Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
Cudowna Mila i zawzięta walka podczas Diamentowej Ligi w Oslo
Allyson Felix świętuje zwycięstwo na 200 m podczas Diamentowej Ligi w Oslo. 11 czerwca 2014. Fot. PAP
Środowy miting Diamentowej Ligi w Oslo okazał się nieco rozczarowujący, jeśli chodzi o wyniki, ale ciekawy ze względu na indywidualne pojedynki biegaczy. Wystartowali także Polacy: Łukasz Parszczyński oraz Angelika Cichocka.
Najważniejszym biegiem zawodów w Norwegii jest od lat wyścig na milę, znany jako Cudowna Mila lub Mila Marzeń. Przed laty padały tu rekordy świata, a pojedynki toczyli tacy zawodnicy jak Sebastian Coe czy Steve Ovett. W tym roku królem mili został halowy mistrz świata z Sopotu, Ayanleh Souleiman z Dżibuti. Młody Afrykanin jest od zeszłego roku jednym z najlepszych zawodników światowych biegów średnich. Poza tegorocznym halowym tytułem w zeszłym roku wywalczył również brązowy medal mistrzostw świata na dystansie 800 metrów.
Niewiele zabrakło do zwycięstwa Nowozelandczykowi Nickowi Willisowi. Zastosował on taktykę, która procentuje od lat: trzymał się z tyłu, niemal na końcu, a na ostatnim okrążeniu szarżował, wyprzedzając wszystkich poza Souleimanem. Bardzo pomocny był w tym „zając” – Bram Som z Holandii, zwykle prowadzący biegi na 800 metrów. Pierwsze okrążenie było zbyt szybkie, za co zapłacił m.in. trzymający się cały czas z przodu Amerykanin Matt Centrowitz. Znany zwykle z zabójczego finiszu, na ostatnich 200 metrach nie był w stanie walczyć, wyprzedziło go kilku przeciwników. W grupie biegnących z tyłu był także waleczny Norweg Hendrik Ingebrigsten, który ostatecznie przesunął się na czwarte miejsce i na mecie wyglądał na bardziej zadowolonego niż zwycięzca – przed własną publicznością o 3 sekundy poprawił rekord kraju.
Kobiety rywalizowały na dystansie o połowę krótszym – 800 metrów. Po raz kolejny w Diamentowej Lidze pokazała się Angelika Cichocka. Polka cały czas walczy o złamanie bariery 2 minut i po raz kolejny trochę jej zabrakło. Wynik 2:00,43 i piąte miejsce to prawdopodobnie nieco efekt braku doświadczenia w rywalizacji w takiej stawce. Po 500 metrach Angelika próbowała agresywnie przesunąć się do przodu, szeroko obiegając rywali i nadrabiając sporo dystansu na trzecim torze. Manewr ostatecznie nie powiódł się, bo równocześnie przesuwały się praktycznie wszystkie biegaczki. Warto przy tym zauważyć, że na bieżni było aż 12 zawodniczek, w tym wielka, a w tym roku wolna i po 500 metrach mocno zwalniająca Caster Semenya. To spowodowało, że w grupie panował spory chaos.
Ciekawie zapowodał się dystans 3000 metrów z przeszkodami. Po niedawnym świetnym występie Krystiana Zalewskiego i Mateusza Demczyszaka w Rzymie wydawało się, że podobnie może w Oslo wypaść tegoroczny halowy rekordzista Polski na płaskie 3000 metrów, Łukasz Parszczyński. Jednak albo forma Polaka jest słabsza, albo przeszkodziła mu dość wysoka temperatura. Nasz zawodnik biegł cały czas z tyłu i skończył na ostatnim miejscu ze słabym czasem 8.35,56.
Fantastyczną walką popisał się za to Amerykanin Evan Jager. Długowłosy, chudy dryblas trenujący w grupie Jerry’ego Schumachera nie przestraszył się tempa nadawanego przez „zająca”, które z początku oscylowało w okolicach rekordu świata. Po zejściu prowadzącego sam pędził, a utrzymał się z nim tylko najlepszy w tym roku na świecie Kenijczyk Jairus Birech. Amerykanin pod koniec zaczął płacić za szalone tempo, ale zdobyta przewaga wystarczyła do obronienia drugiego miejsca. Na mecie zmierzono mu czas 8.06,97, co jest wynikiem tylko o 0,16 sekundy gorszym od jego życiówki, będącej równocześnie rekordem Ameryki.
Najdłuższym biegiem mityngu było 5000 m mężczyzn. Spodziewano się ataku na rekord USA w wykonaniu będącego w świetnej formie Galena Ruppa. Ostatecznie „piątka” była mocno taktyczna, biegacze nie trzymali się „zająców” i finiszowali piekielnie mocno na ostatnim kilometrze. Zwyciężył Etiopczyk Yenew Alamirew z czasem 13.01,57. Rupp był trzeci.
Ciekawą sprawą była w Oslo bardzo słaba obsada konkurencji sprinterskich. Nikt nie mówił tego głośno, ale być może jest to efekt niezapraszania przez organizatorów biegaczy skazanych wcześniej za doping. W rezultacie wycięto niemal całą czołówkę światową, wyniki były słabe, a na uwagę zasługuje jedynie czas Amerykanki Allyson Felix – 22,73 na 200 m.