Czytelnia > Czytelnia > Książki o bieganiu
„Stopy w chmurach” – wybitnie inspirująca opowieść o bieganiu po górach
Na polskim rynku pojawiła się książka „Stopy w chmurach” przenosząca nas w całkiem egzotyczny dla nas świat angielskich biegów górskich.
„Feet in the clouds” trafiła w moje ręce krótko po naszej porażce na Bob Graham Round. 105 km, 9000 metrów pod górę, tyle samo w dół. Śladami ogrodnika z lat 30., który postanowił na swoje 42. urodziny wgramolić się na 42 szczyty w regionie Lake District – fenomenalnej Krainie Jezior w północnej Anglii. Dał sobie na to 24 godziny.
– Co to jest 105 km w 24 godziny? – pomyśleliśmy wówczas. Gdy jednak paskudnie ciężka trasa przemieliła nas i wypluła już w połowie – nabraliśmy prawdziwego szacunku do Boba we flanelowej koszuli, który zajadał na trasie gotowane jajka.
Książka uzmysłowiła mi z jak lichą motyką porwaliśmy się na słońce. Richard Askwith – autor, biegacz górski, opowiada w niej o swojej przeprawie przez pętlę – tej rzeczywistej, w której miał pokonać dystans w 24 godziny, jak i dorastaniu do tego przedsięwzięcia. Przygotowując się do BGR poszukiwał odpowiedzi na masę pytań u ludzi, którzy stali się kiedyś bohateriami pętli, jak i całego regionu czy kraju. Górskich biegaczy o sękatych, potężnych łydkach, tonących we mgle, która rzadko opuszcza ten zakątek, smaganych wiatrem, niosącym poziomo krople deszczu. O ludziach, którzy są lokalnymi bohaterami, wyrosłymi na hodowli owiec, kamieniarstwie, ogrodnictwie. Mocarzach, których tężyzna wzięła się z codziennego hartowania, treningu przy wypasaniu, bieganiu czy chodzeniu do pracy ze wsi do wsi przez wysokie ogryzione przez owce szczyty. Richard snuje opowieść o ich osiągnięciach, o ich przeprawie przez pętlę Bob Graham Round, rozmawia z nimi, cytuje, przywołuje zabawne anegdoty.
Zadaje dużo pytań o Bob Graham Round w sposób, w jaki my – współcześni biegacze – poszukuje odpowiedzi, recepty na sukces. Jak trenować, dlaczego mi się nie udaje, przecież dobrze biegam?! I zderza się z faktem, że ich moc nie wynikała z wytrenowania w naszym rozumieniu, ale z życia w górach, codziennego funkcjonowania, z którego rodziła się moc. I z chęci rywalizacji i zasłużenia sobie na miano lokalnego herosa. Spotyka się z luzem, czasem odrobiną zuchwałości swoich rozmówców, lekką szyderką. – Bob Graham Round to tylko spacer! Kiedyś zrobiłem całość marszem żeby to udowodnić – mówi mu Billy Bland – jeden z największych tutejszych mocarzy, który uporał się z BGR w ok. 13 godzin i 53 minuty. Opowieści Billego Blanda, Kennego Stuarta, Jossa Naylora (który przez całe życie miał problemy z kręgosłupem!) przyprawiły mnie w pewnym momencie o czarną rozpacz. Przecież tę pętlę pokonały nawet 2 czy 3 psy! I ja nazywam siebie ultramaratonką?!
W książce pojawiają się również opowieści o innych fenomenalnych wyścigach w Anglii północnej, czasem znacznie krótszych, polegających tylko na wbiegnięciu dowolną drogą na jakąś górę i zleceniu na łeb na szyję w dół. Wyłania się z niej obraz biegów górskich nam nieznany. Fell running to absolutnie inna zabawa niż tuptanie po szlakach. To walka z prawdziwym terenem. Stokami, na którymi w sposób całkowicie magiczny non-stop utrzymuje się woda. Czasem na zbiegu można zapaść się do kolana w mszysto-błotnistą breję. W Lake District są oczywiście ścieżki ale biegacze nie korzystają z nich zbyt chętnie. Przecież chodzi o to żeby wbiec na górą i zbiec na dół – kto by się przejmował jakimś zygzakiem i nadrabiał drogę? Błoto, strumienie, mech, kamienie, podpieranie się rękami na podejściach i krwawe zacieki na łydkach na zbiegach – tak to z grubsza wygląda. Inna jest mentalność ludzi, inne są wyścigi, na starcie staje znacznie więcej osób niż w Polsce. I bardzo ważna jest tradycja.
„Stopy w chmurach” to książka przenosząca nas w ten egzotyczny dla nas świat. Richard Askwith snuje w niej swoją historię, opowiada o swoich doświadczeniach, ale rewelacyjnie mówi też o lokalnych bohaterach i tradycjach biegów górskich. To książka wybitnie inspirująca.
Magda Ostrowska-Dołęgowska
Ta książka wciąga nas w nieznany świat ludzi, mknących w deszczu po górskich stokach. Świat zimnej skóry, mokrej darni i skał. Odległy i egzotyczny, choć odległy o godzinę jazdy od metropolii północnej Anglii. Gdy Joss Naylor czy Billy Bland śmigali w latach 70. po szczytach Lake District, nie wiedzieli, że ani krajowi, ani zagraniczni herosi do tej pory nie będą w stanie zbliżyć się do nich. A biorąc pod uwagę fakt, że Joss ścigał się, mając kręgosłup pozbawiony dwóch kręgów, trzeba te osiągnięcia uznać za niebywałe. Peleton dzisiejszych ultramaratończyków, ubranych w najnowsze kompresyjne ciuchy, lekkie terenowe buty, membranowe kurtki, nagle wydaje się żałosny. Czytając Stopy w chmurach zaczynasz rozumieć, jak dalece współczesne bieganie oddaliło się od swoich korzeni. Jak bardzo i tu jesteśmy zależni od nowoczesnej techniki i jaka jest nasza rzeczywista sprawność. Ze szlakiem Boba Grahama zetknąłem się w 2009 roku, w opowieściach angielskich biegaczy.
Dopiero rok później, po kilku rekonesansach na trasie, bardzo mocnym sezonie zimowym zrobiliśmy razem z żoną tę przeklętą rundę. Nie mamy z tego medalu ani dyplomu. Mamy zdjęcie na rynku w Keswick, nazwisko na liście członków Bob Graham 24-hours Club i ogromną satysfakcję, że udało się zmierzyć z legendą.
Krzysztof Dołęgowski
Stopy w chmurach – opowieść o pasji i obsesji biegania
Wydawnictwo Galaktyka
Cena: 39,90 zł
352 strony
Oprawa miękka
Data wydania: 8 maja 2014
Przeczytaj również:
Bob Graham Round – 42 szczyty w 22 godziny (opowieść o pętli i relacja z pierwszego udanego jej pokonania przez Polaków)
Bob Graham Round okiem supportu
Bob Graham Round – śladami ogrodnika z lat 30.