Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie
Tomik Grewiński. Run Kayax Run
Rys. Krzysztof Dołęgowski
Ostatni raz biegałem w podstawówce. Od liceum zaczął się punk rock, a w glanach raczej trudno coś uprawiać. Potem zacząłem pracę, też w glanach, grałem w paru zespołach. I dopiero kiedy urodził mi się starszy syn zacząłem myśleć o sporcie. Najpierw były narty i tenis. A potem Kayah, moja artystka, występowała podczas biegu Human Race. Jak zobaczyłem z kładki na Czerniakowskiej 10 tys. ludzi biegnących w czerwonych koszulkach, to następnego dnia postanowiłem wyjść na bieganie.
Poczułem się, jak inwalida, przebiegłem 700 metrów i więcej nie mogłem. Ale wymierzyłem samochodem pętlę 1200 m i zacząłem biegać co dwa-trzy dni. Po trzech miesiącach doszedłem do trzech pętli.
Przyszła wtedy zima i pojechałem na pierwszy bieg – 3300 m po wydmach w Falenicy. Masakra. Stwierdziłem, że trzeba się przyłożyć do treningów.
Rodzina
Mam duże wsparcie żony. Chociaż Natalka była zdziwiona, jak w Tajlandii obchodziliśmy rocznicę ślubu, imprezowaliśmy wieczorem, a ja wstałem o 6. rano na trening, bo potem robił się upał, a ja się szykowałem do Dębna. Na maraton w Dębnie też ze mną pojechała.
Natalka docenia to, że mam pasję, która w dodatku mnie wyluzowuje. I że mi się zmieniła sylwetka – rozmiar garnituru zjechał mi z 52 do 48.
Zmienił mi się krąg towarzyski. Tryb życia też, mniej baluję. I zacząłem pić wodę, a kiedyś wydawało mi się, że woda jest tylko dla psa.
Praca
Muzyki słucham zawodowo i nie tylko, ale nie na bieganiu. To czas dla mnie. Chociaż myślałem, czy nie wydać składanek dla biegaczy z bitami dobranymi pod konkretne tempa biegu – 5:00, 6:00, 7:00 na kilometr.
Założyłem w swojej firmie klub biegowy Run Kayax Run. Motywacja była taka, że jak ktoś dotrwa do siódmego treningu, dostaje buty biegowe. Przygotowaliśmy się do sztafety Ekiden, w której dobiegliśmy na jednym z ostatnich miejsc i niestety bieganie się skończyło.
Dużo jeżdżę po Polsce na koncerty. Buty biegowe zabieram wszędzie. Jak artystka rano śpi, to ja trenuję i poznaję miasto.
Bieg życia
Każdy maraton. Pierwszy bo bolał. Po dwóch latach biegania złamałem 4:30 w Poznaniu. Jak czekałem na masaż, to mi łzy leciały ze szczęścia, Natalka mi takie zdjęcie zrobiła. W Krakowie już wiedziałem jak się przygotować, ale nerwówka przed startem była. A potem radość, że poprawiłem się o kwadrans. Warszawa, bo ostatnie 3 km były najszybsze, a czas 4:05. Tegoroczne Dębno, bo z kontuzją złamałem cztery godziny.
Cel
W bieganiu stawiam sobie dalekie cele, bo nie chcę wszystkiego przeżyć w trzy-cztery lata. Najpierw turystyka maratońska – polecimy z żoną do Florencji, do Porto, do Helsinek.
A potem, jak już złamię 3:30 w maratonie – bieganie po górach. Synowie już podrosną, będzie można to połączyć z rodzinnym wyjazdem.
Życiówka
Rodzina i firma. I to, że mi się udaje to pogodzić.
Tomik Grewiński, życiówki:
5 km – 22:00,
10 km – 48:32,
21 km – 1:43:55,
42 km – 3:56:45