Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Maratoński weekend w Polsce – Łódź i Warszawa
Karolina Jarzyńska wbiega na metę Lódź Maraton Dbam o Zdrowie 2014. Fot. www.lodzmaraton.pl
W miniony weekend odbyły się ważne maratońskie wydarzenia w Europie – biegi w Londynie, Rotterdamie, Wiedniu, Warszawie i Łodzi. Mimo mocnej obstawy, dużego nagromadzenia gwiazd maratonu – nie udały się ataki na rekordy świata oraz Polski. Prezentujemy podsumowanie biegów odbywających się w Polsce.
Warszawa
W Warszawie padł najlepszy wynik w historii osiągnięty na polskiej ziemi. Znakomity Etiopczyk Tadese Tola nie zawiódł. Od startu tempo było piekielnie szybkie i widać było, że organizator sprowadził zawodowców. Etiopczyk dostaje pieniądze za to, co robi dobrze: za szybkie bieganie. Dlatego nie kombinował, nie zastanawiał się, nie kalkulował, tylko od startu gnał przed siebie. Efekt na mecie to wynik 2:06:55.
Gorzej było w przypadku polskiej czołówki. Nie zawiódł jedynie Henryk Szost, chociaż po cichu liczyliśmy na rekord Polski uzyskany w Warszawie. Polak biegł w drugiej grupie, ale dał sobie szansę na pobicie rekordu. Pierwsze 10 km w tempie 30:17, półmaraton w 1:03:52. To dawało nadzieję na wynik w okolicach 2:07. Potem tempo jednak spadło, podobnie było zresztą w przypadku prowadzącego Etiopczyka. Zawodnikom przeszkadzał trochę wiatr. Dzięki dobremu rozłożeniu tempa Szost przez cały dystans przesuwał się do przodu. Z początku biegł na 15. miejscu, ale stopniowo mijał słabnących Afrykanów i na mecie był trzeci.
Henryk Szost podczas Orlen Warsaw Marathon 2014. Fot. Bartek Zborowski/Agencja LIVE
Reszta Polaków miała biec na wynik 2:10 lub co najmniej na minimum na mistrzostwa Europy, wynoszące 2:12:30. Jeden z faworytów, Arkadiusz Gardzielewski, odpadł już przed startem, zmuszony do wycofania się z powodu kontuzji. Reszta grupy próbowała trzymać założone tempo, ale było to coraz trudniejsze. Wcześnie zwolnił Mariusz Giżyński, długo walczyli Artur Kozłowski i Michał Kaczmarek. Obu próba utrzymania tempa kosztowała drogo – zeszli z trasy. Najdłużej trzymał się Błażej Brzeziński, ale i on mocno zwalniał, dogoniony pod koniec przez Emila Dobrowolskiego. Ostatecznie kolejność Mistrzostw Polski była następująca:
1. Henryk Szost – 2:08:55
2. Emil Dobrowolski – 2:14:39
3. Błażej Brzeziński – 2:15:04
Osłabiony Mariusz Giżyński dotarł do mety jako czwarty z Polaków, z najsłabszym wynikiem w karierze – 2:18:21. Piąty Polak był już daleko, z czasem 2:28. Można powiedzieć, że w przypadku naszych zawodników występ był dużym zawodem. Trudno powiedzieć, co jest tego przyczyną – czy kwestie treningowe, czy może psychika lub brak odpowiedniego talentu – ale zbyt często nasi biegacze wypadają słabiej od oczekiwań i własnych zapowiedzi. Na szczęście polski weekend uratowali biegacze w Łodzi, ale zdecydowanie, poza Henrykiem Szostem, brakuje nam biegacza, który gwarantowałby stały, równy poziom. Że jeśli biega 2:10, to można w ciemno obstawiać, że tyle pobiegnie, a jeśli zaskoczy, to tylko lepszym czasem. Na kogoś takiego być może wyrasta Yared Shegumo, który w Łodzi zaliczył drugi dobry maraton z rzędu. W Warszawie nasi niestety rozczarowali.
ORLEN Warsaw Marathon,13.04.2014. Henryk Szost wbiega na metę. Fot. www.orlenmarathon.pl
Słabszy wynik od oczekiwań zanotowała także Iwona Lewandowska w biegu kobiet. Jej celem było minimum na mistrzostwa Europy, które wynosi 2:31:00 i wydawało się, że nic nie jest w stanie jej przeszkodzić. Iwona półmetek minęła w czasie wskazującym na rekord życiowy i wynik rzędu 2:28. Co więcej, w ostatnich tygodniach błyszczała formą. Tydzień przed maratonem wygrała mocno obsadzony bieg na 10 km w Dublinie. Być może był to zbyt duży wysiłek, bo w Warszawie Polka osłabła mocno w drugiej połowie dystansu i zanotowała jeden z gorszych występów w karierze – 2:32:42. Biegaczkę przynajmniej częściowo tłumaczy jednak rehabilitacja po dwóch operacjach kolana.
Daleko za jej plecami przybiegła Katarzyna Kowalska, jeden z najbardziej wyczekiwanych debiutów maratońskich w ostatnich latach. Odnosząca sukcesy w biegu na 3000 m z przeszkodami, w Warszawie mierzyła w okolice 2:30 i minimum na mistrzostwa Europy. Ostatecznie osłabła pod koniec dystansu i osiągnęła czas 2:34:57. Jest to z pewnością rozczarowujące dla biegaczki, ale patrząc obiektywnie, należy uznać bieg za całkiem przyzwoity. Warto przypomnieć, że najmocniejsza obecnie polska maratonka, Karolina Jarzyńska, zaczynała od startów w okolicach 2:50. Wynik Kowalskiej jest przeciętny, ale jak na debiut po latach startów na bieżni – całkiem udany.
Łódź
Łódź to maraton, który w ostatnich latach powoli wyrabia sobie coraz mocniejszą markę. Przed laty znany z kompromitujących wpadek organizacyjnych, obecnie z nowymi organizatorami, niezłą trasą i co roku solidnymi wynikami. Pod względem sportowym bieg wypadł niemal idealnie. Zwycięstwa odnieśli reprezentanci Polski, z solidnymi czasami. Jedyne, czego zabrakło, to oczekiwanego rekordu Polski Karoliny Jarzyńskiej oraz wyniku poniżej 2:10 u mężczyzn. Biegaczom przeszkadzał jednak nieprzyjemny, zimny wiatr.
Karolina Jarzyńska zaczęła maraton tak, jak nas przyzwyczaiła w ostatnich latach – mocno. Organizacyjnie warunki do pobicia rekordu były niemal idealne. Przez 35 kilometrów towarzyszył jej męski pacemaker. Pierwsze kilometry były szybkie, a po połowie dystansu Polka osiągnęła czas 1:12:18. Jeszcze na 30. kilometrze pachniało bardzo dobrym rekordem Polski, ale potem przyszedł kryzys. Karolina osłabła i chociaż zwyciężyła z dużą przewagą, pobiegła wyraźnie wolniej niż rok wcześniej, kończąc z czasem 2:28:12. Na osłodę ma po raz kolejny wynik lepszy niż minimum na mistrzostwa Europy.
Yared Shegumo podczas Łódź Maraton Dbam o Zdrowie 2014. Fot. www.lodzmaraton.pl
Bieg męski rozegrał się inaczej. Tempo było spokojniejsze, a druga połowa nieznacznie szybsza od pierwszej. Pochodzący z Etiopii i od wielu lat mieszkający w Warszawie Polak Yared Shegumo kontrolował przebieg rywalizacji. Kilka kilometrów przed metą wyszedł na prowadzenie i nie oddał go do końca. Do jesiennego zwycięstwa w Warszawie dołożył drugie i kolejny solidny czas, niewiele tylko słabszy od życiówki – 2:10:41. Jeśli Yared utrzyma się w formie, to wygląda na to, że zostanie obok Henryka Szosta najbardziej regularnym i solidnym polskim maratończykiem. A warto dodać, że przygotowania Yareda nie były idealne. Jeszcze w grudniu dokuczało mu biodro i nie był w stanie normalnie biegać.
Na piątym miejscu przybiegł drugi z polskich faworytów, Marcin Chabowski. Wynik przyzwoity, lepszy od minimum na mistrzostwa Europy – 2:11:23. Marcin wrócił do szybkiego biegania po prawie dwóch latach problemów ze zdrowiem.
Najbardziej po Łodzi szkoda Karoliny Jarzyńskiej, która od dwóch lat uparcie siłuje się z rekordem Polski. Cały czas jest blisko i Karolina jest w tej chwili jedyną Polką, która nie boi się biegać mocno, nawet gdy na starcie staje obok mocnych rywalek. Tak było zimą w Osace i podobnie teraz w Łodzi. Podczas maratonu w niedzielę biegaczka pokonała pierwszą połowę dystansu tylko 1,5 minuty wolniej od życiówki w półmaratonie. To oznacza bieg od początku na skraju możliwości, co jest bardzo trudne i fizycznie, i psychicznie.
Orlen 10 km
Poza maratonami w Warszawie kibice mogli śledzić masowy bieg na dystansie 10 kilometrów, w którym wystartowało 8000 biegaczy. Obsada sportowa była również niezła, a tempo bardzo mocne od początku. Niemal wszyscy zawodnicy z naszej czołówki, którzy nie biegli w weekend maratonu, stanęli na starcie orlenowskiej dychy. Bieganie staje się jednak sportem, w którym rywalizują różne nacje, ale wygrywają Kenijczycy. Tak też było w stolicy. Na pierwszym miejscu wyścig ukończył Martin Mukule, z czasem 29:03. Najlepsi Polacy to piąty Krystian Zalewski (29:17), szósty Szymon Kulka (29:23), jedenasty Marek Kowalski (29:55), trzynasty Artur Kern (30:03) i czternasty Adam Nowicki (30:06). Warto zwrócić uwagę na dużą ilość solidnych polskich wyników. Kolejnych dziewięciu naszych rodaków złamało barierę 31 minut!
Wśród kobiet wygrała Białorusinka Swietlana Kudelicz – 32:43, a najlepszą Polką była Dominika Nowakowska na piątym miejscu – 33:22.
Ciekawy pojedynek odbył się między naszymi dwoma najlepszymi 800-metrowcami, Marcinem Lewandowskim i Adamem Kszczotem. Na nietypowym dystansie i nietypowej nawierzchni lepszy okazał się ten pierwszy, pokonując dychę w bardzo dobrym czasie 31:29. Adam Kszczot tym razem był za Marcinem, z czasem 32:51.