Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Czy „martwy sezon” musi być martwy?
Fot. pixabay.com
Za nami sezon letni i ostatnie jesienne biegi, a zbyt długa zima zbliża się nieubłaganie. Dla biegaczy, kolarzy lub triathlonistów to tzw. martwy sezon, który obejmuje w Polsce zazwyczaj miesiące od połowy listopada do marca. Imprez biegowych jest wtedy jak na lekarstwo, a w triathlonie można się pościgać co najwyżej w jego zimowej odmianie na warszawskich Stegnach. Czy w ogóle warto walczyć z zimową aurą i szukać startów w okresie przejściowym?
Starty poza sezonem mogą być doskonałą motywacją treningową, gdy aura jest mniej sprzyjająca. Są źródłem adrenaliny oraz dają nam sygnał, na jakim poziomie jest nasza forma. Sygnał ten jednak może być mylący, musimy bowiem wziąć pod uwagę, czy warunki biegu, takie jak nawierzchnia, pogoda, temperatura itp. nie wypaczają mocno naszego wyniku. Często głównym punktem odniesienia jest wtedy nie czas lub tempo, a miejsce w stawce lub odniesienie do wyników innych znanych nam zawodników.
Kolejną pułapką może okazać się nasza własna ambicja. Będąc po okresie roztrenowania lub na początku przygotowań do kolejnego sezonu, wynik wyraźnie gorszy od „normalnego” może być deprymujący. Znacznie szybciej bowiem traci się formę przez okres bezczynności, niż ją potem odbudowuje. Dla ambitnego zawodnika taki start może rodzić więcej frustracji, niż dawać korzyści, chyba że przekuje on słabszy wynik w motywację do poprawy poprzez powrót do jeszcze skuteczniejszych treningów.
Mistrzostwa Europy ETU w Triathlonie Zimowym. Fot. etu.triathlon.org
Jako triathlonista muszę przyznać, że sezon w Polsce zawsze jest dla mnie zbyt krótki. Pierwsze triathlony odbywają się u nas pod koniec maja, a ostatnie mają miejsce w połowie września. Niegdyś sezon wydłużało się startami w duathlonach, których jest teraz coraz mniej, jednak zimę trzeba było w każdym wypadku solidnie przepracować. Zacząłem więc szukać dodatkowych celów startowych, a jednym z pierwszych był Bieg Piastów, w którym biorę udział nieprzerwanie od dziesięciu lat. Bieg na nartach dodaje sensu naszemu klimatowi (pod warunkiem, że spadnie śnieg) i stanowi doskonałe uzupełnienie treningu wytrzymałościowego.
Nieco później postanowiłem spróbować swoich sił w zimowym triathlonie (bieg – rower MTB – narty biegowe techniką dowolną). Z racji, że w Polsce, oprócz wspomnianego traithlonu na stegnach (bieg – łyżwy – MTB) nie ma żadnych tego typu imprez, obrałem za cel Mistrzostwa Europy ETU w Triathlonie Zimowym, które odbyły się w Gaishorn Am See w Austrii. W rezultacie wymusiło to zbudowanie drugiego szczytu formy w ciągu roku. Te dwa sezony prób w triathlonie zimowym były dla mnie jednymi z najlepiej przepracowanych zim w karierze, co pozytywnie odbiło się na dyspozycji latem.
Obecnie sezon triathlonowy w jego tradycyjnej odmianie rozpoczynam za granicą znacznie wcześniej, bo w marcu, a dodatkowe starty narciarskie czy biegowe traktuję jako dobry trening tempowy. Gdy jednak nie mamy szansy na tak wczesne starty triathlonowe, warto wziąć pod uwagę starty w zawodach pływackich, bo zimą najłatwiej skupić się właśnie na pływaniu.
Do startów biegowych podchodzę z dystanem i startuję tylko po odpowiednim okresie przygotowawczym. Zbyt wiele znam przypadków kontuzji nabytych na przypadkowych zawodach, zazwyczaj tuż po okresie roztrenowania. Starty biegowe na 5, 10, czy 21 km stanowią dla triathlonisty lub maratończyka dobry bodziec treningowy w okresie budowania szybkości tempowej po okresie treningu bazowego. Polecam więc każdemu zawodnikowi przełamać rutynę, znaleźć dodatkowe cele startowe i ożywić ten z pozoru martwy sezon.