Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
US Olympic Trials – maratońskie dramaty w Los Angeles
Shalane Flanagan w objęciach Amy Cragg na mecie maratonu w USA Olympic Trials. Dotarła tu jako trzecia po walce z bolesnym zderzeniem z maratońską ścianą. Fot. Getty Images
Jeden z najciekawszych maratonów roku już za nami! W Los Angeles czołówka amerykańskich biegów walczyła o miejsce w reprezentacji olimpijskiej.
Równy i wysoki poziom sportowy, brak „zająców”, widowiskowa oprawa i emocje spotykane tylko raz na cztery lata – to przesądza o atrakcyjności amerykańskich Olympic Trials w maratonie. Do tego prosta, sprawiedliwa i nieco okrutna formuła – aby dostać się do reprezentacji, trzeba zająć miejsce w pierwszej trójce. Nieważne, jakie masz osiągnięcia, jak się nazywasz i kim jesteś – jeśli na mecie jesteś w trójce, jedziesz na Igrzyska jako reprezentant kraju. Zawody odbyły się tym razem w Los Angeles i wpływ na wynik rywalizacji miała pogoda – ok. 25 stopni oraz trasa pełna zakrętów, rozgrywana na pętli, pokonywanej czterokrotnie.
Mężczyźni
Na trasie spotkało się doświadczenie z brawurą, a nagrodzone zostało i jedno, i drugie. W męskim biegu zwycięzcą został debiutant maratoński – Galen Rupp, do tej pory znany z sukcesów na dystansach 10 000 metrów. Przed startem jego trener, Alberto Salazar, opowiadał, jak mocne treningi realizuje Rupp. Cztery tygodnie przed maratonem zrobił 32 kilometry biegu ciągłego w tempie 3:00 min/km, na tętnie nieprzekraczającym 150 uderzeń. Takie były przygotowania Amerykanina. Opierały się przede wszystkim o długie, szybkie biegi. Dzięki temu był w stanie w trudnych warunkach przebiec dystans z negative splits – pierwsza połowa w 1:06:52, druga w 1:04:40. Na mecie wynik 2:11:12 – nieco rozczarowujący, ale uzyskany przy trudnej pogodzie. Rupp przez cały dystans wyglądał jak na rozbieganiu. Biegł na kompletnym luzie, a na ostatnich 6 kilometrach oderwał się od Meba Keflezighi’ego i zwyciężył swobodnie, z dużą przewagą, na ostatnich kilkuset metrach machając i pozdrawiając kibiców.
Po spokojnym początku tym, który rozerwał stawkę, był mało znany Tyler Pennel. Jego życiówka maratońska to tylko 2:13:32, ale jest za to bardzo szybki w półmaratonie – 1:01:44. Po 25 kilometrach ruszył mocno, na co odpowiedziało jedynie dwóch biegaczy: Galen Rupp oraz weteran, niemal 41-letni Meb Keflezighi. Meb zawsze wie kiedy należy być z przodu i jest wtedy gotowy. Po trzech kilometrach zrywu Pennel osłabł i to Keflezighi zaczął prowadzić. Ciągnął Ruppa za sobą aż do 36. kilometra, kiedy młodszy rywal oderwał się zdecydowanie. Kończący w maju 41 lat Meb dobiegł drugi, po raz czwarty awansując do reprezentacji olimpijskiej, w nieprawdopodobnie mocnej konkurencji. To niesłychany wyczyn i tym samym w Rio de Janeiro będzie jednym z najstarszych olimpijczyków.
Tyler Pennel nie utrzymał własnego tempa i ostatecznie zakończył rywalizację na 5. miejscu. Na trzecim finiszował mormon, mistrz USA w maratonie, trenowany przez doświadczonego Eda Eyestone’a – Jared Ward. Rywalizacji nie ukończył jeden z faworytów, Dathan Ritzenhein, który narzekał na skurcze w łydkach.
Ostateczna kolejność na mecie:
2. Meb Keflezighi – 2:12:20
3. Jared Ward – 2:13:00
4. Luke Puskedra – 2:14:12
5. Tyler Pennel – 2:14:57
6. Matt Llano – 2:15:16
7. Shadrack Biwott – 2:15:23
8. Patrick Smyth – 2:15:26
9. Sean Quigley – 2:15:52
10. Nick Arciniaga – 2:16:25
Kobiety
W rywalizacji kobiet nie doszło do niespodzianki. Pierwsza czwórka była zgodna z oczekiwaniami, ale już kolejność oraz przebieg rywalizacji – niekoniecznie. Po spokojnym początku na 16. kilometrze szarpnęła mało doświadczona Kellyn Taylor, za którą ruszyły tylko dwie zawodniczki: Shalane Flanagan oraz Amy Cragg, znana wcześniej pod panieńskim nazwiskiem Hastings. Podobnie jak w biegu męskim, dały się wyszaleć Taylor na kilku kilometrach, a potem mocno ruszyły same. Prowadziły do samego końca… ale na ostatnich kilometrach doszło do małego dramatu.
Podczas gdy do prowadzącej dwójki coraz bardziej zbliżała się biegnąca na trzecim miejscu Desiree Linden oraz czwarta – Kara Goucher, niespodziewanie faworyzowana Shalane Flanagan zaczęła mieć duże problemy. Wcześniej to ona naciskała i ciągnęła Cragg ze sobą, ale nagle role się odmieniły. Tempo dramatycznie spadło i widać było, że 5 kilometrów przed metą Flanagan, której przygotowania był zaburzone kontuzją, przeżywa klasyczną ścianę. Amy Cragg, która na co dzień jest jest partnerką treningową, zrobiła wszystko co w jej mocy, żeby pomóc koleżance. Biegła obok i cały czas krzyczała na nią, żeby trzymała tempo. Na punkcie żywieniowym wzięła dwie butelki wody, otworzyła i dopiero podała Flanagan. Gdyby nie to wsparcie, nie wiadomo, jak zakończyłaby się rywalizacja. Tego typu zachowania są bardzo rzadkie w sporcie tak indywidualnym jak biegi długie.
Kiedy trzecia (Linden) była już bardzo blisko, Cragg wykrzyczała ostatnie słowa zachęty i ruszyła mocno, żeby obronić zwycięstwo. Ostatecznie udało się – na mecie była pierwsza, za nią dobiegła Linden, a słaniająca się na nogach Flanagan dotarła do mety trzecia. Za linią padła w objęcia Amy Cragg i nogi się pod nią ugięły. Z widowni wyskoczył mąż i na rękach zaniósł ją na wózek inwalidzki.
Ostateczna kolejność na mecie:
2. Desiree Linden – 2:29:00
3. Shalane Flanagan – 2:29:26
4. Kara Goucher – 2:30:30
5. Janet Bawcom – 2:31:20
6. Kellyn Taylor – 2:32:56
7. Maegan Krifchin – 2:33:34
8. Serena Burla – 2:34:28
9. Katja Goldring – 2:35:27
10. Alia Gray – 2:35:53