Że twórca legendy maratonu w Nowym Jorku to Fred Lebow wiedzą wszyscy. Ale jak nazywa się twórca jego współczesnego sukcesu? A, to już trudniejsze pytanie. Bo mało kto słyszał o niepozornej blondynce, która nazywa się Mary Wittenberg. Wy też nie?
Gdyby cały istniejący biegowy trening sprowadzić do matematycznych wzorów i gdyby poprosić 10 najtęższych umysłów o to, by wskazały jeden jedyny wskaźnik, który od tej chwili ma stać się podstawą wszelkiego treningu, to bez żadnej wątpliwości odpowiedź byłaby jednomyślna: VDOT.
To śmierć pchnęła ją na bieżnię. Zabłąkana kula zabiła jej brata. Potem ciąża omal nie zabiła jej biegowego talentu. To nietypowa historia amerykańskiej sprinterki, która z grubaski przeistoczyła się w mistrzynię olimpijską, dziś niemal zapomnianą. Nawet w we własnej ojczyźnie.
Biegać nie lubiła, a trening zaczynała od obmyślenia planu takiego skrócenia trasy, żeby się trener nie zorientował. Wygląda jak nastolatka, która walczy z niedowagą. Ale w biegu nie ma sobie równych. W tej chwili wraca do sportu po kolejnej kontuzji.