Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie
Drużyna Biegania: Tyle biegania, co jeszcze nigdy
Fot. Beata Czarneca, Rafał Nowakowski / Sportografia.pl
Nasi przyszli maratończycy właśnie kończą pierwszy okres treningowy. Nauki jest sporo. „Ostatnio obudziłam się w nocy cała spocona, z myślą, że zapomniałam o rozciąganiu po biegu. Więc wstałam i o pierwszej w nocy zaczęłam to robić” – opowiada Kornelia.
Nie wiesz, o co chodzi? Poznaj Drużynę Biegania!
Nie tylko Kornelia, ale oni wszyscy bardzo dużo się teraz uczą: nowe nawyki, nowa terminologia, praca z trenerem. Na razie nie pracują na poprawę swoich wyników, ale raczej uczą się swoich organizmów, budują bazę, walczą ze złymi przyzwyczajeniami, złą pogodą „wewnętrznym leniem”. Już ponad miesiąc trenują pod okiem ekspertów Timexa: Olgi i Pawła Ochalów.
Bartosz z trenerami – Olgą i Pawłem Ochalami. Fot. archiwum prywatne
Jak sobie radzą?
Olga i Paweł Ochalowie: „Ze strony trenerskiej uważamy, że radzą sobie dobrze, a jak na swój poziom nawet bardzo dobrze. Najważniejsze, że nie rezygnują i naprawdę chcą się szykować do wielkiej imprezy. Jeszcze wiele treningów przed nimi, schody się dopiero zaczną, zobaczymy, co się wtedy wydarzy”. Monika: „Nie będę kłamać, że na każdy trening lecę jak na pierwszą randkę. Nie zawsze jest przyjemnie, nie zawsze łatwo, czasami po prostu mi się nie chce. Bywam okrutnie zmęczona, codzienna opieka nad synem, dom, obowiązki. Ale nie zdarzyło mi się pomyśleć: szkoda, że poćwiczyłam. Za to ile razy myślałam: szkoda, że straciłam czas na siedzenie przed TV…”.
Pierwszy miesiąc to także odkrywanie mniej popularnych opcji w zegarkach Timexa, z których wszyscy korzystają. Przydatna okazała się np. funkcja „interwały”, która współpracuje z tętnem, tempem i kadencją, więc na forum odbywało się zbiorowe wzajemne nauczanie. Monika: „Ogarnęłam interwały! <fanfary>. Ale i tak ciągle gapiłam się w wyświetlacz, chcąc przekonać się, czy dobrze te 30 sekund mierzy <fanfary>”.
Trening Karoliny z zegarkiem Timexa. Fot. archiwum prywatne
Na tym etapie uczą się też współpracy z trenerami. Bartosz „Exel” docenił wsparcie trenerów, kiedy startował w biegu na 5 km. „Przed biegiem konsultowałem się z Pawłem, czy ten start to jest dobry pomysł. W trakcie krótkiej rozmowy na FB Paweł podsumował: Jak będziesz w Oleśnie, to się zobaczymy, będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Pomyślałem, że mówi to tak dla motywacji. Ale oni przyjechali! Do mnie do Oleśna. Było to dla mnie największym wsparciem, jakie tylko mogłem otrzymać w tym dniu!”.
Jak wyglądają treningi?
Paweł Ochal: „Są po pierwszym etapie 2-3-tygodniowego wprowadzenia. Oznacza to niewielką liczbę kilometrów, od 5 do 14, w zależności od poziomu zawodnika. Zapoznają się z treningami i ze swoim ciałem. Są na etapie łapania kilometrów – troszkę zwiększamy objętość i wprowadzamy elementy siły biegowej oraz ćwiczeń siłowych. Każdy ma tak skonstruowany plan, żeby mógł go wykonać, nie eksperymentujemy, spokojnie podchodzimy do ułożenia planu. Zadanie jest takie, żeby każde z nich ukończyło maraton. A dopiero pod koniec przygotowań każdy z zawodników dostanie konkretny cel, czyli wynik, o jaki ma walczyć”.
Zmiana stylu życia związana z regularnymi treningami jest duża: trzeba inaczej organizować czas, planować z wyprzedzeniem, wyrobić sobie całkiem nowe nawyki. Nie jest też łatwo grzecznie wypełniać plany, kiedy treningi wydają się za krótkie. Dla Bartka pierwszy miesiąc treningów był zmianą totalną. „Najtrudniejszym zadaniem okazało się skończyć wcześniej trening mimo pogody i ogromnych sił w nogach, ale godzina biegu to godzina i koniec”.
Marcin za to docenił wolne, długie wybiegania: „Takie niezbyt szybkie i długie treningi dają dużo przyjemności, bo biegnąc, nie wkłada się w to wiele wysiłku, można cieszyć się po prostu biegiem i obecnością w fajnym miejscu”. Dominik: „Treningi są ciekawe, dotychczas tylko biegałem proste dystanse, teraz ćwiczę podbiegi, biegam zmiennym tempem, ćwiczę interwały. Czasami mam wrażenie, że Paweł próbuje sprawdzić, gdzie kończy się nasza wytrzymałość”.
A jak konkretnie wyglądają rozpiski treningów?
Monika miała ostatnio taki: BC1 – 6 km + SPR 5 min + skipy (3 x 50 m / 50 m) SA + SC+ Wieloskok + Przeskoki) + 2 km truchtu + 5 x 100 m / 100 rytmy pobudzające.
Trening Bartka: „Wczoraj miałem BC1 – 8 km + SPR 5 min + Skipy 3 x 50 m (SA + SC + Wieloskok + Przeskoki) + 2 km truchtu + 5 x 100 m / 100 m rytmy pobudzające. I jak na razie był to najtrudniejszy biegowo trening, a na pewno najtrudniej było zapamiętać, co mam po kolei robić. W sumie było to ok. 12,35 km i zajęło 1 godz. 20 min”.
Przykładowy trening Dominika. Zrzuty ekranu z Endomondo
Konsekwencja przede wszystkim
Trenerzy mówią, że najważniejsza jest konsekwentna realizacja planu treningowego. To dla nich też często nowe wyzwanie, bo wcześniej nie musieli trzymać się żadnego specjalnego planu, a nauka systematyczności to przecież osobna dyscyplina sportu.
Trenerzy mówią: „Część z nich, mimo że startowała już w zorganizowanych biegach, nigdy wcześniej nie miała indywidualnego planu treningowego i nie biegała według wskazówek trenera. Często biegali chaotycznie przygotowując się do startów lub też nie przygotowując się praktycznie wcale”. Potwierdza to Kornelia: „Muszę przyznać, że nigdy nie biegałam tyle, co przez ten miesiąc. Przestawienie się z biegania na samych startach na trening co drugi dzień (od 8 do 14 km) było ciężkie. Aczkolwiek muszę przyznać, że wchodzi mi to w krew. Karina dodaje: „Przed przystąpieniem do programu tylko raz byłam biegać, więc wszystko jest dla mnie nowością. I organizacja czasu, i systematyczność, i wytrwałość”.
Czy są jakieś efekty?
A jak! Ich podejście do treningów zmieniło się diametralnie. Mimo że dalej popełniają drobne błędy, starają się w pełni realizować plan, stosując się do wskazówek trenerów. Tak jak Marcin zaczynają rozumieć, że dobry trening to nie szybkie wybieganie jak największej ilości kilometrów: „Teraz wiem, że podchodziłem do treningów zbyt ambitnie (za dużo, za szybko), dlatego dobrze, że jest trener, który czuwa nad naszym rozwojem i wie, że trzeba czasem przyhamować, żeby nie dorobić się na początku treningów kontuzji”.
Największym motywatorem do dalszej pracy są wyniki. Paweł cieszy się z nowych życiówek na 5 km i 10 km. Jest dobrej myśli, jeśli chodzi o kolejne starty: „Patrząc na swoje czasy półmaraton też poprawię i myślę, że o około 10 minut. Jest progressssss!”.
Karina, mimo że jest początkującą biegaczką, bardzo cieszy się ze swoich postępów: „Życiówki żadnej w życiu nie miałam, więc zaliczam swój drugi bieg na 10 km do wielkiego sukcesu. Pierwszy pokonałam w czasie 1:08:07, drugi, po dwóch tygodniach, w czasie 1:01:10!”. Kornelia z radością, bez wysiłku może przebiec 14 km, co jeszcze jakiś czas temu wydawało jej się niemożliwe: „Teraz robię to na luzie i nie kończę treningu z językiem na brodzie, tylko mam siłę biec dalej i szybciej”.
Kornelia zajęła trzecie miejsce wśród kobiet podczas mistrzostw grupy biegowej Biegusiem.pl. Fot. archiwum prywatne
Marcin: „Nigdy w ciągu miesiąca nie przebiegłem ponad 210 km i już widzę, że buty, które sobie kupiłem w połowie kwietnia, nie wystarczą do maratonu, bo je zadepczę”. Paweł: „Udało mi się w końcu zapanować nad tętnem – umiem już biegać według założonego zakresu, bo na początku to serduszko szalało jak wściekłe”. Terasa za to zmierzyła się z Monte Cassino: „Nie sądziłam, że to będzie TAK BARDZO WYSOKO. Nie wiedziałam, co dokładnie znaczy 440 metrów pod górę… i dobrze, że nie wiedziałam, bo bankowo bym stchórzyła, a tak szczęśliwie wbiegłam mimo gigantycznego deszczu”. Monika: „Robię to dla tego uczucia przed i po. Oszałamiające bombardowanie endorfinami, wspaniałe uczucie: zaraz wydarzy się coś wspaniałego, a potem: ha! dałam radę!”.
A życie sobie…
Cisną ostro, choć przecież mimo entuzjazmu i zaangażowania mają też życie pozabiegowe, które trzeba gdzieś upchnąć. Bartek, opisując swój megazapchany dzień (czas na trening znalazł około 22:00), dodał: „To plan na luźny dzień, tzn. taki, w którym żona nie biega, nie trzeba zrobić zakupów, pójść do lekarza z którymś z dzieci, zrobić czegoś z pracy wieczorem, pójść na kinderbal, pojechać do mechanika, pójść do banku/ZUS-u/Urzędu Skarbowego, poszukać miejsca na wakacje, kosić trawy, myć samochodu, pojechać na wycieczkę z dziećmi lub napisać relację do Miesięcznika Bieganie. Jak trzeba zrobić coś z tej listy, to jest trudno”. Monika: „Czasem nie mogę odpocząć, kończę trening przed północą, zwyczajnie nie mam wcześniej czasu. Mój synek, Bruno, budzi się w nocy kilka razy, wstajemy z mężem na zmianę, budzimy się połamani, z podkrążonymi oczami. Czasem pada deszcz, czasem bolą nogi, przychodzi obsesyjna myśl o składającym się z samych utwardzonych tłuszczy batoniku Mars, o kanapie i kocyku. Czasami przedźwigam się w ciągu dnia, wciągając po schodach wózek z dwunastokilowym dzieckiem w środku. Coś przeskakuje w plecach. Z bólem naciskam klamkę od drzwi i wychodzę z domu w mrok, biegać”.
Kornelia i Martyna na Biegu Flagi. Fot. archiwum prywatne