Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Angelika Cichocka przed finałem: „Londyńska bieżnia jest dla mnie szczęśliwa” [WYWIAD]

fot: Paweł Skraba
Już dziś (poniedziałek) Angelika Cichocka pobiegnie w finale Mistrzostw Świata w Londynie. Jak się czuje przed startem? Czy widzi dla siebie szanse na medal? Oto, co miała dziś nam do powiedzenia.
Paweł Skraba: Z jakimi nadziejami mistrzyni Europy z Amsterdamu przyjeżdża na londyńskie mistrzostwa świata?
Angelika Cichocka: Przede wszystkim skupiałam się na przechodzeniu z rundy do rundy. Tak, aby nie stracić w tych biegach eliminacyjnych zbyt dużo sił. Biegi kwalifikacyjne układają się różnie, czasami niebezpiecznie. Gdy zawodniczki biegną całą ławą tak 20-30 metrów przed metą, to trzeba być bardzo czujnym.
A jak Ty się czujesz w takiej walce w tłoku, bark w bark?
W tym roku w zasadzie każdy swój bieg opierałam na finiszu. W Rabacie wygrałam Diamentową Ligę, gdzie na finiszu ścigałam się z Marokanką. Naprawdę czuję się dobrze, jestem świetnie przygotowana szybkościowo. Myślę, że w eliminacjach było dobrze, zrealizowałam w tym biegu to, co sobie założyłam. Półfinał był już inny. Byłam przygotowana na śmierć i życie. Na walkę do samego końca. Na szczęście udało mi się zaoszczędzić trochę sił. Ten bieg nie był taki, jaki się nastawiałam. Liczyłam na to, że będzie ostra walk. W półfinale ciśnienie było wyraźnie mniejsze. Czułam się rewelacyjnie mimo większego stresu przed startem, a nie włączyłam jeszcze ostatniej przerzutki. Jestem w życiowej formie. Śmiało mogę to powiedzieć. W trakcie biegu ujarzmiłam swoje nerwy i biegłam spokojniej. Po prostu zaufałam sobie. Kontrolowałam całkowicie ten bieg. Chyba po raz pierwszy wygrałam z Genzebe Dibabą. Nie wiem, czy to taka zagrywka z jej strony, czy po prostu nie czuje się najmocnie. Zobaczymy, jak będzie w finale – trzymajcie kciuki!
Biegacze dużą wagę przywiązują do bieżni. Jak się biega po tej londyńskiej?
Mówi się, że jest szybsza niż zwykły tartan. Ja jednak nie zwracam na to uwagi. Wszystkie zawodniczki mają takie same warunki, więc biegamy w takich warunkach jakie są. Ta bieżnia jest dla mnie szczęśliwa. W tym roku pobiegłam tu rekord Polski na milę. To zostaje w głowie i napawa optymizmem.
A gdy trafi się angielska pogoda?
Lubię biegać w deszczu. Rok temu w Sztokholmie właśnie w deszczu wygrałam swoją pierwszą Diamentową Ligę. Było zimno, a biegło mi się super. Po prostu trzeba się zmierzyć z takimi warunkami jakie będą.
Czyli będzie medal w deszczowej scenerii?
To marzenie. Marzę o tym, bo każdy sportowiec chce wygrywać i zdobywać medale. Taka jest nasza natura. Nie myślę jednak o tym, że to musi się stać. Chcę po prostu dać z siebie wszystko.

fot: Paweł Skraba