Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
IV Bieg od Metra, czyli od metra zabawy, kilometrów i śmiechu
Zima, noc, miasto. I biegacze. Kilkadziesiąt osób wzięło udział w nocnym Biegu od Metra. I już dziś rano mamy gorącą relację i zdjęcia od autora bloga Just Domi – Just a Freaky Runner:
„Jakie masz plany na sobotni wieczór??” – często słyszę takie pytanie zadawane przez znajomych, ale nie zawsze daję taką odpowiedź – „A wiesz… jadę na Młociny i… wracam na Kabaty”. Brzmi dziwnie? Po co jeździć w kółko od zajezdni to zajezdni? Bez sensu! Dlatego dużo lepiej jest umówić się wraz z przyjaciółmi i wrócić jedynym słusznym środkiem lokomocji – nogami !
14 grudnia 2013 r. odbył się IV Bieg od Metra, którego ideą oraz tradycją jest zebranie uczestników na metrze Młociny i podzielenie ich na 4 grupy tempowe od 5’15 do 6’30. Wszyscy ruszają w określonym czasie wzdłuż linii metra bez pomiaru czasu, bez rywalizacji, ale z uśmiechem na twarzy. Może Was zaskoczę, ale byłem… w ostatniej grupie czasowej! Czemu? Dla zasady, żeby udowodnić, że też jestem człowiekiem (no czasami mi się zdarza) i potrafię wolniej biegać. Co więcej, w tej grupie była większość przyjaciół, dzięki czemu mieliśmy dłuuuugie godziny do rozmowy lub jak niektóre dziewczyny – plotkowania 🙂
Trasa nie była jakaś super wymagająca, a pogoda – perfekcyjna. Trzy stopnie na plusie, brak opadów i innych paskudnych anomalii pogodowych. Aura sprzyjała również pewnym dziwnym przypadkom na trasie, które urozmaicały nam bieg. Na Politechnice pamiętam kilku cwaniaczków, którzy chcieli się z nami ścigać, co zaowocowało przebieżką i małym testem sprawnościowym w moim przypadku – pomyliłem drogę i wpadłem w ślepy zaułek. Trzeba było skakać przez barierki. Na Polach Mokotowskich niektórzy przechodnie przybijali nam „piątki” po drodze, na SGH – dopingowali, a miły pan na rowerze także eskortował nas przez chwilę.
Specjalnym „checkpointem” była stacja Metro Wilanowska. Tam czekał na nas specjalny punkt odżywczy z czekoladą, wodą, herbatą i „izotonikiem” domowej roboty, który był naprawdę wyśmienity i zawierał dużo witaminy C.
Muszę przyznać, że bieganie nocą ma swój urok. Pięknie oświetlony Pałac Kultury, lampki na drzewach oraz neony pobudzały zmysły. Ciekawą atrakcją były też długie kolejki przed sklepikami i uwierzcie mi, że nie po pieczywo… (strefa 24h).
Byliśmy ostatnimi osobami, które wbiegały na końcową stację Kabaty i wcale nie żałuję! Wbiegaliśmy jak zwycięzcy, bez zmęczenia, bez urazów a na pełnym luzie. Pełen szacunek dla Dominiki, która z nami biegła (dawała świetnie radę z takim dystansem) oraz Marty, która walczyła ze skurczem! Podejrzewam, że ja bym nie wytrzymał.
Na „mecie” czekały na nas oklaski, kubeczki termiczne, herbata, poczęstunek oraz grzane wino z „izotonikiem”.
To był mój pierwszy Bieg od Metra i powiem Wam szczerze, że jeżeli jeszcze nie próbowaliście swoich sił, to gorąco zapraszam za rok! Niech was nie przeraża dystans, bo tak naprawdę nie jest aż tak odczuwalny. Czeka Was „od metra” uśmiechu, radości oraz frajdy połączonych z przemiłą atmosferą i niezapomnianymi chwilami wraz z przyjaciółmi. No… i pomyślcie ile zaoszczędzicie na biletach komunikacyjnych 😉
Relacja i zdjęcia: Just Domi