Kradzieże rowerów – miejmy oczy szeroko otwarte
Wczoraj w nocy, tj. z 3 na 4 marca 2014 roku, w sklepie Giant Fabryczna na warszawskim Powiślu doszło do włamania, wskutek którego zostało skradzionych sześć rowerów. Policja już zajmuje się tą sprawą, jednak apelujemy i prosimy o czujność, zwłaszcza jeśli będziecie się rozglądać za kupnem roweru i traficie na „okazję”.
Jeśli stanie przed Wami możliwość zakupu nowego roweru marki Giant w podejrzanie niskiej cenie, zastanówcie się dwa razy. Oto modele wraz ze zdjęciami i numerami ram, które zostały skradzione (po kliknięciu w zdjęcie pojawi się większy rozmiar):
Roam XR 0, rozmiar L – nr ramy GY212728
Talon 29er 1, rozmiar M – nr ramy GE3M0227
Anthem 27.5 2, rozmiar L – nr ramy GX304528
Anthem X 29er1, rozmiar M – nr ramy GS300923
Trance X 29er 2, rozmiar M – nr ramy GS302257
Trinity Composite 2, rozmiar XS – nr ramy GH2C916 – jedyny taki egzemplarz w Polsce!
Wiosna to piękny i długo wyczekiwany przez wszystkich okres – niestety, dotyczy to także rowerowych złodziei. Gdy tylko zaczyna robić się cieplej, coraz więcej osób przesiada się z komunikacji miejskiej na swoje jednoślady. Ci, którzy nie mają jeszcze swojego dwukołowego rumaka, z zazdrością spoglądają w stronę rowerzystów zza autobusowych szyb. Po powrocie do domu siadają do komputera albo otwierają gazetę i rozpoczynają poszukiwania nowego pojazdu. Często zamiast wybrać się do firmowego sklepu rowerowego, wolą kupić używany rower z ogłoszenia… i tutaj zaczynają się schody.
Niestety, całkiem prawdopodobne jest, że wielu z nas, którzy nabyli swój rower tą drogą, nakręcili złodziejską koniunkturę. Nie ma, rzecz jasna, nic złego w kupowaniu roweru od osoby prywatnej – zwłaszcza ze względów ekonomicznych jest to często bardzo dobre wyjście. Jednak zawsze, ale to zawsze sprawdzajmy legalność źródło, z którego pozyskujemy rower.
Każdy rower ma na spodzie ramy (mniej więcej pod pedałami) numer seryjny. Jeśli ów jest zatarty, możemy już całkiem poważnie podejrzewać, że coś jest nie tak. Numer ten możemy przed zakupem sprawdzić w bazie rowerów, aby przekonać się, czy nikt nie zgłaszał jego zaginięcia. Jeżeli kupujemy rower od jego pierwszego właściciela, nie powinien on mieć problemu z przekazaniem nam karty gwarancyjnej czy okazania faktury. Gdyby komuś udało się ukraść rower razem z kartą gwarancyjną, byłoby to wydarzenie bez precedensu, więc jeśli dostajemy jednoślad z dokumentacją, możemy być raczej spokojni.
Co robić, jeśli to nasz rower zostanie skradziony?
Przede wszystkim polecamy powiadomić policję. Choć na co dzień większość z nas nie ufa w skuteczność działań jej szeregów, czasem potrafi naprawdę miło nas zaskoczyć. W zeszłym roku latem zostałam zatrzymana do kontroli roweru, co przyjęłam ze szczerą aprobatą, i mimo że „spisywanie” trwało ze cztery razy dłużej, niż powinno, bo panowie policjanci dopiero zaczynali akcję, byłam cierpliwa i wyrozumiała. Dzięki ich działaniom w ciągu dwóch tygodni – jeśli dobrze zapamiętałam – dwanaście skradzionych rowerów wróciło do swoich prawowitych właścicieli. Można zatem przypuszczać, że w tym roku akcja będzie powtarzana.
Po drugie – ogłaszajmy. Wywieśmy ogłoszenia na okolicznych słupach, rozgłośmy sprawę na Facebooku, roześlijmy maile do znajomych. Możemy także powiadomić serwisy rowerowe i inne miejsca, w których niespodziewanie może pojawić się nasz pojazd. Codziennie przeszukujmy Internet, zwłaszcza portale aukcyjne i serwisy ogłoszeniowe. Dobrym pomysłem jest także ustawienie alertu Google – może okazać się pomocny.
A przede wszystkim starajmy się zminimalizować ryzyko kradzieży. Choć, niestety, z własnego doświadczenia i z obserwacji wiem, że te starania bywają złudne. W każdym razie jest to temat na oddzielny, co najmniej tak samo długi artykuł.