Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
Bajkał Maraton – moje marzenie o Syberii
Nocą temperatura spada poniżej 30 °C, w ciągu dnia bywa różnie; jeśli świeci słońce temperatura podnosi się do -10° C , ale gdy wieje wiatr utrzymuje się ona na poziomie – 20°C. Tak wygląda Syberia – od grudnia do kwietnia.
W tym roku, w środku syberyjskiej zimy, odbył się III Baikal Ice Marathon na jeziorze Bajkał. Bieg odbywa się po metrowej pokrywie lodowej z jednego brzegu jeziora na drugi, w miejscu, w którym głębokość wody przekracza 1500 metrów. Wystartowało w nim sześćdziesiąt osób, maraton ukończyło trzydziestu jeden startujących.
Najbliższe większe miasto to Irkuck. Ma ono bezpośrednie połączenie z Moskwą. Lot trwa sześć godzin. Już na lotnisku można odnieść wrażenie, że wylądowaliśmy w innym świecie. Chłód przenika wszystko do tego stopnia, że nawet szyby w autobusach są zamrożone. Milicjant w wielkiej czapie monitoruje każdego turystę i zawsze potrafi rozpoznać, kto jest Rosjaninem, a kto nim nie jest. Z Irkucka nad Bajkał (odległość wynosi około sześćdziesięciu kilometrów) można dotrzeć „maszrutnoj taksi” lub zwykłą taksówką. W dwutysięcznej wiosce Listwianka maratończycy od razu rzucają się w oczy. Jest ich około dwudziestu. Maraton przyciąga głównie zawodników z Niemiec. Nasi sąsiedzi są najliczniejszą grupą startującą w tej imprezie.
Fot. archiwum domowe autora
7 godzin do przodu
Sobota, godz. 7:30 czasu lokalnego (00:30 czasu warszawskiego). Wszyscy zawodnicy szykują się do wyjazdu. Lód ma grubość około metra, jest przezroczysty, przy brzegu widać dno jeziora. Nie ma co ukrywać – to nieprzyjemny widok. Zdecydowanie lepiej biega się po lodzie pokrytym śniegiem, gdy nie widać zamrożonej przepaści. Ale pewności dodają nam busy organizatorów, zaparkowane na… lodzie. Naszą pewność siebie psuje tylko trochę fakt powstania w pokrywie lodowej pęknięć, które samochody muszą objechać. W tej sytuacji opóźnienie jakoś nie robi na nikim wrażenia. Zawodnicy zostają podzieleni na zespoły i część osób pojedzie na start poduszkowcami. Droga na drugi brzeg jeziora wydaje się nie mieć końca. W sumie podróż trwa blisko 2 godziny. Jak w tej sytuacji będzie wyglądał sam bieg? Ale nie ma czasu się nad tym zastanawiać, bo po pamiątkowym zdjęciu pora startować.
Już po 5 minutach biegu startujący formują szyk. Śnieg jest głęboki, w twarz wieje silny wiatr i pierwsze pięć kilometrów jest męczące. Na 15. kilometrze większość zawodników-amatorów dopada kryzys. Wszyscy biegną w tym samym tempie, pokonując kilometr w 8-9 minut. Wyciągam z kieszeni energetycznego batona i w tym momencie zdaję sobie sprawę z tego, jak silny panuje mróz. Batona nie można nawet przełamać, więc zdzieram zębami tylko czekoladową powłokę i biegnę dalej.
Czasu coraz mniej
Limit czasu na półmetku wynosi trzy godziny, ale ze względu na wyjątkowo nieprzyjazne warunki organizatorzy pozwolą jednak na dalszy bieg nawet po wyznaczonym czasie. Zawodnicy, którzy dotarli na półmetek, są wycieńczeni. Śnieg i lód pokrywa całe ubranie. Nawet najlepsza odzież sportowa jest przemoczona, co z kolei powoduje odmrożenia skóry. Przerwa na herbatę powinna być w tej sytuacji krótka bo przemarznięcie to ostatnia rzecz, na jakiej nam zależy. Bieg musi być kontynuowany w ciągu paru minut, inaczej uczestnikom może grozić wyziębienie organizmu, czyli hipotermia – wszechogarniające uczucie chłodu, spadek temperatury ciała oraz dramatyczne osłabienie pulsu i oddechu. Jeśli temperatura ciała spadnie poniżej 30 stopni grozi nam śmierć. Wszyscy startujący mają tego świadomość, więc większość z nich stara się nie przerywać biegu. Niestety, rozstawione co 5-6 kilometrów punkty żywieniowe (za które organizatorom należą się słowa uznania) kuszą biegaczy. Niestety, bo nawet krótka przerwa okazuje się zwykle zgubna w skutkach. Sam ulegam pokusie na 28. kilometrze. To błąd. Po ponownym wyruszeniu w trasę całe ubranie mam przemoczone i zaczynam mieć dreszcze. Uczucie chłodu potęguje wzmagający się wiatr.
Rozpoczyna się ostatnia faza biegu. Na odcinku trasy, gdzie z jeziora wypływa rzeka Angar, zawsze jest „przeciąg”. Czyli – do tej pory wiało, a teraz wieje dwa razy mocniej. Ten odcinek jest najtrudniejszy. Od trzech godzin biegnę sam, nie widać biegaczy – ani za mną ani przede mną. Przypominam sobie statystyki dotyczące tego jeziora: 1500 metrów głębokości, powierzchnia lodu wynosi 30 tys metrów kwadratowych. Jestem około 7000 kilometrów od domu. Krajobraz jest monotonny, jedynym jego urozmaiceniem są chorągiewki, wyznaczające każde 500 m trasy, samochody organizatorów i wydający „wielorybie dźwięki”, pokryty szczelinami lód.
Wieje
Wiatr wiejący z prędkością 5-10 m/s otacza człowieka z każdej strony. Ból jest najbardziej odczuwalny w klatce piersiowej, bolą też nerki i brzuch. Podczas kolejnej porcji masażu klatki piersiowej docieram do miejsca na jeziorze, z którego widać już ląd. Od tego momentu nikt się podda. Co prawda, na 38 kilometrze na kolejnym punkcie kontrolnym obsługa zadawała wszystkim pytanie czy ktoś zrezygnuje (i nie był to żart), ale nikt nie skorzystał z propozycji. Ostatnie metry są najtrudniejsze do pokonania: biegniemy po lodzie, ale musimy się przebijać przez zwały śniegu naniesionego przez wiatr. Wielu biegaczy, osłabionych wysiłkiem, przewraca się.
Na metę docieram w czasie 6 godzin i 7 minut. Skrajnie wyczerpany i spalony słońcem, ze łzami w oczach, resztką sił wyciągam polską flagę. Jestem dumny z tego, że jestem pierwszym Polakiem, który ukończył ten maraton, ale przez parę pierwszych minut nie mogę w to uwierzyć. Po zaledwie pięciu minutach euforia opada. Organizm szybko się wyziębia, trzeba się przebrać jak najszybciej (na szczęście i o tym pomyśleli organizatorzy i już po chwili zmieniam odzież w poduszkowcu). Bardzo boli mnie brzuch, co jest efektem wyziębienia i jedzenia przy tak niskiej temperaturze. Potem okazuje się, że wielu biegaczy ma ten sam problem co ja.
Gala
Wieczorem czeka nas wręczenie medali i gala. Ze względu na małą liczbę uczestników panuje rodzinna atmosfera. Mamy okazję porozmawiać o najcięższych momentach biegu, o innych tego typu imprezach, a także umówić się na następne spotkanie.
Ten maraton znacząco różni się od innych biegów, w jakich uczestniczyłem w Rosji. Tutejszy standard to zazwyczaj niewydolna organizacja (na przykład pierwsze napoje są rozdawane dopiero po półmetku, a oznaczanie kilometrów nie jest w ogóle praktykowane). Organizatorzy Baikal Ice Marathon są jednak profesjonalistami. Nie ma sytuacji, która mogłaby ich zaskoczyć. Świadczy o tym fakt, że w historii tego biegu nie zdarzył się żaden wypadek, choć Bajkał może spłatać figla nawet najlepiej przygotowanym.
Baikal Ice Marathon był jednym z moich „biegowych” marzeń. Parę lat temu, widząc startujących na biegunie północnym, zamarzyłem o podjęciu takiego wyzwania. Niestety, cena uczestnictwa w takiej imprezie przewyższała możliwości mojego budżetu. Koszt biegu na Syberii zamyka się w kwocie 2500 zł (1600 zł – bilet lotniczy na trasie Warszawa – Moskwa – Irkuck; 500 zł – noclegi i wyżywienie; 300 zł – opłata startowa). Korzystając z przejazdu pociągiem możemy zaoszczędzić około 700-800 zł, ale podróż w obie strony zajmuje wtedy około 10 dni.
Przygotowania to podstawa
Ważną kwestią jest przygotowanie się do biegu. Najkorzystniej trenować w niskich temperaturach (na przykład w nocy, kiedy temperatura spada) i na śniegu. Idealne warunki znajdziemy w górach. Trenowałem dość długo w Rosji, przy temperaturach rzędu -15°C do -20°C, ale nie doświadczyłem nigdy działania wiatru, który dał mi się we znaki podczas maratonu. Najlepsze są długie wybiegania i kilka maratonów w nogach. Polecam również długie, trzy-czterogodzinne treningi po zamarzniętych jeziorach na nartach biegowych. W Polsce można je odbywać na Mazurach.
Bardzo istotna jest odpowiednia odzież. Każdą jej część należy przetestować. Musi ona chronić przed przegrzaniem na początku i wychłodzeniem na końcu biegu. Błędem okazało się pozostawienie zapasowej bluzy w busie, za to dobrym posunięciem było zabranie zapasowych czapek, ponieważ nakrycie głowy jest najważniejszą (obok dobrego obuwia) częścią ubioru. Korzystnie jest też wymienić cały zestaw odzieży w połowie dystansu.