiają się zgoła inaczej. Tutaj do gry wchodzi kwestia: jak radzisz sobie ze zmianą opony i/lub szytki? Odpowiedź na to pytanie powinna być decydująca, ponieważ to właśnie twoja sprawność manualna zadecyduje o twoim być albo nie być w wyścigu. Jeśli wiesz, że poradzisz sobie z przebitą dętką, i że jesteś w stanie zrobić to tak, aby pewny siebie pojechać naprzód – wybierz oponę. Jeżeli jesteś pewny, że zrobisz to samo z szytką – co jest znacznie trudniejsze (a w ferworze startu może stać się wprost arcytrudne) – jedź na szytce. Sutton twierdzi przy tym, że widywał już wielu doskonałych zawodników, którzy bez mrugnięcia okiem podklejali sobie nową szytkę, po czym… na pierwszym zakręcie wykładali się na asfalt.
Pozostaje jeszcze trzecia opcja: masz dwie lewe ręce i obawiasz się, że awaria techniczna pozbawi cię umiejętności racjonalnego myślenia i precyzyjnego działania… Wówczas jedź z szytką – jeśli już dojedziesz, to całkiem szybko.
Drugą często dyskutowaną kwestią jest sprawa używania pełnych kół – dysków. Z uwagi na fakt, iż zawodników Bretta Suttona rzadko widzi się rywalizujących przy pomocy tego typu sprzętu, uchodzi on za ich przeciwnika. Trener tłumaczy jednak, że kwestia jest nieco bardziej skomplikowana.
Przede wszystkim – nie każdy, żeby nie powiedzieć: mało kto, będzie miał faktyczny pożytek z pełnego koła. Zysk z używania dysku jest odczuwalny, gdy jedzie się powyżej 40 kilometrów na godzinę. Na dystansie Ironmana nie jest to osiągalne dla znacznej większości zawodników, to jest dla kobiet (również w kategorii Pro) i dla amatorów. Pełne koło mogą więc rozważać mężczyźni Pro, ale tylko tacy, którzy naprawdę dobrze panują nad rowerem w każdych warunkach. Boczne podmuchy wiatru mogą nie tylko wystraszyć, ale wręcz stworzyć rzeczywiste niebezpieczeństwo.
Pozostaje jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia: na hawajskich Mistrzostwach Świata Ironman pełne koła są zabronione! Po co więc startować z czymś, czego nie użyjemy na najważniejszych, docelowych i wymarzonych zawodach? Grupa „pełnokołowców” znowu się więc zawęża. Jeśli wybierasz się na Konę, nie zakładaj dysku.
Jeśli nie pełne koło, to co?
Brett Sutton pisze, że u zawodników-mężczyzn preferuje używanie koła z trzema szprychami. Nie jest zwolennikiem jeżdżenia na bardzo wysokim stożku. Kobietom radzi startować na aerodynamicznych kołach, które przede wszystkim są lekkie. Dopuszcza też „przemieszanie” rodzajów kół – na przód roweru założyć koło o niższym, na tył o wyższym profilu. W tym przypadku także decydujący jest wiatr. Im słabiej zawodniczka radzi sobie na silnym wietrze, tym niższe koła powinna wybierać na zawody.