fbpx
triathlon

Triathlon > TRI: Ludzie > Triathlon

Mama zawodowych triathlonistów: „Dla mnie synowie zawsze są zwycięzcami”

Paweł i Sebastian Najmowiczowie plasują się na top liście polskich triathlonistów. Być może nigdy by się tam nie znaleźli, gdyby nie ich mama, która do dziś gorąco im kibicuje. „To cudowne, że mam takich wspaniałych synów. Triathlon, to jest to, co kochają i w czym się realizują, więc ja tę ich pasję też pokochałam” – mówi pani Wiesława.

Czy pani synowie od młodych lat garnęli się do sportu?

Myślę, że przyszli na ten świat z zamiłowaniem do sportu i aktywności fizycznej. Od najmłodszych lat ruch, a zwłaszcza ten na świeżym powietrzu, to było coś, co ich „kręciło”. Jeździli na rowerze, grali w piłkę nożną oraz ręczną. Często też pływali zarówno na akwenach otwartych, jak i w basenach. Wszelka aktywność nie była im obca. Po prostu to uwielbiali.

Systematyczne treningi pływackie rozpoczęli już w czwartej klasie szkoły podstawowej w klubie MTP Kormoran Olsztyn. Ja niestety nigdy nie trenowałam żadnej dyscypliny, bo ze sportem nie miałam nic wspólnego. Oczywiście, na rowerze rekreacyjnie jeżdżę bardzo chętnie, jednak z pływaniem jest trochę gorzej.

Jak chłopcy godzili naukę z treningami?

To bardzo ambitni chłopcy. Zapisując ich do klas o profilu pływackim, byłam pewna, że sobie poradzą. Dlaczego? Bo wspólnie to uzgodniliśmy. Szczegółowo i dokładnie rozważaliśmy wszystkie argumenty za i przeciw. Oczywiście, były dni, kiedy się o nich martwiłam i musiałam wspierać, bo przecież właśnie od tego jestem. Wtedy, tzn. kiedy byli młodsi, to często uczestniczyłam w ich treningach. Zachęcałam do dawania sobie rady z trudnościami, motywowałam – nie mogło przecież być inaczej. Wspierałam dobrym słowem, okazywałam zainteresowanie ich pasją, i każdym detalem treningu, czyli tym, czym się właśnie zajmowali. Pomagałam zawsze, kiedy tylko tego potrzebowali. Byłam z nimi na dobre i na złe.

Mieszkanie mieliśmy nieduże, bo o metrażu 48,5 m2. Mimo że trudno było pomieścić wszystkie sprzęty do treningu, to jednak np. zimą w domu mogli zrobić trening rowerowy na trenażerze. Starałam się, jak mogłam, dwoiłam i troiłam, aby synowie mieli odpowiednie warunki. Teraz obydwaj są niezależni finansowo. Młodszy, Paweł, już się wyprowadził, a starszy, Sebastian, jest w trakcie opuszczania rodzinnego gniazdka.

Czy bywały chwile zwątpienia, kiedy synowie byli młodsi?
W chwilach zwątpienia i gorszych dniach podczas zawodów oraz po porażkach zawsze byłam z nimi. Wspierałam i motywowałam do dalszego działania. Mówiłam im często, że w sporcie, to jak w życiu: raz pod górkę, a raz z górki. Okazywałam im zawsze, że jestem z nich dumna i bardzo ich kocham. Pocieszałam, że przed nimi jeszcze wiele, wiele startów, no i oczywiście zwycięstw, łamania granic czasowych. Teraz, gdy już są dorośli, również wspieram synów dobrym słowem. Triathlon to jest to, co kochają i w czym się realizują, więc ja tę ich pasję też pokochałam.

Czy nadal ogląda pani ich na żywo podczas startów w zawodach?

Śledzę zmagania moich synów w zależności od miejsca pobytu oraz tego, czy w danym dniu mam wolny czas. Czasami oglądam ich występy poprzez relacje internetowe. Zdarza się, że mogę ich wspierać i dopingować tylko telefonicznie. Takie życie. Jestem szczęśliwa, gdy mam możliwość kibicować im na żywo. To jest przeżycie nie do opisania dla mnie jako matki.

I na pewno bardzo emocjonalne.

Cały czas się o nich martwię. Ciągle powtarzam synom lub piszę, żeby uważali na siebie, dbali o swoje zdrowie i zapobiegali niebezpiecznym sytuacjom, których czasami można uniknąć. Tyle co mogę.

Jednak każde zawody i uczestnictwo w nich moich synów, to dla mnie duma przez duże „D”. Podczas startów chłopaków moje serce zawsze mocniej zaczyna bić. Dopinguję im i życzę, żeby wszystko zagrało na 100%. Emocje sięgają zenitu, kiedy widzę, jak zmierzają szczęśliwie do mety. To jest to, co mnie wówczas uspokaja. Jednak w chwilach, kiedy tej mety nie przekraczają, to i tak dla mnie jako matki są zawsze zwycięzcami. Kiedy moi synowie stoją na podium, wtedy wiem, że jest to efekt ich ciężkiej pracy. Jestem wówczas, jak to się mówi „po młodzieżowemu”, megadumna i pełna podziwu.

Wszystkie chwile związane ze startami synów, to są ogromne emocje. Tak było np. podczas startu Sebastiana w jego pierwszym pełnym dystansie ironman w Bydgoszczy. To coś niesamowitego, zwłaszcza że kibicowałam na odległość, będąc wtedy w Niemczech. Natomiast debiut Pawła na dystansie ironman miał miejsce w Barcelonie. Wystartowali wtedy wspólnie z bratem. Cudownie było na nich patrzeć i wszystko szło w dobrym kierunku. Jednak nieszczęsne upadki zaprzepaściły zdobycie przez Pawła miejsca na podium. To są emocje jedyne w swoim rodzaju.

Kiedy Pani pomyślała, że sport dla synów to nie tylko zabawa, ale ich życie i praca?

Synowie uprawiali dwie dyscypliny sportu, tj. piłkę nożną i pływanie. W pewnym momencie ich młodzieńczego życia trzeba było wybrać jedną z nich. Obydwaj zdecydowali, że chcą zostać pływakami, i tak się zaczęło. Pływanie stało się sportem nr 1. Później dołączyły jeszcze biegi i rower, i obaj postawili na triathlon. Nie trzeba było ich do tego namawiać. Tą dyscypliną sportu zafascynowali się dzięki swojej klubowej koleżance Magdalenie Mielnik, która jako pierwsza zaczęła ją trenować. Zaczęli uprawiać triathlon, ale również biegi lekkoatletyczne i sztafetowe. Trenowali w klubie AZS Olsztyn, przez jakiś czas reprezentując jego barwy w różnego rodzaju zawodach.

W pewnym momencie stało się faktem, że ten sport to już poważna sprawa, a nie tylko zabawa. Zrozumiałam, że to życiowa pasja, gdy moi synowie zaczęli ścigać się na zawodach jako profesjonaliści.
Triathlon to sport „ludzi z żelaza”. Uprawiany przez moich synów jest również dla mnie próbą wytrzymałości i trzymania czasami swoich emocji na wodzy, w zależności od sytuacji. Chociaż jest to trudne, żeby nie okazywać lęku czy wzruszenia. Tak jest przy każdym ich wyjściu na trening i powrocie z niego, każdym wyjeździe lub wylocie na obozy i szczęśliwym powrocie oraz podczas startów, tych udanych i kiedy zdarzają się porażki. To jest moje własne pokonywanie takiego emocjonalnego dystansu ironman.

Jest Pani zadowolona, że synowie wybrali sport jako swoją pasję i pracę?
Cieszę się, że mają pasję i robią to, co kochają. Są dzięki temu szczęśliwi, a tym samym ja też. To cudowne, że mam takich wspaniałych synów. Ważne jest też dla mnie to, że obydwaj się wspierają. Gdy razem startują w tych samych zawodach i jeden z nich schodzi z trasy, np. ze względu na kontuzję, to zaraz zaczyna dopingować i wspierać brata. To sytuacje godne naśladowania. Taki niesamowity doping jednego dla drugiego, to są momenty, dla których warto żyć. Jestem wtedy bardzo dumna z synów.

Cieszę się, że wybrali sport jako swoją życiową drogę. W żadnym wypadku nie zamieniłabym tego, co robią moi synowie, na coś innego, bo wiem, że jeżeli człowiek robi to, co kocha, to i życie upływa ciekawiej, radośniej i łatwiej jest rozwiązywać problemy. Oni są szczęśliwi spełniając się jako trenerzy i sportowcy, a ja razem z nimi.

Sebastian Najmowicz

Triathlon trenuje od 6 lat. Największe sukcesy to: drugi wynik w historii polskiego triathlonu na dystansie ironman: 8:21. Inne osiągnięcia to: na dystansie 1/2 ironman – 3:59, w biegu półmaratońskim – 1:12, na 10 km – 33:11; 2017 rok – brązowy medal w debiucie w mistrzostwach Polski na dystansie ironman, 13. miejsce w mistrzostwach Ameryki Północnej na dystansie ironman.

– To dzięki mojej mamie zacząłem uprawiać sport indywidualny. Pchnęła mnie w kierunku pływania, którego na początku nie chciałem trenować. Jednak później okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Mama zawsze wspierała mnie w moich treningach czy zawodach, nieważne, czy szło, czy nie szło. Rano, idąc na pierwszy trening na godzinę 5, zawsze miałem przygotowane śniadanie przed i po treningu. Teraz, kiedy jestem już dorosły i zmieniłem dyscyplinę na triathlon, dalej mnie wspiera, kibicuje i przeżywa moje starty tak samo jak za dawnych lat. Dziękuję jej za poświęcenie, wyrozumiałość i wiarę we mnie bez względu na wszystko.

Paweł Najmowicz

Triathlon trenuje od 7 lat. Największe sukcesy to 5. miejsce w Elicie MP 1/2 ironman w Malborku w 2017 roku, 4. miejsce w Elicie MP duathlon, dystans długi w Czempinie w 2019 roku oraz 15. miejsce w Mistrzostwach Europy Ironman 70.3 Elsinore Dania w 2017 roku. Czasy biegowe: 5 km – 15:34, na 10 km – 31:57, półmaraton – 1:13:28.

– Na mamę zawsze można liczyć i to chyba powiedziałby każdy. Motywacji od rodziców nie wymagam, lecz jestem cały czas przez nich wspierany. Zawsze we mnie wierzą i nawet gdy mam ciężki okres w sporcie, to nadal są ze mną. Dziękuję mamie za wsparcie oraz za to, że wychowała mnie na dobrego człowieka i sportowca.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
mm
Jarosław Cieśla

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

O tym, że trening zaczyna się w kuchni, jako doświadczony biegacz z pewnością już wiesz. Nawet najlepszą formę, wypracowaną poprzez trening i odpowiednie odżywianie na potrzeby zawodów, potrafi zniweczyć jeden posiłek – kolacja przedstartowa. Jak […]

Przedstartowa kolacja idealna – co zjeść, by obudzić się pełnym energii?

Już ponad 4 tysiące amatorów biegania potwierdziło udział w tegorocznym PKO Gdynia Półmaratonie. Impreza odbędzie się 26 kwietnia w godzinach wieczornych i ma zachwycić biegaczy oraz kibiców wyjątkową oprawą trasy i mety. Start PKO Gdynia […]

Bieganie pod gwiazdami: PKO Gdynia Półmaraton z wyjątkową oprawą świetlną

Badania pokazują, że aktywność fizyczna – w tym też bieganie – obniża ryzyko rozwoju raka piersi o 25% w porównaniu z częścią kobiecego społeczeństwa, która nie uprawia żadnego sportu. Dzieje się tak m.in. dlatego, że […]

Aktywność fizyczna jako forma profilaktyki w walce z rakiem piersi

Zaledwie 10 sekund zabrakło Martynie Galant do pobicia rekordu kraju na 5 km na premierowej odsłonie biegu BeMore5K, który odbył się dzisiaj (16 marca) na ulicach warszawskiego Bemowa. Wśród mężczyzn zwyciężył Adam Czerwiński. Do mety […]

Martyna Galant o krok od rekordu Polski w BeMore5K!

Istnieje prosty sposób na poprawę biegowej dyspozycji w ostatnich tygodniach czy dniach przed ważnym startem. Jest nim zastosowanie strategii „wyostrzania”, znanej na świecie jako „tapering”. Żadnych długich wybiegań, odpoczywamy psychicznie i fizycznie, a treningi są krótkie i intensywne.

Tapering, czyli ostrzenie pazurów przed wyścigiem

Dla wielu osób spoza stolicy Wielkopolski, start w 17. PKO Poznań Półmaratonie będzie okazją do spędzenia całego weekendu w Poznaniu. To świetny pretekst, by odwiedzić niektóre atrakcje miasta lub spędzić trochę czasu na atrakcjach przygotowanych […]

Półmaraton jako pretekst: Poznań czeka na odkrycie!

GWiNT Ultra Cross to bieg, który od lat przyciąga pasjonatów trailu i długodystansowych zmagań. Ta wyjątkowa impreza terenowa, organizowana przez Grodziski Klub Biegacza, Nowotomyski Klub Biegacza i Wolsztyński Klub Biegowy, obchodzi w tym roku swoją […]

GWiNT Ultra Cross – 10. edycja wyjątkowego biegu terenowego. Wciąż możesz się zapisać!

Prezentujemy trasę TAURON 22. Cracovia Maratonu, który zostanie zorganizowany 6 kwietnia 2025 roku. Po raz kolejny rywalizacja odbędzie się na jednej pętli, a maratończycy zawitają też do Nowej Huty. Jak ma to miejsce od 2014 […]

Od Rynku Głównego do Nowej Huty: trasa 22. TAURON Cracovia Maratonu!

LIVE: „10 dni do półmaratonu – odżywianie i trening" już w środę o 19:00
Dołącz