Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Etapówka Ultra Trail Les Fonts w polskim wykonaniu [relacja i zdjęcia]
Trasa Ultra Trail Les Fonts. Fot. Jacek Gardener
120 kilometrów w trzech etapach i ponad 6000 metrów do góry! Ultra Trail Les Fonts to była przygoda – nie sądziłem, że organizatorzy są skłonni poprowadzić trasę w parku krajoznawczym poza szlakiem turystycznym.
Ultra Trail Les Fonts to trzyetapowy wyścig w Katalonii, który odbył się w dniach 14-16 marca 2014 roku. To prawdziwie górski bieg, z bardzo trudnymi technicznie podejściami i zbiegami, zaskakujący na każdym kroku i to bardzo pozytywnie. Od nietypowo poprowadzonych odcinków, poprzez urozmaicające trasę fragmenty wspinaczkowe, zapierające dech w piersiach widoki i pyszne jedzenie.
Zacznijmy od początku. Do Xerty trafiliśmy dwa dni przed startem. W budynku, w którym miało się znaleźć biuro zawodów… malowano ścianę . Chwilę porozmawialiśmy z organizatorem, który poinformował nas o godzinach otwarcia biura i rozpoczęliśmy zwiedzanie. Każdy odkrywany zakątek zaskakiwał nas pozytywnie . Wszystko wokół kwitło, i jeszcze te pomarańcze i mandarynki na drzewach… Następnego dnia odebraliśmy numery startowe i pojawił się stresik . Dotarło do nas, że rozpoczynamy etapówkę o łącznej długości 120 km z przewyższeniem ponad 6000 metrów!
Z czołówkami na głowach
Pierwszy etap zaczynaliśmy po ciemku. Trasa była oznaczona markerami powieszonymi na drzewach (biało-czerwonymi wstążkami, niekiedy z odblaskami). Dopóki mieliśmy biec po ścieżce wszystko było ok, ale w gajach oliwnych pojawił się problem. Ścieżka nie była widoczna, a drzewa skutecznie przysłaniały niektóre markery. Trzeba było być czujnym, żeby nie zboczyć z drogi. Niestety na jednym z punktów odżywczych straciłem czujność i zasugerowałem się biegnącymi przede mną zawodnikami. Po jakimś kilometrze nastąpiło nagłe poruszenie w grupie i wymiana zdań miedzy Hiszpanami, z której nic nie rozumiałem, ale kapnąłem się, że coś jest nie tak. Jednego z biegaczy wskazał na światełka innych uczestników gdzieś wysoko z prawej strony i zrozumiałem, że popełniliśmy błąd. Później pilnowałem się już zdecydowanie bardziej i nie popełniłem żadnego błędu.
Ultra Trail Les Fonts – start do pierwszego etapu odbywał się nocą. Fot. materiały organizatora
Pierwszy etap – 23 km – był już za mną. Czekałem na Agnieszkę Łęcką, moją zawodniczkę. – Byłam trzecia, ale w pewnym momencie niestety zabłądziłam z dwoma Hiszpanami. Wyszło mi ponad 25 km – powiedziała na mecie 1 etapu.
Jacek Gardener na treningu w katalońskich górach. Fot. Agnieszka Łęcka
Po kanałach melioracyjnych i łańcuchach
To była tylko „rozbiegówka”, bo już za parę godzin znowu trzeba się było ustawić na linii startu, tym razem czekał nas dystans 70 km z przewyższeniem 4000 metrów. Początkowo trasa przebiegała wzdłuż, a w zasadzie po kanałach melioracyjnych (miejscami szerokimi na około 40 centymetrów ). To był przedsmak tego co nas czekało później, gdy przyszło nam biegać po murku nad kilkumetrową przepaścią. Słońce wstało, wyłączyliśmy czołówki i rozpoczęliśmy pierwsze podejście z czterech na trasie. Pokonaliśmy je sprawnie, zbiegliśmy do miasta i posililiśmy się kanapkami przygotowanymi przez organizatorów na punkcie odżywczym. Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni przepychem na punktach. Kanapki z musem pomidorowym smakowały przepysznie!
Ultra Trail Les Fonts – Agnieszka Łęcka na trasie. Fot. materiały organizatora
Drugie podejście było już bardziej strome i pojawiły się łańcuchy do asekuracji. Następny zbieg na długo pozostanie mi w pamięci. W poprzek stoku lawinowego, pod dość dużym nachyleniem, bez szlaku turystycznego. Pomyślałem sobie: „ Ja też bym tędy poprowadził trasę”. Przecież w okolicy nie ma trudniejszego stoku! Spadające kamienie i potykający się biegacze działali na wyobraźnię. Widoki nagradzały każdy pokonany metr, jednak trudno było się rozkoszować – w końcu to zawody. Moja zawodniczka ukończyła ten etap na 7. pozycji, a w klasyfikacji ogólnej po 2 etapach zajmowała 6. pozycję.
Ultra Trail Les Fonts – Agnieszka Łęcka. Fot. Jacek Gardener
Na mecie przywitał nas ciepły posiłek, napoje i ciastka własnej roboty – znowu pozytywne zaskoczenie! I jaka przyjemna regeneracja. Obsługa biegu dbała o to, by nikt nie wyszedł głodny.
W pionie
Trzeci etap miał 26 km z przewyższeniem 1600 metrów. Wystartowaliśmy spokojnie pokonując kolejne wzniesienia. W najwyższym punkcie biegu kontroler poinformował Agnieszkę, że zajmuje 3. pozycję. I tu się zaczęło. Nie sądziłem, że moja zawodniczka potrafi tak zbiegać! Nawet wywrotka na zbiegu i całe ręce w igłach kaktusa nie spowolniły jej. Leciała jak natchniona. W pewnym momencie na podbiegu skręcamy i widzimy ścianę pnącą się w górę i zrzucone z niej liny asekuracyjne. Nie wierzyłem w to co zobaczyłem. Ale jedno spojrzenie wyżej i widok wspinającego się Hiszpana potwierdził moje przypuszczenia. Kolejny plus dla Hiszpanów. Też bym tak poprowadził trasę!
Ultra Trail Les Fonts – na trasie były fragmenty z asekuracją. Fot. Materiały organizatora
Agnieszka kończy etap na 3. pozycji, a w ogólnej klasyfikacji zajmuje 4. pozycję.
To był fantastyczny bieg i wspaniałe zawody. Super organizacja . Ale też już wiem, że bez kijków nie ma co tam startować. Nam się udało, bo trafiliśmy na dobrą pogodę ale przy nawet minimalnym deszczu mielibyśmy miejscami duże problemy.
Fot. Jacek Gardener
W drodze powrotnej spytałem Agnieszkę Łęcką o jej wrażenia:
Niezwykle piękne góry Katalonii, przyjaźnie nastawieni, pomocni Hiszpanie, ciekawa idea biegu oraz intensywne aromaty rozmarynu i oregano, unoszące się w rozgrzanym powietrzu przez niemalże całe 120 km. Tak, to na pewno zapamiętam na długo z Ultra Trail Les Fonts. Wiem także, że najlepiej po biegu mieć parę dni w zanadrzu, żeby móc na spokojnie już pozwiedzać przepiękną okolicę, wybrać się do pobliskich parków krajobrazowych i spędzić dzień nad morzem, oddalonym o jakieś 50 km od Xerty.
Agnieszka Łęcka na treningu w okolicach Xerta. Fot. Jacek Gardener
Więcej informacji o biegu na stronie organizatora: utlesfonts.com