Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Kamienie milowe* – amortyzacja w butach biegowych
Reebok Hexalite. Fot. Reebok
Buty lat 80., oparte na piance EVA lub podeszwie poliuretanowej, nie mogły już sprostać oczekiwaniom ówczesnych biegaczy. Sam budulec podeszwy środkowej był albo zbyt twardy i toporny (poliuretan) albo zbyt mało trwały (EVA). Producenci by ulżyć biegaczom, ale przede wszystkim by wydłużyć trwałość obuwia (własne cele marketingowe) zaczęli prace nad systemami amortyzacyjnymi.
Na początku istniały dwie koncepcje rozproszenia fali uderzeniowej powstałej przy uderzeniu stopy o podłoże. Pierwsza opierała się na pracy materiału, który mechanicznie uginał się pod naszym ciężarem.
Protoplastą systemów mechanicznych jest system Cantilever amerykańskiej firmy Avia. Tworzył go hytrel – elastyczny i odporny na trwałe zniekształcenia materiał. Hytrel o kształcie łuku był instalowany pod piętą i wyginał się w sposób kontrolowany w takt biegu. Buty z systemem Cantilever odniosły taki sukces, że wkrótce wielu konkurentów zaczęło go kopiować w ramach swoich własnych rozwiązań. Koncepcja elastycznego łuku jest wciąż obecna w wielu współczesnych butach.
Innym przykładem „mechanicznej amortyzacji” były systemy posiadające strukturę plastra miodu: Hexalite Reeboka oraz Cell firmy Puma. Ich właściwości amortyzujące były jednak ograniczone i z czasem zaczęły przegrywać z miękkimi amortyzatorami wypełnionymi gazem lub żelem.
Tutaj od początku trwała zacięta rywalizacja między dwoma potęgami Nike i ASICS o prymat w byciu „Tym Najlepszym”. Początki były jednak dość siermiężne: Nike eksperymentowało przy składzie mieszanki gazowej wypełniającej poduszki i jej ciśnieniu. Początkowe – wkłady gazowe, pod wpływem wzrostu temperatury potrafiły wybuchnąć. Sam przeżyłem strzał pod stopą (wybuch amortyzatora gazowego) w jednym z pierwszych Pegazów (Nike Air Pegasus).
Japońskiemu ASICS-owi również nie wiodło się najlepiej. Poduszki wypełnione półpłynną mieszanką krzemową były małe i bardzo wrażliwe na uszkodzenia mechaniczne. Dlatego Japończycy zaczęli je chować, obudowując pianką. Z czasem, udoskonalili na tyle trwałość i funkcjonalność systemu Gel, że znów mogli pokazać przynajmniej tylne amortyzatory w całej krasie – uatrakcyjniając w ten sposób swoje modele.
Wielu producentów poszło jednak inną drogą. Jednym z nich jest amerykański Saucony, który na początku lat 90-tych wprowadził mechaniczny system GRID przypominający siatkę z rakiety tenisowej. GRID przez lata był rozwijany, a jedna z jego odmian osiągnęła nawet monstrualny rozmiar – pokrywając sobą całą powierzchnię podeszwy. Sztywność i ograniczone właściwości samej konstrukcji spowodowały, że Saucony po 20 latach zaczął stawiać na amortyzatory polimerowe, tworzące strukturę miękkiej pianki.
Właśnie lekkie i odporne na zgniecenia – amortyzatory polimerowe zrobiły po cichu największą karierę w świecie butów biegowych. Używali ich praktycznie wszyscy – niekoniecznie jako typowych amortyzatorów. Nawet Nike – ikona systemu poduszek gazowych Air chętnie z nich korzystał dla poprawy gładkości przetoczenia.
* Przypominamy cykl „Kamienie milowe” z 2010 roku. Gdy autor pisał te słowa, nie było wówczas jeszcze pianki Lunarlon w Nike i Boost w Adidasach, od tamtej pory technologia również się zmieniła. „Kamienie milowe” to ciekawy powrót do przeszłości, dzięki któremu można poznać ewolucję butów biegowych.
Radek Wieliczko, „Kamienie milowe – Amortyzacja w butach biegowych”, Bieganie wrzesień 2010