Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie
Wywiad z Katarzyną Orzechowską, zwyciężczynią biegu Desert Ultra

Fot: Facebook organizatora Desert Ultra – Beyond the Ultimate Race Series
26 listopada, pustynny bieg Desert Ultra w kategorii kobiet wygrała Katarzyna Orzechowska. 250 km pokonała z ekwipunkiem na plecach, w upale sięgającym 50 stopni C. To był jej ultramaratoński debiut.
Desert Ultra to bieg może nie tak słynny jak Badwater Ultramarathon, ale również piekielnie trudny. Trasę pokonuje się z własnym ekwipunkiem, a temperatury są po prostu charakterystyczne dla klimatu pustynnego. Zwyciężczynią tegorocznej edycji wśród kobiet okazała się ultramaratońska debiutantka – Katarzyna Orzechowska. Co więcej, pobiła dotychczasowy rekord trasy. 250 km pokonała w 32 godziny i 57 minut (poprzedni należał do Dunki Kristiny Madsen i wynosił 33 godziny 52 min). W kategorii open zawodniczka przybiegła na 3. miejscu. Pierwszy na mecie był zawodnik z Namibii, Wim Steenkamp (30 godzin, 5 minut).
Na początek gratulacje za listopadowy sukces na Desert Ultra, wygraną i rekord trasy. Biegała Pani wcześniej maratony, ale skąd pomysł, aby przejść do biegów ultra?
Wpadłam na ten pomysł już dawno. Ponad 10 lat temu przeczytałam książkę napisaną przez Kanadyjczyka, który biegał przez Saharę. Wtedy pomyślałam, że to jest fajna idea. Jednak dopiero teraz podjęłam decyzję, aby zacząć biegać ultra. Mój tata zmarł dwa lata temu. Pomyślałam, że nie ma na co czekać, aby spełniać marzenia. Uznałam, że lepszego czasu nie będzie, zapisałam się i jakoś poszło.
Przejście na dystans ultra to jedno, ale dlaczego od razu na początku właśnie ten start – 250 kilometrów z ekwipunkiem na plecach na pustyni przy ogromnym upale? Kiedy w ogóle powstał pomysł, aby postawić właśnie na ten bieg?
Gdy podjęłam decyzję o starcie, zaczęłam szukać odpowiedniego biegu. Bardzo chciałam pobiec na pustyni, z powodu wspomnianej książki. Bardzo spodobał mi się ten konkretny start, ponieważ organizująca go firma dopuszcza niewielu biegaczy. Tym razem było ich 30. Na innych eventach startuje tysiące zawodników. To miało duży wpływ na moją decyzję. Świetnie, że osoby, które biorą w nim udział, są jak rodzina.
Są biegacze, którzy wolą startować w bardziej jesiennych, deszczowych warunkach, inni wolą te cieplejsze starty…
Zdecydowanie wolę biegać podczas ciepłej pogody. Mam jednak zamiar zacząć brać udział w biegach w górach. Od zawsze je lubię. Mieszkałam w Kanadzie, gdzie często jeździliśmy w góry. Teraz w Austrii jest wiele startów ultra i to jest kolejny teren, na którym chciałabym się sprawdzić.
Temperatura panująca podczas biegu była dla Pani dużym utrudnieniem?
Dałam sobie radę z temperaturą. Trochę się dziwię, bo bałam się, a na trasie było 45 stopni, a nawet więcej. Jakoś z tym sobie poradziłam. Najważniejsze, że piłam dużo wody. Wiem, że część osób miała problem, nie była już w stanie pić wody, a przez to nie dawała rady dalej biec. Nie wiem jak ja, Polka, która urodziła się i wychowała w Kanadzie, dała sobie radę w takiej temperaturze.
Wyobraża sobie Pani pokonanie podobnego dystansu w zimowych warunkach, przy ekstremalnie niskich temperaturach?
To się chyba nigdy nie zdarzy. Nie radzę sobie tak dobrze z niskimi temperaturami. Na pustyni lub w górach, gdzie wiadomo, że temperatura też może spaść nisko, mogę startować, ale Arktyka – to raczej nie jest możliwe.
Przed startem nie było pomysłu, aby wcześniej spróbować sił na krótszym dystansie? Przepaść między maratonem a biegiem na 250 kilometrów jest duża, delikatnie mówiąc.
Od zawsze mam taką osobowość – trochę przesadzam. Chyba dlatego, gdy zdecydowałam, że chcę przebiec więcej niż maraton, to 100 kilometrów mnie nie interesowało. Od razu chciałam spróbować dłuższego dystansu.