Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Kamienie milowe*: Dopasowanie wnętrza buta biegowego
Reebok Pump. Fot. Materiały Reeboka
Niektóre nowe technologie stosowane w butach biegowych okazały się być użyteczne, wiele z nich prowadziło donikąd, a tylko część stanowiła prawdziwy przełom. W cyklu artykułów przyglądamy się zarówno kamieniom milowym, jak i ślepym uliczkom wynalazków. Ten odcinek poświęcamy systemom dopasowania wnętrza buta.
Od kilku dni odczuwam ból w stopach po ostatnim długim treningu. Cały czas nurtuje mnie pytanie, co było przyczyną przeciążeń. Niedopasowane skarpety, obszerne wnętrze butów, a może za duży rozmiar? Tego typu dylematy od zawsze mieli biegacze borykający się z kontuzjami powodowanymi przez źle dopasowane obuwie.
Ten problem nie powinien jednak dziwić. Praktycznie nikt z nas nie ma dwóch dokładnie identycznych stóp pod względem budowy, rozmiaru i biomechaniki. Głośne utyskiwania biegaczy długo pozostawały bez odpowiedzi. Trudno było bowiem wprowadzić w życie prosty i skuteczny system rozpoznający kształt naszych stóp. Wreszcie na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia wymyślił go jako pierwszy Reebok – ówczesny lider wśród innowatorów biegowych. Wprowadził na rynek system Pump polegający na ręcznym, zgodnym z indywidualnymi potrzebami wypełnieniu wolnej przestrzeni wewnątrz buta za pomocą specjalnych poduszek powietrznych.
Pompowało się oczywiście ze stopą umieszczoną już w bucie. Pierwsza wersja tego systemu ujrzała światło dzienne w 1989 roku w modelu butów stworzonych do gry w koszykówkę i szybko stała się kultową wręcz częścią obuwia. System Pump miał odmianę pełną, obejmującą śródstopie i rejon ścięgna Achillesa oraz wersję otulającą jedynie tył stopy. Wciąż mam w pamięci pierwszy, ekskluzywny model biegowy o nazwie Reebok Pump. Jako młody chłopak regularnie jeździłem z Gdańska do pewnego sklepu w Gdyni tylko po to, by zza szyby cieszyć się jego widokiem. O zakupie tego buta mogłem tylko pomarzyć!
System Pump był jasną gwiazdą Reeboka przez parę lat, po czym nagle zgasł. Powodów było kilka: otarcia stóp z powodu poduszek powietrznych, ich uszkodzenia mechaniczne, duże koszty produkcji tej technologii. Ciekawostką jest fakt, że po prawie 30 latach nieobecności tego patentu na rynku, Reebok go wskrzesił.
Kolejną próbę dopasowania wnętrza butów podjęła niemiecka Puma. W 1991 roku wprowadziła kosmiczny system Disc. Wnętrze buta wyposażono w panele z linkami. Te ostatnie nawijało się na szpulkę przypominającą z wyglądu dysk. Przekręcanie dysku powodowało zaciskanie paneli wokół stopy zamkniętej w bucie. Otulenie stopy było dzięki temu szczelne i pełne, dlatego zrezygnowano z tradycyjnego sznurowania. Puma z systemem Disc wyglądała tak niesamowicie, że posiadanie tych butów stanowiło wówczas punkt honoru dla każdego kibica piłkarskiego. Butów Disc nie widziałem natomiast na nogach biegaczy. Zwiększona waga, sztywność konstrukcji i nierównomiernie rozłożone uciskanie stopy skutecznie zweryfikowały kosmiczną ideę Pumy. Niemiecki producent wkrótce wycofał Disc z rynku, ale dał początek prądom aktualnym do dzisiaj – lepszemu dopasowaniu wnętrza poprzez mechaniczne otulenie śródstopia.
System Disc. Fot. Archiwum
System podobny do Disc, ale w lepszej, rozwiniętej wersji przedstawił parę lat temu amerykański producent The North Face. Inni producenci, jak New Balance i Saucony, od lat
rozwijają systemy wykorzystujące elastyczne panele zainstalowane w rejonie śródstopia, zintegrowane z systemem sznurowania. Zaciśnięcie sznurowadeł powoduje szczelne, mocne opięcie środkowej części stopy. Te proste, funkcjonale systemy sprawdzają się w praktyce, ale czy są ostateczną odpowiedzią na niedopasowanie obuwia? Czas pokaże.
* Przypominamy cykl „Kamienie milowe, z 2010 roku. Gdy autor pisał te słowa nie było wówczas jeszcze pianki Lunarlon w Nike i Boost w Adidasach, od tamtej pory technologia również się zmieniła. „Kamienie milowe” to ciekawy powrót do przeszłości, dzięki któremu można poznać ewolucję butów biegowych.
Radek Wieliczko, „Kamienie milowe: Dopasowanie wnętrza buta”, Bieganie lipiec-sierpień 2010