Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Biegi Górskie w Falenicy – rozdanie trzecie
Fot. Dariusz Sikorski
-40 stopni Celsjusza, zawieja i zmieć śnieżna. Tak mógłby wyglądać początek relacji z biegu, gdyby Falenica nie znajdowała się w Polsce i nie była częścią Warszawy, ale dzielnicą Chicago w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem panuje największa od 20 lat zima, tymczasem w Falenicy panują warunki, które nawet na siłę ciężko jest podciągnąć pod zimowe.
Pogoda w przypadku biegów w Falenicy to czynnik decydujący o trudności trasy. W trzeciej odsłonie nie było żadnej niespodzianki bowiem stwierdzenie, że 2 czy 3 stopnie Celsjusza niższa temperatura niż dwa tygodnie temu zmienia oblicze biegu byłoby mocno naciągane. Warunki były w zasadzie bliźniacze z tymi na pierwszej i drugiej edycji, choć słońce tak ładnie nie świeciło. Niby są one optymalne do uzyskiwania jak najlepszych czasów, a jednak czegoś brakuje.
Fot. Dariusz Sikorski
Monotonia
Trzy biegi w takich samych warunkach sprawiły, że nastała pewnego rodzaju monotonia. Nie chodzi o nudę bowiem na tej trasie jest o nią naprawdę trudno. Duża liczba podbiegów i zbiegów, nierówne podłoże, korzenie, sprawiają, że jest ona ciekawa i jak na Mazowsze całkiem ciężka. Brakuje jednak tego czegoś, do czego przyzwyczailiśmy się w poprzednich latach. Jeśli sięgniemy pamięcią tylko do edycji 2012/2013 czy 2011/2012 to w zasadzie każdy bieg był inny. Od warunków wiosennych czy jesiennych po typowo zimowe. Raz był głęboki, sypki śnieg, innym razem zbity, czasem pojawił się lód, nie brakowało błota pośniegowego. Serwowane były w zasadzie wszystkie możliwe warunki jakie zima ma do zaoferowania. Każdej edycji towarzyszył dreszczyk niepewności, zawodnicy zastanawiali się czym tym razem zaskoczą ich falenickie wydmy. Na forach internetowych toczyły się dyskusje na temat doboru obuwia, gdyż nie było wiadomo czy wystarczą zwyczajne buty, czy może trailowe, a może trzeba będzie skorzystać z nakładek antypoślizgowych czy kolców. W trzecim biegu serii 2013/2014 podobnie jak w dwóch poprzednich jedynym dylematem było to czy ubrać się na krótko czy na długo. Śniegu nie było, błota nie było, za to było 5-6 stopni na plusie. Trasa była w związku z tym bardzo przewidywalna, przez co znany ze śnieżnych edycji rekonesans przed zawodami nie był potrzebny.
Fot. Dariusz Sikorski
Ludzi jak mrówek
Mimo jesiennych warunków, na trzecią odsłonę zimowych biegów górskich w Falenicy jak już można się przyzwyczaić stawił się całkiem spory tłum biegaczy, przez co start nawet został opóźniony o 2-3 minuty. Czy biegaczy było więcej czy mniej niż w edycjach poprzednich ciężko ocenić „na oko” i dowiemy się o tym dopiero wówczas, gy organizator przedstawi wyniki, ale frekwencja tak z pozoru niszowego biegu zadziwia chyba wszystkich. Tłok na trasie oczywiście się nie zmienił, co jest największą bolączką tego biegu, ale już tak nie razi jak za pierwszym razem i niestety trzeba do tego przywyknąć.
Fot. Dariusz Sikorski
W związku z tym, że jest to już trzeci bieg więc zawodnicy którzy zaliczyli komplet startów, zapewnili sobie już klasyfikację generalną oraz medal bowiem do aby zostać sklasyfikowanym trzeba ukończyć przynajmniej trzy biegi z pięciu (ostatnia szósta edycja nie jest jest wliczana do generalki). Nie często się zdarza aby generalkę w Falenicy robić bez grama śniegu i dodatnich temperaturach w okolicach 5 stopni bądź więcej. Ponownie należy zaapelować o to, żeby nie utrudniać sobie wzajemnie biegu. Osoby wolniejsze nawet jak biegną w gronie znajomych – niechże nie zajmują całej szerokości ścieżki, oczywiście w grupie jest raźniej ale dla szybszych zawodników wymijanie całej grupy jest niezwykle kłopotliwe i tracą na tym dość sporo czasu.
Fot. Dariusz Sikorski
Do końca zostały już tylko dwie edycje plus finał. Czy któraś jednak będzie zimowa? Najbliższy bieg 25.01.2014, zobaczymy czy będzie śnieg.