Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Woda prawie otwarta, czyli trening w chlorowanym jeziorze
Wielu triathlonistów do części pływackiej zawodów podchodzi na zasadzie „byle przeżyć”. Jakkolwiek ta strategia może być jedynym skutecznym wyjściem podczas startu w tłumie kiedy jest się kiepskim pływakiem, warto poświęcić trochę czasu i zaangażowania na podszkolenie swoich słabych stron. Sezon startowy już się kończy, ale otwarte wody nadal nadają się do użytku – korzystajmy z ich dobrodziejstwa. Ale… pamiętajmy też, że wody otwarte to nie jedyne miejsce, w którym można ćwiczyć pływanie w wodach otwartych. Ha!
Fot. dailynews.openwaterswimming.com
Absolutnym fundamentem nauki pływania w wodzie otwartej jest oczywiście trening typowo pływacki. Dobry pływak podczas startu w wodzie otwartej poradzi sobie lepiej niż kiepski pływacko, a obyty w otwartych akwenach zawodnik. Dla zawodowych pływaków długodystansowych trening w basenie stanowi większą część ogólnego kilometrażu treningowego. Wydaje się to zupełnie zrozumiałe, choćby dlatego, że tylko w basenie daje się tak starannie kontrolować technikę i prędkość zawodnika, skupiać na poprawie pewnych błędów, wykonywać zadane ćwiczenia. U triathlonistów te proporcje powinny więc wyglądać podobnie.
Co ciekawe i być może jeszcze nie powszechnie wiadome, trening typowo pod kątem pływania w wodzie otwartej również da się z powodzeniem przeprowadzić na basenie. W Polsce takie rozwiązania nie są jeszcze często stosowane, lecz wraz ze wzrostem zainteresowania dyscypliną na pewno będą coraz częściej gościć wśród grup treningowych. Prawdopodobnie pierwsze tego typu treningi, zorganizowane w formie warsztatów, przeprowadził w zeszłym roku Warsaw Masters Team. Miałam przyjemność uczestniczyć w każdej z trzech edycji, które odbyły się na 50-metrowym basenie przy ul.Inflanckiej – jednym z efektów jest ten krótki filmik poglądowy. Na marginesie – trzeba przyznać że unikalna atmosfera miejsca idealnie nadaje się na zorganizowanie tego typu warsztatów – na niemal luksusowej, jasno oświetlonej Warszawiance warsztaty nie udałyby się aż tak dobrze.
Idea warsztatów Pool Open Water (w skrócie POW) wzbudzała pewne kontrowersje; wielu uczestników przed przyjściem na warsztaty pytało, dlaczego trening nie będzie odbywał się na otwartej wodzie. Po warsztatach jednak nikt nie miał już wątpliwości co do zasadności tej formuły treningu. Otóż trening w jeziorze jest potrzebny i skuteczny, ale sprawdza się lepiej jako kontynuacja tego, co zostało przekazane na treningach basenowych. Pewne elementy daje się zdecydowanie lepiej przećwiczyć właśnie na basenie; jest znacznie bezpieczniej, a ponadto zdecydowanie lepiej logistycznie – łatwiej jest maksymalnie wykorzystać przeznaczony na trening czas. Dlaczego o tym piszę? Po to, aby przekonać Was, że czasem rozwiązania które nie wydają się oczywiste mogą przynieść zaskakujące korzyści.
Warsztaty zorganizowane przez WMT zyskały uznanie u samego Stevena Munatonesa – trenera i popularyzatora pływania w wodach otwartych i autora świetnej książki „Open Water Swimming”. Warto wspomnieć, że pozycja ta doczekała się bardzo dobrego tłumaczenia na język polski i jest dostępna w księgarniach pod tytułem (którego łatwo się domyślić) „Pływanie w wodach otwartych”. Warto się z nią zapoznać, ponieważ oprócz zarysu dyscypliny pływania długodystansowego można z niej zaczerpnąć wiele cennych wskazówek na temat radzenia sobie z wodnym żywiołem. Nic tylko kupować i podsuwać do przeczytania swoim trenerom – a potem, gdy przyjdziecie na trening i zobaczycie że liny torowe zniknęły, będziecie wiedzieć, że coś się dzieje. Dla triathlonistów trenujących w pojedynkę również coś się znajdzie – między innymi propozycje treningów do realizacji. Miłej zabawy!