Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Sense 6 sg kontra Speed czyli pojedynek w Salomonowej rodzinie
Każda marka ma swoją wizję butów. Czasami nawet modele o tym samym przeznaczeniu, tego samego producenta, mogą się zaskakująco mocno różnić. Tak jest właśnie w przypadku Salomonów S-lab speed i S-lab sense 6 sg.
S-lab speed i S-lab sense 6 sg, to modele przeznaczone na grząskie, miękkie i błotne warunki. Nawet skrót sg w modelu sense o tym świadczy, bo oznacza softground, czyli miękki teren. Wydaje się, że skoro jeden producent i podobne przeznaczenie, to i buty powinny być podobne. Tak nie jest. Buty, może nie są tak sprzeczne jak ogień i woda, ale wydaje się, że więcej je dzieli niż łączy.
Fot. Jarosław Sekuła
Cholewka
Obydwa modele mają ocenę 3 na 5 jeśli chodzi o przewiewność. Co to oznacza? Tyle, że nie nadają się do biegania przy wysokich temperaturach. Są wykonane z materiału, który przypomina nieco ten, jakiego używa się do produkcji plecaków. Szczególnie model speed. Materiał w nim jest bowiem grubszy i wydaje się trwalszy, ale przez to są niestety cięższe. Cholewka sensów jest bardzo mocno odchudzona, wręcz minimalistyczna, czego nie można powiedzieć o modelu speed. Oba słabo oddychają. Powyżej 15 stopni robi się w nich naprawdę gorąco. Obydwa modele zapewniają jednak pewną ochronę przed wodą:, nie są wodoszczelne, ale byle chlapnięcie nie robi na nich wrażenia.
Fot. Jarosław Sekuła
Cholewki są bardzo różnie dopasowane do stopy. Sense 6 wchodzi gładko i bez problemu, speed już znacznie ciężej i ciaśniej. Speed jest modelem bardzo mocno dopasowanym do stopy, można powiedzieć, że wręcz ją opina. Dla osób z szeroką stopą, albo dla takich, które lubią przestrzeń dla palców, będą po prostu ciasne.
Sense 6 są są inne, luźniejsze, dające swobodę palcom. Nie okalają tak szczelnie stopy, dlatego też znacznie lepiej nadają się na dłuższe dystanse. Cholewka sensów jest na tyle luźna, że w moim przypadku buty te najlepiej sprawdzały się z nieco grubszymi skarpetami i wtedy stopa była wystarczająco dobrze trzymana, a palce dalej swobodne.
W speed jest inaczej, tam nawet w cienkiej skarpecie stopa siedzi jak trzeba, nie ma mowy żeby przemieszczała się w bucie, choćby zbieg był nie wiadomo jak ostry i karkołomny. Jest pełna kontrola i brak luzu. Wściekło czerwony brat nie posiada takiej precyzji, z grubsza skarpetą stopa nie jeździ w bucie..
Speed zapewnia precyzję obrabiarki CNC, jest zwarty i daje pełne panowanie nad terenem, ale luźniejszym go za bardzo nie uczynimy. Na długim dystansie już takie dopasowanie niekoniecznie będzie zaletą. Sense 6 sg, nie jest tak bezkompromisowy, ale po mocnym ściągnięciu spokojnie daje radę na trudnych technicznie zbiegach, stopa się nie przesuwa za bardzo. Można w nim biegać bardzo długie dystanse również ze względu na dużą ilość miejsca na palce.
Fot. Jarosław Sekuła
Podeszwa
Obydwa modele są przeznaczone na miękki teren, ale podeszwy są inne. Producent przyznał modelowi sense 6 sg 2 punkty za amortyzację, 4 za stabilność i 4 za ochronę. Speed dostał 3 za amortyzację, 3 za stabilność i 3 za ochronę. Te liczby jednak nie mówią wszystkiego. O ile ze stabilnością można się zgodzić, model sense ma szerszą podeszwę, która zapewnia bardzo stabilny krok, speed jest węższy, więc owa stabilność może jest mniejsza, ale w praktyce nie czuć w zasadzie różnicy.
Różnicę czuć w amortyzacji. Gdybym to ja miał przyznawać punkty za ten parametr, wyżej oceniłbym sense. Dlaczego? Otóż model speed posiada rzeczywiście przyzwoitą amortyzację, ale tylko pod piętą. Sense pod pietą tłumi minimalnie słabiej, ale na całej długości jest ono bardziej równomierne, przez co daje wrażenie bardziej amortyzowanego. Zapewnia on też lepszą ochronę przed przeszkodami typu kamienie, korzenie, patyki itp.
Jeśli chodzi o sam bieżnik, to ten w speedach od razu robi wrażenie. Jest agresywny, głęboki i budzi zaufanie. Ten w sense jest przy nim niepozorny, wydaje się delikatny, ale to tylko pozory. Oba zapewniają naprawdę dobrą trakcję w błocie, na ziemi czy trawie, ale to speed jest bardziej hardcorowy. Trzyma na naprawdę podłej nawierzchni typu mokre trawki, glina na której co prawda lubi się zapchać ale daje radę. Błoto to jego żywioł. Sensy nie są tak agresywne, ale dzięki temu są bardziej uniwersalne. Doskonale spiszą się na beskidzkich ścieżkach, leśnych drogach, czy nawet w Tatrach zachodnich. Wadą są niestety dwa wgłębienia w podeszwie, w które wbija się błoto i nie zawsze jest chętne szybko opuścić nowe lokum.
Fot. Jarosław Sekuła
Dynamika
Speed to wielbiciel prędkości. Naprawdę ciężko w nich biegać wolno, nogi cały czas są prowokowane do tego aby przyśpieszać. Po prostu zawody i ostre tempo to ich naturalne środowisko, gdzie indziej po prostu się męczą. Stopa jest bardzo zwarta, amortyzacja z przodu raczej niewielka, drop też nie taki duży bo tylko 4 mm, więc nic dziwnego że pragną prędkości.
Sense kolejny wykazuje większą uniwersalność. Nie przeszkadza biegać szybko, wysokie tempo przychodzi łatwo, ale nie jest się prowokowanym na każdym kroku. W odróżnienie od speeda, wolne człapanie też jest bardzo wygodne, amortyzacji jest wystarczająco, ale co ważniejsze: stopa ma więcej miejsca.
Fot. Jarosław Sekuła
Podsumowanie
Jedno przeznaczenie, ale dwa różne podejścia. Speed to napieracz pierwszej klasy, bezkompromisowy ścigant dla którego liczy się wynik. Wąski, agresywny, super trzymający stopę. Sense 6 sg jest delikatniejszy, ma szersze horyzonty, nie jest tak bardzo skupiony na rezultacie i byciu najlepszym w błocie. Mi mimo wszystko to właśnie ten nieokrzesany speed bardziej przypadł do gustu. Zakładając buty do lasu, zdecydowanie chętniej sięgam po speedy. Sense wybierałbym na długie dystanse np. w Beskidach.