Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
„A ja nie tonę, bo ważę tonę” – trudności w ćwiczeniach technicznych w pływaniu
Rys. triathlon.competitor.com
Ćwiczenia techniczne to zmora każdego triathlonisty. Są trudne, żmudne, efektów ich wykonywania nie widać od razu, a „na domiar złego” nie nabijają kilometrów w dzienniczku treningowym. Warto jednak pamiętać, że to właśnie technika pozwala nam na osiągnięcie największego progresu w pływaniu.
Ćwicząc na basenie, nie wybierajmy sekwencji technicznych, które sprawiają nam najmniej kłopotów. Nie ma innej drogi do zaprzyjaźnienia się z trudnymi ćwiczeniami niż cierpliwe i staranne ich wykonywanie. Zapomnijmy o towarzyszach z torów obok, wsadźmy dumę do kieszeni (a może raczej: pod kostium) i spokojnie róbmy swoje, nawet jeśli oznacza to rozpaczliwe tonięcie, wypijanie połowy wody z basenu i bezładne miotanie w wodzie. Na podziwianie nas inni będą mieli czas wtedy, kiedy staniemy na podium.
Każdy z nas jest inny i ma swoje osobiste „znienawidzone” ćwiczenia. Najczęstsze problemy, które próbują zniechęcić triathlonistów do wykonywania ćwiczeń technicznych, to:
Tonące nogi
Częściej jest to kłopot mężczyzn niż kobiet. Płeć piękna ma więcej tkanki tłuszczowej, a ta jak wiadomo sprzyja wyporności. Jeśli nie pływasz pod okiem trenera, możesz nawet nie wiedzieć, czy dotyczy również Ciebie. Dość łatwo przekonasz się o tym, gdy spróbujesz popłynąć kraulem z deską trzymaną między nogami na wysokości ud. Jeżeli czujesz wtedy że płyniesz szybciej i w większym komforcie, prawdopodobnie musisz popracować nad swoją pozycją w wodzie. To samo dotyczy pływania w piance, która wspomaga wyporność dolnych partii ciała.
Koordynacja oddechu
Rozpaczliwe oddychanie przy wykonywaniu trudnych ćwiczeń technicznych najczęściej kończy się niechcianym „kuflem”, czyli opiciem się wodą z basenu. Jeśli sprawa wygląda naprawdę poważnie, można spróbować ułatwić sobie zadanie poprzez używanie fajki do oddychania bez wynurzania głowy z wody. Gdy opanujemy dane ćwiczenie z rurką, warto nie odhaczać go jako zaliczone, ale powtórzyć to samo bez „wspomagacza”.
Rada: Jak to zwykle bywa, najważniejszy jest spokój. W przypadku pływania rozluźnienie rozwiązuje zaskakująco wiele problemów. Niezwykle ważne (zwłaszcza w kontekście triathlonu) jest uczenie się oddychania na obie strony. Docelowo nie powinniśmy mieć „lepszej” i „gorszej” strony do oddechu. Jeśli tak jest, powinniśmy celowo utrudniać sobie codzienne treningi, oddychając na słabszą stronę. To zaprocentuje podczas wyścigu.Koordynacja pracy nóg
Niedoświadczeni pływacy mają tendencję do zmiennej, niepłynnej pracy nóg podczas pływania kraulem. Zamiast kraula dwu-, cztero- lub sześciouderzeniowego mamy raczej kraul „zacinany”. Warto nad tym popracować, gdyż dzięki pracy nóg mamy szansę znacznie przyspieszyć np. na finiszu w triathlonie; ponadto nierytmiczne nogi zwyczajnie przeszkadzają reszcie ciała.
Rada: Jeśli wybierzemy pływanie kraulem dwuuderzeniowym, pamiętajmy, że kopnięcie następuje wtedy, gdy ramię wykonuje pociągnięcie. Jeżeli uczymy się pływać z czterema bądź sześcioma uderzeniami, warto ćwiczyć ten element podczas spokojnego pływania, gdy możemy przy każdym cyklu liczyć sobie kopnięcia.Opadający łokieć
Wysoki łokieć pod wodą decyduje o chwycie i pociągnięciu. Niedawno na ten temat rozpisywał się na swoim blogu Paweł Rurak. Tego elementu niełatwo się nauczyć, jeśli nie trenuje się od najmłodszych lat. Opadający łokieć to mój zdecydowany faworyt w kategorii „najgorszy z najgorszych”. Sama sobie z nim nie radzę, więc mogę jedynie wymienić sposoby, których warto próbować, a przy okazji zapytać czytelników, czy znają jakiś magiczny sposób na ten koszmar.
Rada: Przede wszystkim warto pamiętać o wczesnym rozpoczynaniu chwytu wody – po włożeniu ręki do wody przedramię natychmiast powinno rozpoczynać chwyt, w przeciwnym razie łokieć zaczyna opadać w kierunku dna. Ponadto, przedramię z dłonią po rozpoczęciu chwytu powinno przybrać kształt bumerangu (prawie 90 st. zgięcia); ramię nie powinno się całkowicie prostować aż do momentu, gdy ponownie wejdzie do wody (rozpoczniemy kolejny cykl).