Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
New York, New York – magia, symbole, ludzie
I want to wake up in a city
That never sleeps
And find I’m a number one
Top of the list
King of the hill
A number one
Co ma wspólnego Frank Sinatra z biegaczem? Odpowiedź jest prosta – New York, New York. Królem wzgórz na szczycie list i numerem jeden – każdy chce być. Każdy chce doświadczyć tego miasta, które nigdy nie śpi, a które w pierwszą niedzielę listopada dopinguje maratończyków. Nic dziwnego, że do loterii zapisuje się jakieś 100 000 ludzi z całego świata. A ulicami Nowego Jorku ma szansę pobiec… jakieś 40 proc. z nich.
Maraton nowojorski na pewno jest największym maratonem na świecie. I w tym roku ma szanse być jeszcze większy. W 2009 r. jubileuszową 40. edycję biegu ukończyło 43 250 osób. W kolejnych latach rekord ten był jeszcze poprawiany – 2010 r – 45 103 osoby, 2011 – 47 340. W najbliższą niedzielę na starcie ma stanąć ponad 48 000 biegaczy. A wzdłuż trasy dopingować ich będzie jakieś dwa miliony kibiców. New York, New York!
1970 – maraton za dolara
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od 127 osób (w tym jedna kobieta), które wystartowały w biegu po ścieżkach i alejkach Central Parku. Do mety dobiegło 55 uczestników (w tym ani jednej kobiety). Nagrody były mizerne, ale za to wpisowe – bardziej niż atrakcyjne, bo udział w biegu kosztował 1 dolara. Zresztą, cały budżet maratonu to była wtedy zwrotna kwota 1000 USD. Dzisiaj jeden maratończyk zostawia w Wielkim Jabłku ponad 1700 USD. Nie licząc wpisowego, które w międzyczasie nieco wzrosło… A że maratończyków przyjeżdża obecnie do NY grubo ponad 40 000, nietrudno policzyć, że miasto zarabia na maratonie całkiem przyzwoite pieniądze.
W 1976 r. liczba uczestników przekroczyła 2000, a maraton wyszedł z swojego matecznika i zaczął wrastać w tkankę miasta, z trasą prowadzącą przez 5 dzielnic i przez 5 nowojorskich mostów. Jak w ciągu 5 lat zdwudziestokrotniono liczbę zawodników? O tym szerzej pisze Alberto Salazar w swojej książce „14 minut”. Początek lat 70-tych to pierwszy rzut masowej mody na bieganie w USA, a amerykańscy biegacze, którzy wtedy zdobywali olimpijskie i mistrzowskie laury – jak Frank Shorter czy Steve Prefontaine – byli bohaterami zbiorowej wyobraźni i inspirowali Amerykanów do ruszenia się z fotela…
Inspirujące historie – Lebow, Waitz, Salazar…
To co szczególnie inspirujące w Nowym Jorku to jednak nie sam dystans. I nawet nie te mosty i nie widoki miasta, które nigdy nie śpi. Maraton nowojorski to też – a może przede wszystkim – historie ludzi, którzy go tworzyli. Od Freda Lebowa począwszy. To właśnie on, 45. w pierwszej edycji biegu, stworzył to wielkie sportowe święto, które w każdą pierwszą niedzielę listopada przelewa się przez nowojorskie ulice. Swój ostatni maraton pobiegł w 1992 roku – na 60. urodziny, niedługo po tym, jak zdiagnozowano u niego raka mózgu. Na linii mety towarzyszyła mu wtedy Grete Waitz. To kolejna legenda NYC Marathon. Wygrywała go dziewięciokrotnie. W 1978 r. w swoim maratońskim debiucie wynikiem 2:32:30 ustanowiła tam rekord świata. Potem poprawiała go jeszcze trzykrotnie – dwa razy na ulicach Wielkiego Jabłka.
Legendą NYCM jest też przywołany wcześniej Salazar. Amerykanin kubańskiego pochodzenia, który jako 22-latek jeszcze przed startem w swoim pierwszym maratonie butnie zapowiedział, że pobiegnie poniżej 2:10. I pobiegł, wygrywając tę i dwie kolejne edycje tego maratonu. Przerywając tym samym zwycięską passę Billa Rodgersa, który zwyciężał tam czterokrotnie od 1976 r.
Nadzieja, siła, wspólnota
Nowy Jork to też wyjątkowe doświadczenie biegowego ducha i biegowej wspólnoty. W historii biegu było kilka momentów szczególnych. Tak jak bieg w 2001 r. – niespełna dwa miesiące po ataku na World Trade Center. Tamten maraton miał być symbolem nadziei, siły i odrodzenia. I taki był – dla uczestników, widzów i nowojorczyków. 30 000 biegaczy na starcie miało na koszulkach nie tylko numery startowe, ale fotografie i nazwiska bliskich i przyjaciół, którzy zginęli w zamachu. Mieli też wstążeczki z napisem ”United We Run”. Niektórzy biegli z amerykańskimi flagami lub mieli elementy flagi na swoich strojach startowych. Nad startem unosiły się balony w kolorach flagi USA, a niebieska linia optymalnej trasy biegu na ostatnich milach w Central Parku miała trzy kolory – czerwony, biały i niebieski.
Przed rokiem, po raz pierwszy w historii, maraton w Nowym Jorku został odwołany. Decyzja o tym, że bieg się nie odbędzie zapadła w piątek – kiedy wielu maratończyków już było w Nowym Jorku. Niestety, huragan Sandy skutecznie uniemożliwił przeprowadzenie biegu. A jednak tysiące maratończyków spontanicznie przebiegło alejkami Central Parku. Inni natomiast wyruszyli na Staten Island i do innych części Nowego Jorku, gdzie mogli pomóc ofiarom kataklizmu i przydać się, choć symbolicznie, przy usuwaniu skutków huraganu.
Także w tym roku ostatnie kilometry NYC Marathon będą miały symboliczny kolor żółty i niebieski – w hołdzie dla ofiar zamachu, do którego doszło w kwietniu podczas maratonu w Bostonie.
Ulubiony bieg celebrytów
Wśród ponad 40 tysięcy biegaczy na starcie przy Verrano-Narrows Bridge stają nie tylko najlepsi biegacze. Magia Nowego Jorku przyciąga aktorów, piosenkarzy, modelki, dziennikarzy, showmanów, sportowców innych dyscyplin. Maraton nowojorski ukończyli m.in. Katie Holmes, Christy Turlington Burns, Alanis Morissette, Sean Combs (P.Diddy) czy Ed Norton. W tym roku wielkie zainteresowanie budzi start Pameli Anderson. A my będziemy pewnie kibicować Maciejowi Kurzajewskiemu, który w Nowym Jorku ma zrobić kolejny krok po Koronę Maratonów.
Podobno NYC Marathon przed telewizorami śledzi 330 mln widzów. Transmisja – w niedzielę od 15.30., m.in. w Eurosporcie (150 minut).
A zanim wystartują maratończycy – jeszcze Ella Fitzgerald i Louis Armstrong:
Autumn in New York
Why does it seem so inviting
Autumn in New York
It spells the thrill of first-nighting
glittering crowds and shimmering clouds
In canyons of steel
They’re making me feel – I’m home